Naszą witrynę przegląda teraz 1 gość 

szukaj

Odwiedziło nas:

0

Sonda

Czy twoja bliska lubznajoma osoba nadużywa alkoholu?
 

Odzwiedziło nas :

dziś:58
wczoraj:68
wszystkie odwiedziny:615689
Uzależnienie, zagrożeniem wolności człowieka
Spis treści
Uzależnienie, zagrożeniem wolności człowieka
Uzależnienia a podejmowanie decyzji
U źródeł niedoli
Lekarze ostrzegają
Uwielbienie kawy
Wszystkie strony
  UZALEŻNIENIE,
ZAGROŻENIEM WOLNOŚCI CZŁOWIEKA


WSTĘP
O uzależnieniach mówi się i pisze stosunkowo dużo. To sprawia, że - z jednej strony odnosi się wrażenie, iż waga problemu dotarła do szerokiego kręgu społeczeństwa i jest z należytą powagą traktowana, a z drugiej - nikłe lub żadne próby przeciwdziałania tym zjawiskom przez organy państwowe, instytucje społeczne, wychowawcze i samych zainteresowanych temu zaprzeczają. W dyskusjach pojawiają się zgodne opinie o szkodliwości uzależnień, ubolewania nad skutkami tych zjawisk, natomiast w wielu przypadkach ci sami ludzie najczęściej nieświadomie przyczyniają się do rozszerzania uzależnień, na nie przyzwalają, nie dostrzegając problemu lub - co gorsze - sami w nie wpadają. To stwierdzenie może spotkać się z następującą reakcją: Przecież nie jestem alkoholikiem ani narkomanem, czy zatem można mówić o uzależnieniu? Należy zauważyć, że uzależnienia znacznie wykraczają poza zakres alkoholizmu, narkomanii czy nikotynizmu i dotyczą wielu innych zachowań ludzkich mających znamiona uzależnień np. uzależnienie od telewizji, komputera, reklamy, mody, erotyki, pracy, jedzenia itd.
Jest sprawą bezdyskusyjną, że każde uzależnienie powoduje określone skutki, zarówno psychiczne, jak i fizyczne. Stąd też zasadne wydaje się szersze omówienie zagadnienia uzależnień i zagrożeń jakie one powodują.

OGÓLNE UJĘCIE PROBLEMU UZALEŻNIEŃ
Uzależnienie jako problem społeczny nie jest definiowany ani w Encyklopedii Powszechnej PWN, ani w Katechizmie Kościoła Katolickiego, ani w znanych mi leksykonach. Nie jest także zdefiniowane - używane wcześniej w języku polskim na określenie tego zjawiska - słowo: nałóg.
Wydaje się, że pomocne w określeniu uzależnienia jest odwołanie się do etymologii angielskiego odpowiednika słowa "nałóg" a mianowicie addiction. Słowo to wywodzi się z łacińskiego addictus, które w Starożytnym Rzymie określało człowieka oddanego decyzją sądu w niewolę wierzycielowi w zamian za znaczne długi, których nie mógł spłacić. Był to zatem stan ubezwłasnowolnienia, utraty wolności.
Uzależnienie, jako poważny problem społeczny o negatywnych skutkach, było od dawna tematem studiów psychologicznych, biologicznych i socjologicznych. Zawsze podkreślano, że jest to problem bardzo złożony i istnieje wiele źródeł, z których uzależnienia mogą pochodzić.
Były teorie - popierane bardziej lub mniej przekonywującymi argumentami - dopatrujące się podstawowego źródła uzależnień w biologicznej sferze człowieka. Teorie te sprowadzały się do sugerowania, iż istnieje (u niektórych osób) wrodzona lub nabyta (?) potrzeba uzupełniania organizmu określonymi substancjami chemicznymi (skądinąd dla zdrowia szkodliwymi) i niedobór ich zagraża normalnej egzystencji biologicznej człowieka. Ale gdyby taką teorię zaakceptować, należałoby człowieka uzależnionego całkowicie zwolnić z odpowiedzialności za działania. A tak przecież nie jest. Może istnieć biologiczna skłonność czy podatność do uzależnień. Podobnie może to mieć miejsce w sferze psychicznej człowieka, ale nigdy nie jest to - mówiąc o źródle - czynnikiem determinującym powstanie uzależnień.
Znacznie większy wpływ na popadnięcie w nałóg może mieć środowisko, w jakim młody człowiek przebywa (rodzina, szkoła, grupy koleżeńskie). Każde z tych środowisk może mieć pozytywny wpływ na człowieka: dawać poczucie bezpieczeństwa, akceptacji, wychowywania, przekazywania wiedzy, ale może też być miejscem sprzyjającym powstawaniu uzależnień. Jak wykazują badania, połowa narkomanów wywodzi się z rodzin patologicznych a wśród alkoholików procent ten jest znacznie większy. Jest wiele sygnałów, że w szkołach dużych o większej anonimowości pojawiają się dealerzy rozprowadzający narkotyki (nawet bezpłatnie), zyskując w ten sposób przyszłych nabywców. Ponadto szkoła, mimo ogromnych starań i szerokich działań wychowawczych, nie zawsze jest w stanie zapobiec tworzeniu się grup o charakterze dewiacyjnym skąd już niewielki krok do kontaktu z narkotykami czy alkoholem. Jeszcze bardziej sprzyjającym rozpowszechnianiu się uzależnień miejscem jest grupa koleżeńska. Młody człowiek z charakterystyczną dla okresu dojrzewania postawą buntu, negacji wartości (szczególnie cenionych przez starsze pokolenie), ucieczki od tradycji jest podatny na przyjęcie swoistego stylu życia niekiedy preferującego siłę, przemoc, brutalność, perwersję seksualną. Styl taki często lansowany jest przez środki masowego przekazu i tam także należy upatrywać źródeł uzależnień. Badania wykazują, że jedna trzecia narkomanów zainteresowała się narkotykami właśnie w grupach koleżeńskich.

Powyższa, bardzo pobieżna, prezentacja źródeł uzależnień pozwala stwierdzić, że istnieje wiele okoliczności bardziej lub mniej sprzyjających ich powstawaniu. Zadaniem i obowiązkiem państwa, Kościoła, rodziców, wychowawców, nas wszystkich jest czujność i podjęcie działań zmierzających do minimalizacji tych negatywnych okoliczności. "Jednak nie ulega też wątpliwości, że jednostka nie popada w uzależnienie wbrew swej woli. Ciekawość, brak odpowiedzialności, ucieczka od realiów życia, nieprzystosowanie, lenistwo, brak wysiłków, to niektóre z cech osobowości, które sprzyjają powstawaniu uzależnień. Dlatego każde uzależnienie jest, przynajmniej po części, zniewoleniem na własne życzenie" [2].

W powyższych rozważaniach analizowano uzależnienia od narkotyków czy alkoholu. Zresztą dla wielu ludzi słowo nałóg czy uzależnienie kojarzy się zwykle z używaniem lub nadużywaniem określonych substancji chemicznych, takich właśnie jak: alkohol, narkotyki czy leki. Jest to o tyle zrozumiałe, że istnienie alkoholizmu bądź narkomanii i ich negatywne skutki szczególnie w fazie zaawansowania są zauważalne i bezdyskusyjne. Ale zredukowanie uzależnień do czynników chemicznych jest uproszczeniem i powoduje, że nie dostrzega się innych uzależnień jak chociażby namiętne uprawianie gier hazardowych, nieopanowanie w jedzeniu, "konieczność" kilkugodzinnego kontaktu z telewizorem lub komputerem, obsesyjne zajmowanie się erotyką, pracą itp. A przecież istnienie tych uzależnień i ich negatywne skutki są faktem bez względu na to, czy się je dostrzega, czy też nie.

Uzależnienie może zaistnieć do każdej niemal relacji, osoby lub rzeczy. Ponieważ istnieje tak duża możliwość uzależnień, pojawia się pytanie kiedy działanie lub relacja staje się uzależnieniem? Jakie jest kryterium klasyfikacji? Przecież wszyscy ludzie się odżywiają, znaczna część pije sporadycznie alkohol, ogląda telewizję, zajmuje się komputerem a tylko do niewielkiej grupy odnosi się określenie uzależnienia od jedzenia, alkoholu, telewizji, komputera. Otóż powszechnie uważa się, że o uzależnieniu można mówić wtedy, gdy istnieje skłonność a nawet przymus powtarzania danej czynności, kiedy odciągają osobę od obowiązków i zajęć, kiedy powodują negatywne odczucia psychiczne człowieka i pozbawiają go możliwości wyboru. Spróbujmy te cechy pokrótce omówić.

Cechy uzależnień
Samo powtarzanie danej czynności spowodowane przymusem nie wystarcza do osiągnięcia zaspokojenia. Istnieje tu potrzeba eskalacji, zwiększania dawki środka czy doznań, osoba coraz bardziej angażuje się wewnętrznie, dana czynność nabiera coraz większego znaczenia.
Uzależnienie charakteryzuje się tym, że coraz bardziej zawęża pole zainteresowań i działania, ograniczając je w końcu do czynności uzależniającej i zapewniającej jej możliwość powtarzania. Sprawy rodzinne, zawodowe, społeczne schodzą na dalszy plan. Zmniejszają się, a później zanikają relacje społeczne i zainteresowania. Zmienia się osobowość.

Uzależnieniu towarzyszą nieprzyjemne doznania psychiczne, stany lękowe, strach, poczucie winy. Czynności nałogowe przytępiają je, natomiast stanowiąc ucieczkę nie dają odczuć pozytywnych. Osoba uzależniona odczuwa strach przed objawami odstawienia środka lub zaprzestania działań, stąd też towarzyszy jej lęk związany z ewentualnym wyczerpaniem możliwości kontynuacji. Osoba taka - świadoma pojawiającego się czy istniejącego uzależnienia - próbuje przekonać siebie i otoczenie, że tak nie jest, że nie jest to stan uzależnienia, co jest ewidentnym oszukiwaniem siebie. Stan psychiczny uzależnionego ulega pogorszeniu wobec faktu zauważenia przymusowego charakteru uzależnienia. Osoba uzależniona uświadamia sobie najczęściej w późniejszej fazie, negatywny charakter działań i skutki, ale postępujące osłabienie woli utrudnia lub uniemożliwia porzucenie nałogu.
Problemu uzależnień nie można omawiać w oderwaniu od skutków, jakie one powodują. Cechy uzależnień już te skutki odsłaniają, a zatem ocena czy dane zjawisko jest nałogiem, czy nie, też znajduje się w jakiś sposób w sferze skutków.

Podstawowe skutki uzależnień

Skutki uzależnień są dwojakiego rodzaju: fizyczne i psychiczne, przy czym nie wszystkie uzależnienia mają widoczne skutki fizyczne, natomiast wszystkie powodują skutki psychiczne. W zasadzie zauważalne skutki fizyczne są wynikiem nadużywania środków "chemicznych," jak alkohol czy narkotyki. Ale oprócz tych nałogów istnieje - co już sygnalizowano - szeroka gama uzależnień "pozachemicznych" dotyczących wielu innych dziedzin. Ponieważ nie powodują one widocznych skutków fizycznych, są często niezauważane i bagatelizowane, co nie znaczy, że nie powodują negatywnych konsekwencji psychicznych.

Bez wątpienia fundamentalnym i najpoważniejszym skutkiem psychicznym każdego uzależnienia jest ubezwłasnowolnienie, zniewolenie uzależnionego, odebranie mu możliwości wyboru czyli pozbawienie go wolności.

Nikt nie przeczy, że wolność jest podstawowym prawem człowieka, prawem szczególnie mocno akcentowanym przez naukę Kościoła [1]: "Wolność jest zakorzenioną w rozumie i woli możliwością działania lub niedziałania, czynienia tego lub czegoś innego, a więc podejmowania przez siebie dobrowolnych działań. Dzięki wolnej woli każdy decyduje o sobie. Wolność jest w człowieku siłą wzrastania i dojrzewania w prawdzie i dobru; osiąga ona swoją doskonałość, gdy jest ukierunkowana na Boga, który jest naszym szczęściem". I dalej "Wolność czyni człowieka odpowiedzialnym za swoje czyny w takiej mierze, w jakiej są one dobrowolne". Ale jednocześnie "Prawdziwą wolnością jest tylko wolność w służbie dobra i sprawiedliwości".

W każdym miejscu, mówiąc o wolności, podkreśla się element "dobrowolności". W tym momencie zauważa się, że ów element stoi w sprzeczności do rozumienia uzależnień czyli mówiąc inaczej: uzależnienie jest zaprzeczeniem, odebraniem wolności. Odebranie człowiekowi możliwości dokonywania wyborów dotyczących decyzji i działania jest najtragiczniejszym skutkiem psychicznym uzależnień.
Ponieważ - jak wspomniano wcześniej - istnieje szeroka gama potencjalnych uzależnień, może pojawić się pytanie: Czy istnieją dobre uzależnienia? Odpowiedź jest jednoznaczna. Nie ma dobrych uzależnień. Każde uzależnienie będące niekontrolowanym przywiązaniem do określonej wartości, powoduje zniewolenie człowieka a to nigdy nie może być dla niego korzystne. Stąd też czynności nawet z natury dobre, jak praca, zdobywanie wiedzy czy nabywanie sprawności - jeżeli stają się "nakazem" (nawet początkowo przyjemnym), któremu nie sposób przeciwdziałać - są uzależnieniem.

Analizując cechy charakterystyczne dla uzależnień, można stwierdzić, że poza odebraniem wolności powodują inne negatywne skutki psychiczne jak:

- zmniejszenie ogólnej aktywności życiowej, zawężenie relacji społecznych, ograniczenie zainteresowania obowiązkami i zadaniami związanymi z pracą zawodową czy rodziną ze zwróceniem szczególnej uwagi i zaangażowania wewnętrznego w kierunku obiektu uzależnień,
- negatywny stan psychiczny spowodowany świadomością istnienia uzależnienia a jednocześnie nieakceptowanie takiego stanu rzeczy, obawą lub niechęcią do rezygnacji ze środków czy działań uzależniających i w efekcie "błędnym kołem".
Po ogólnym scharakteryzowaniu psychicznych skutków uzależnień zasadne jest przedstawienie wyjaśnienia dotyczącego zjawisk alkoholizmu i nakomanii a następnie omówienie mniej znanych, ale istniejących i równie niebezpiecznych uzależnień istniejących we współczesnym społeczeństwie.

UZALEŻNIENIE OD ALKOHOLU I NARKOTYKÓW - wyjaśnienie
Uzależnienie od alkoholu i narkotyków, poza oczywistymi skutkami psychicznymi, powoduje widoczne skutki fizyczne. Wyniszczenie organizmu, prowadzące niekiedy do śmierci, jest charakterystyczne dla zaawansowanego stanu alkoholizmu czy narkomanii. Owe widoczne skutki fizyczne a także z uwagi na zakres i wyjątkową szkodliwość tego rodzaju uzależnień, były od dawna tematem zainteresowań, dociekań i analiz ze strony specjalistów różnych dziedzin. Obecnie zostały już dogłębnie zbadane i szeroko opisane. Również sposoby przeciwdziałania i programy wyjścia są w dużej mierze opracowane. Istnieją ośrodki specjalistyczne i odpowiednio przygotowana kadra zajmująca się uzależnionymi.

Mając na uwadze bardzo szeroki zakres zagadnienia, przekraczający możliwości techniczne artykułu, a uwzględniając jednocześnie stan wiedzy na temat alkoholizmu i narkomanii oraz przeciwdziałania tym uzależnieniom, w niniejszym opracowaniu zagadnienie to nie będzie omawiane. Osobom zainteresowanym w sposób szczególny tym tematem polecamy ogólnie dostępną literaturę specjalistyczną oraz możliwość uzyskania wszechstronnych informacji w tym zakresie w Poradniach Antyalkoholowych, grupach AA lub placówkach Monaru.

UZALEŻNIENIE OD MASS MEDIÓW
Uzależnienie od mass mediów należy rozumieć dwojako:
- Jako uzależnienie od przedmiotów i czynności z nimi związanych,
- Jako uzależnienie od treści przez te media przekazywanych.
W odniesieniu do pierwszego przypadku należałoby zwrócić uwagę na dość powszechne uzależnienie od telewizji charakteryzujące się włączonym odbiornikiem przez cały czas pobytu w domu, traktowanie go jako uprzywilejowanego członka rodziny lub - co gorsze - gościa, który zajmuje najważniejsze miejsce w pokoju, który mówi, kiedy chce i co chce a domownicy, słuchając go, udzielają mu głosu, z czego on skwapliwie korzysta. Ten ironiczny ton może sugerować, że chodzi generalnie o krytykę telewizji. Otóż nie.

Telewizja stanowi ważny, jeśli nie najważniejszy środek przekazu informacji, może być wspaniałym środkiem dydaktycznym, może uczyć, bawić, pomagać, radzić. I jeśli spełnia taką rolę, to jest dobrze. Mówiąc o uzależnieniu od telewizji, mam na uwadze sytuacje wielu godzin spędzonych codziennie przez dzieci i dorosłych przed ekranem odbiornika telewizyjnego. Oglądany program (nie wybiórczo, a co najwyżej przełączając kanały) przykuwa uwagę, co uniemożliwia rozmowę w rodzinie czy jakiekolwiek kontakty, bo powoduje tylko relację telewizor - widz. Kiedy obowiązki, czas pracy w domu czy odrabiania lekcji podporządkowane są telewizji, kiedy posiłki spożywa się w towarzystwie włączonego telewizora a bywa, że w czasie odwiedzin gości też go się nie wyłącza, kiedy towarzyszy dosłownie do ostatnich chwil dnia (jako że istnieje część "widzów", którzy przy włączonym odbiorniku zasypiają), można mówić o symptomach uzależnienia.

Trudno jest ustalić, gdzie leży granica korzystania z telewizji w sposób właściwy, pożyteczny, kontrolowany i planowany a kiedy rozpoczyna się uzależnienie od telewizji. Ale warto zadać sobie pytanie: Ile godzin dziennie spędzam przed telewizorem? Co oglądam i jakie korzyści z tego wynoszę? To pytanie należałoby również zadać dzieciom.
Byłoby dobrze, aby zagadnienie czasu poświęconego na oglądanie telewizji przez dzieci było tematem katechezy czy np. godziny wychowawczej. Zapytajmy dzieci ile godzin dziennie oglądają program TV i wideo a potem spróbujmy to omówić, ocenić i skomentować.
Warto zwrócić uwagę na sygnalizowany przez naukowców bardzo istotny fakt związany z długotrwałym oglądaniem telewizji. Otóż niektóre audycje, szczególnie filmy zajmujące pokaźną część programu, oduczają widzów myślenia. Człowiek wygodnie poddaje się atakującym go obrazom, bezwiednie przyjmuje pokazywane sceny zmieniające się w takim tempie, że analizowanie ich czy ocena jest niemożliwa. Świadomi tego producenci filmowi serwują niekiedy widzom sytuacje urągające podstawowym zasadom logiki i zdrowego rozsądku tychże widzów. A oni to przyjmują, bo nie mają czasu, aby się nad przekazywanymi treściami zastanowić. A treści mogą być różne i można nimi manipulować. Inaczej jest z lekturą, której tempo czytania określa sam korzystający z tekstu, która wymaga przynajmniej wysiłku uruchomienia wyobraźni, ponadto do czytanych treści można wrócić, pomyśleć, chociaż to też jest wysiłek. Może dlatego czytelnictwo maleje. Natomiast filmy serwowane w naszej telewizji najczęściej wysiłku myślenia nie wymagają. Podają gotowe obrazy i rozwiązania.

Drugim rodzajem uzależnienia od mass mediów jest "uzależnienie" od przekazywanych treści: od promowanego tam stylu życia, postaw, wartościowania, kultury (subkultury), tradycji, relacji międzyludzkich, sensacyjek, ploteczek itd. Dotyczy to zarówno telewizji, radia, jak i prasy.
W tej dziedzinie prym wiedzie prasa i to prasa kobieca, obejmująca w Polsce co najmniej 60 tytułów o łącznym nakładzie ponad 20 mln egzemplarzy, co przy populacji 16 mln kobiet powyżej lat 14 powoduje, że każda Polka może wziąć do ręki co najmniej jeden egzemplarz pisma kobiecego [6]. To stanowi jak znaczny wpływ mogą mieć treści przekazywane przez prasę na sposób życia i patrzenie na życie przez polskie kobiety.

Warto odnotować, że "... obecnie prasa kobieca w Polsce zdominowana jest przez kapitał zagraniczny, głównie niemiecki, ale także francuski i amerykański, który albo powołał nowe tytuły, albo dofinansował i zyskał wpływ nad dawnymi" [6]. Ma to niewątpliwie wpływ na treści propagowane w prasie. "Style życia propagowane ... są trudne, a często niemożliwe do pogodzenia z wyznawaną w Polsce powszechnie hierarchią wartości. Prasa ta nie oddaje tradycyjnych przekonań Polaków na temat moralności i godziwego postępowania ... pomaga szybko się z nimi rozstać ... uzasadniając ... że postępowanie moralne jest trudne i przysparza cierpień, cierpień zaś należy unikać za wszelką cenę" [6].
W prasie tej pomija się głębszy sens obyczajów świątecznych w Polsce, nie mówiąc już o sensie religijnym, spłycając je do tradycyjnych potraw czy obrzędów o zabarwieniu folklorystycznym. Częstym tematem reportaży w tej prasie są patologie rodzin ukazujące w drastyczny sposób wynaturzenia i nadużycia seksualne. Opisane sytuacje, wziąwszy pod uwagę ich marginesowy charakter, zafałszowują obraz obyczajowości polskiej sugerując jakoby to były przypadki powszechnie występujące.

Jakże skrzywiony jest obraz polskiego mężczyzny. "... Jawi się jako alkoholik znęcający się nad żoną, prymitywny zwyrodnialec, gwałcący ją i wykorzystujący seksualnie swoje dzieci" [6].
Natomiast obraz kobiety to osoba szukająca własnej przyjemności, poświęcająca wiele czasu i uwagi swojemu wyglądowi traktowanemu jako autonomiczny cel życia, nie zamierzająca się z nikim wiązać ściślej, traktująca dziecko jako zaspokojenie własnych pragnień i potrzeb, przy czym głównym celem jest jej indywidualna kariera. Ten model - niekiedy atrakcyjny - głęboko frustruje kobiety wychowane w innym duchu, tradycji i hierarchii wartości. "Często nie mogą one sprostać podsuwanemu tam ideałowi urody i kobiecości. ... Przyczynia się to do notowanego ... wzrostu zachorowań na nerwice i niektóre choroby psychiczne" [6].

Nieco odmiennym choć zbliżonym tematem jest prasa młodzieżowa wydawana, podobnie jak pisma dla kobiet, przez wydawców zagranicznych. Tematykę tych pism stanowi zazwyczaj muzyka młodzieżowa, sensacyjne informacje dotyczące życia gwiazd muzyki i filmu i tematyka erotyczna czyli seks w różnym wydaniu, głównie w formie rad i "porad". Niektóre pisma specjalizują się w fotoreportażach, za pomocą których przedstawiają intymne perypetie dziewcząt i chłopców "edukując" ich w sferze zachowań seksualnych.
Najbardziej niepokoją takie pisma jak Bravo, Bravo - Girl, Dziewczyna, Popcorn. Są adresowane do młodych ludzi, którzy podlegają wszelkim prawidłom dojrzewania z budzącą się emocjonalnością erotyczną, buntem i sprzeciwem wobec rodziców, wychowawców czy wszelkich autorytetów. Łatwo wtedy podsunąć im inne wzory lansowane np. przez gwiazdy rocka, a zatem wzory najczęściej pełne liberalizacji wobec zachowań seksualnych, tolerancji polegającej na akceptacji wszelkich postaw seksualnych z dewiacjami włącznie.

Nietolerancyjni są oczywiście rodzice i wychowawcy, mający inne zdanie, co owa prasa często podkreśla. Pisma te starają się przejąć rolę drogowskazu postępowania, kreując wzory w osobach idoli muzycznych i filmowych czyli wzory przyjmowane przez młodzież z bezkrytycznym zachwytem. Jest oczywiste, że młody człowiek utożsamia się ze swoim idolem i za wszelką cenę pragnie naśladować go pod każdym względem. Na pojawiające się głosy sprzeciwu wobec przekazywanych przez tę prasę treści i wzorce, wydawcy zasłaniają się dobrem interesu ekonomicznego twierdząc, że "to się właśnie sprzedaje".

Prasa młodzieżowa, przekazywane tam treści i ich wpływ na kształtowanie się psychiki i postaw czytelników stanowią rozległy temat i poważne zagrożenie, któremu należałoby poświęcić osobny artykuł. Tu natomiast ograniczono się do ogólnego jej scharakteryzowania.
Istnieje niewiele pism (np. Droga, Miłujcie się), które rodzice mogliby bez lęku polecić swoim dzieciom. Jednak obserwacje dowodzą, że znaczna część rodziców nie interesuje się tym, co czyta ich dziecko nie zdając sobie sprawy, że kupując czy pozwalając kupić dziecku pisma typu Bravo czy Popcorn, demoralizują swoje dziecko i to za własne pieniądze.
Niewątpliwie duży wpływ na kształtowanie się postaw życiowych ma także charakter programów (głównie filmów) emitowanych w telewizji. Dotyczy to zarówno młodzieży, jak i dorosłych, chociaż młodzież z uwagi na specyfikę niedojrzałej psychiki jest bardziej podatna na propagowane wzorce. A w programach TV wypełnionych w dużej mierze przez tanie, przestarzałe, mało ambitne i "niechodliwe" filmy dominuje kult siły, przemocy, brutalności, agresji i okrucieństwa.

Z przeprowadzonego przez OBOP w styczniu 1997 r. sondażu wynika, że w stosunku do 1993 roku znacznie wzrósł odsetek widzów, którzy czuli się rozdrażnieni nadmierną dawką przemocy i okrucieństwa płynących z ekranu. Okazało się także, że filmy z elementami przemocy mają zdecydowanie więcej przeciwników (dwie trzecie) niż zwolenników. Mimo że widzowie w większości opowiadają się za ograniczeniem liczby filmów zawierających sceny erotyczne bądź brutalne, mimo że wiele stowarzyszeń i organizacji społecznych śle pisma i protesty, podobnie jak setki a nawet tysiące (Lublin) osób prywatnych, nic się w tym zakresie nie zmienia. Jedyną odpowiedzią jest stwierdzenie: Jak się to komuś nie podoba, to nie musi oglądać. To prawda. Ale prawdą jest również to, że telewizja jest środkiem masowego przekazu (opłacanym przez społeczeństwo), masowo oglądanym i to nie tylko przez dorosłych, ale także przez dzieci. Nie jest zatem obojętne jakie treści są tam emitowane. Należałoby zapytać osoby zajmujące się tworzeniem programów telewizyjnych: Czemu mają służyć wzorce przemocy, brutalności i okrucieństwa pokazywane w filmach? Próbki tych wzorców coraz częściej spotykamy i doświadczamy na naszych ulicach, w parkach a nawet boiskach szkolnych. Czy chodzi o to, by było ich coraz więcej?

REKLAMY - PRESJA I WPŁYW
Osobny temat stanowią reklamy, i to zarówno w wydaniu telewizyjnym, radiowym, jak i "planszowym".
Wpływ reklamy na psychikę odbiorcy - bo o to głównie chodzi - jest tematem szeroko zakrojonych badań naukowych. Mechanizm oddziaływania reklamy, rodzaje reklam i ich wpływ na postawy i potrzeby odbiorców, na ich podświadomość i tożsamość są szeroko opisane. Nie wdając się w naukowe rozważania powyższych zagadnień, można stwierdzić, że reklama niewątpliwie wywiera znaczny wpływ na psychikę i z tego względu staje się nie tylko materiałem informującym o danym towarze, ale także promującym w różny sposób rzeczywiste lub nie walory danego produktu czy usługi.

Dobrze, jeżeli reklama pomaga potencjalnemu klientowi niezdecydowanemu lub niedoinformowanemu dokonać wyboru. Ale bywa też, że "... reklama chętnie sięga dla zrealizowania swego celu po środki wprawdzie wprost nie zakazane prawem, jednak etycznie podejrzane. Dotyczy to szczególnie tzw. reklamy wprowadzającej w błąd. Mamy z nią do czynienia wówczas, gdy pod wpływem informacji zawartej w jej treści lub ze względu na jej formy klient dokonuje pożądanego przez reklamującego wyboru, będącego skutkiem błędnego wyobrażenia o rzeczywistości" [8]. Nawet z pobieżnych obserwacji reklam wynika, że w Polsce spotykamy się z wieloma przykładami takiej reklamy.
Reklama niekontrolowana - jak dowodzą badania - może stać się nowym problemem społecznym z negatywnymi konsekwencjami. Ona to oddziałuje na procesy psychiczne, kształtuje postawy i potrzeby, proponuje nowe wartości i nowy styl życia. Natomiast obraz świata lansowany przez reklamy jest obrazem uproszczonym, a jednocześnie stereotypem i tak działając na jednostkę może stanowić zagrożenie dla rozwoju tejże jednostki, upraszczając potrzeby i postawy, utrudniając określenie własnej tożsamości.

Problem "uzależnienia" od reklam dotyczy w jakimś stopniu nas wszystkich. Coraz więcej Polaków ogląda reklamy i kieruje się nimi w swoich wyborach. Problem ten w sposób szczególny dotyczy dzieci, które często nie odróżniając reklam od rzeczywistości odbierają je dosłownie. Według obliczeń psychologów, przeciętnie dziecko może się zetknąć w ciągu roku aż 20 tysięcy razy z różnego rodzaju reklamą telewizyjną, co daje łączny czas prawie trzech godzin tygodniowo. Zatem skala problemu jest duża.

Badania wpływu reklam na dzieci wykazały, że np. obejrzenie reklamy zabawek wyraźnie ukształtowało preferencje i wymagania dzieci w stosunku do towarzyszy zabawy pod kątem posiadania przez nich owych zabawek. Dzieci zaczęły przedkładać posiadanie zabawki nad towarzystwo rówieśników. Podkreśla się również wpływ reklam na brak satysfakcji u dzieci z otrzymanych a nie reklamowanych zabawek i materialistyczną postawę wobec życia [8].

Biorąc pod uwagę wyniki badań wykazujące negatywny wpływ reklam, nasuwa się pytanie: Co robić, by nie ulec ich wpływowi, by rozwijać się zgodnie z własnymi, nie narzuconymi wartościami? Już w 1965 roku H. E. Burt proponował, by nie oglądać, nie słuchać, nie czytać ogłoszeń reklamowych. Rozwiązanie proste a jednocześnie trudne lub wręcz niemożliwe do realizacji. Reklama tak się wcisnęła w życie współczesnego człowieka, że nie jest w stanie się od niej całkowicie uwolnić. Pozostaje zatem tylko próba przyjęcia dużej rezerwy bądź nie zwracania uwagi na reklamy. Ale to dotyczy osób dorosłych. Natomiast jak uchronić dzieci? Proponuje się między innymi organizowanie w ramach zajęć szkolnych lekcji, na których by analizowano z dziećmi treści i formy typowych reklam, poddając je wspólnej ocenie, "krytyce", co pomoże w rozwoju krytycyzmu i może ułatwić obronę przed perswazją reklam.

Mówiąc o reklamach, nie sposób pominąć ewenementu reklamowego (pod względem treści) jaki stanowi zestawienie reklamy papierosów z ostrzeżeniem: "Palenie tytoniu powoduje raka i choroby serca" podpisane: Minister Zdrowia i Opieki Społecznej. To zestawienie informacji Pana Ministra Zdrowia (!) z kolorową, krzyczącą i emanującą radością i wyzwoleniem reklamą papierosów jest tyle śmieszne, co żałosne. Czemu ma służyć ta informacja? Przecież reklama, na którą wydano zgodę zachęca właśnie do palenia. Czy zatem chodzi tylko o pozory i uspokojenie sumienia? Pan Minister zamiast opatrywać reklamy papierosów informacją o skutkach palenia papierosów (powszechnie znanych), powinien w interesie zdrowia społeczeństwa przynajmniej zakazać reklamowania papierosów tzn. zachęcania do palenia. Rozwiązanie proste. Ale czy możliwe do zrealizowania? Prawdopodobnie nie. Bo tak naprawdę to bardziej tu chodzi o ogromne zyski ze sprzedaży papierosów, niż o zdrowie społeczeństwa. Te uwagi o szkodliwości palenia są śmieszne w porównaniu ze skalą reklam. Od plakatów ulicznych o powierzchni ok. 10 m2 do najbardziej "poczytnych" programów telewizyjnych (np. z 23.07.99), gdzie oprócz dwóch reklam papierosów (na 3 pełne strony) oferuje się bardzo atrakcyjne wycieczki zagraniczne i mnóstwo cennych nagród dla palaczy!!
Żałosne jest to, że Minister Zdrowia (?!), podpisując ową uwagę, jednocześnie swoim autorytetem firmuje takie "dzieła" jakimi są reklamy papierosów, papierosów szkodzących zdrowiu. Jeżeli zakaz dotyczy reklamy narkotyków, dlaczego nie może dotyczyć papierosów?

UZALEŻNIENIE OD GIER KOMPUTEROWYCH
Jeżeli relacja osoby do komputera odpowiada cechom uzależnienia, to skutki takiej relacji są podobne do skutków wynikających z każdego innego uzależnienia.
Należałoby zwrócić większą uwagę na uzależnienia od treści i postaw utrwalanych w umysłach szczególnie dzieci korzystających z gier komputerowych.
Gry komputerowe stanowią jedną z najliczniej reprezentowanych grup oprogramowania. Ogromna liczba potencjalnych klientów sprawia, że produkcja coraz to nowszych, także bezwartościowych lub zgoła deprawujących gier, to gigantyczny przemysł. Dostępność gier sprawia, że stają się one niekiedy jedynym przeznaczeniem wielu domowych komputerów. Istnieją gry, które umożliwiają szczególnie młodym ludziom obycie się z komputerem, zdobywanie sprawności, refleksu, spostrzegawczości, mające walory edukacyjne, poznawcze a także dające dobrą rozrywkę również dorosłym.
Częściej jednak w grach dominują lub są wręcz jedynym tematem elementy brutalności, agresji i okrucieństwa. Obcowanie młodego człowieka, szczególnie przez dłuższy czas z tak drastycznymi obrazami nie może pozostać bez śladu.
Nie sposób omówić czy nawet wymienić gier, które zawierają elementy o negatywnym wpływie na psychikę młodego człowieka. Ogromnie szkodliwe a jednocześnie bardzo rozpowszechnione są gry z gatunku "bij - zabij" oferowane niezależnie od klasy sprzętu. Grą przodującą w nauce nienawiści i zemsty jest zapewne Wolfenstein a osiągnięciem ekstremalnym DOOM z ogromnym wyrazistym okrucieństwem oraz elementami satanistycznymi i masońskimi.

Ogromnym zagrożeniem dla człowieka jest komputerowa możliwość tzw. wirtualnej rzeczywistości (VR - virtual reality) już dziś określana mianem narkotyku XXI wieku. Dokonując porównania skutków wchodzenia w VR ze skutkami tradycyjnych narkotyków twierdzi się, że w przypadku, gdy tradycyjne narkotyki wymagają aktu ich przyjęcia, rzeczywistość wirtualna wymaga jedynie przyzwolenia i nie zatruwając organizmu toksycznie, jeszcze bardziej zniewala jej użytkowników [7].
VR jest technologią umożliwiającą wejście i działanie w świecie wygenerowanym przez komputer, a dzięki specjalnym efektom tak przedstawionym, że wydaje się rzeczywisty. Grający wierzą, że rzeczywistością jest to, w czym biorą udział. Ta możliwość "bycia jak Bóg", zastosowana w grze VR dodatkowo do działań przestępczych lub wojennych, podwójnie negatywnie wpływa na grających. Nic też dziwnego, że po skończonej grze wiele osób skarży się na bóle i zawroty głowy [9].

Wśród gier są również programy pornograficzne. Dziś można już mówić o komputerowym przemyśle erotycznym. Od najprostszych zestawów obrazków po bardzo rozbudowane gry erotyczne i tzw. cyberseksy. Pornograficzne filmy interakcyjne są najnowszym przebojem na rynku wydawnictw cyberseksu. W sprzedaży istnieje już np. sex machine, urządzenie do uprawiania "wirtualnego seksu". Zaprogramować należy w komputer parametry partnera a biosensory zapewniają pełną symulację oczekiwanych doznań erotycznych.

Reasumując zagadnienie uzależnienia od gier komputerowych należy z przykrością stwierdzić, że niewielka jest grupa użytkowników programów dokonujących selekcji. Stąd też niektóre gry zamiast ubogacać i rozwijać człowieka, hamują rozwój, spłycają i często uzależniają od uzyskiwanych doznań.

Mając na uwadze ogromny wpływ gier komputerowych szczególnie na rozwój młodego organizmu, należy podkreślić, iż rodzice powinni się orientować, czym zajmują się ich pociechy. Dla niektórych rodziców kilkugodzinne (?!) siedzenie dziecka przed ekranem monitora jest wystarczającym powodem do dumy, bez zadania sobie trudu sprawdzenia, co je aż tak zainteresowało.
Rodzice winni sobie uświadomić, że zbyt długie i częste niekontrolowane kontakty z komputerem mogą grozić uzależnieniem charakteryzującym się następującymi objawami [9]:

- Dziecko symuluje naukę i pod pozorem, że musi się czegoś nauczyć, bawi się komputerem;
- Unika typowych zabaw z rówieśnikami, wybiera tylko tych, którzy mają komputer i z którymi może o tym porozmawiać;
- Ma objawy nerwicy: poci się, ma kłopoty z koncentracją uwagi, snem (bezsenność w nocy i równocześnie senność w ciągu dnia), irytacja w przypadku zabronienia korzystania z komputera, wybuchy niekontrolowanej agresji.
Wydaje się, że zagadnienia doboru i korzystania z gier i programów komputerowych - z uwagi na szeroki ich zasięg wśród dzieci i młodzieży a jednocześnie istniejące zagrożenia - winny być tematem dyskusji katechetów i wychowawców z rodzicami a także lekcji z dziećmi.

UZALEŻNIENIE OD PORNOGRAFII
Zagadnienie uzależnienia od pornografii zostało wcześniej omówione w artykule Zagrożenia w dziedzinie płciowości - pornografia zamieszczonym w nr 7-8 "Katechety" szeroko ujmującym problem pornografii.
Opierając się na wynikach badań opublikowanych w bogatej fachowej literaturze medycznej, przedstawiono tam wpływ jaki wywiera pornografia na psychikę i zachowania ludzi. Już pobieżna analiza tych wyników i skutków pod kątem uzależnień pozwoliła na stwierdzenie, że "... pornografia będąca materiałem do łatwego podniecenia seksualnego potrafi uzależnić człowieka i budzić w nim pragnienie coraz większej jej konsumpcji. Na początku, tak jak słaby narkotyk nie wygląda na bardzo groźny, ale otwiera drzwi do mocniejszych narkotyków" [5].
Omówiono także wyniki badań wpływu pornografii na psychikę ludzi, przeprowadzonych przez psychologa klinicznego prof. V.B. Cline, od wielu lat zajmującego się zagadnieniami skutków pornografii. Z badań tych niezbicie wynika, że zainteresowanie pornografią z czasem przeradza się w uzależnienie. Jak twierdzi prof. Cline "Podejmując te zachowania, mężczyźni ci często popadali w stan zależności, z którego nie potrafili się wydostać niezależnie od tego jak negatywne dla ich życia były konsekwencje takiego postępowania" [3].

UZALEŻNIENIE OD NIKOTYNY
Problem palenia został już w niniejszym artykule poruszony przy okazji omawiania wpływu reklam na postawy ludzi. Teraz ujęcie szersze.
Początkowo palenie było dobrze widzianym w eleganckim towarzystwie zwyczajem, gestem świadczącym o dobrych manierach, wysokiej klasie, kulturze i zamożności. Później stało się powszechną używką. Dla młodzieży papierosy zawsze były atrybutem dorosłości. Zazwyczaj palenie wśród młodzieży wpierw staje się stylem, sposobem dowartościowania siebie a później uzależnieniem.
O szkodliwości palenia mówi się głośno w świecie od ponad 15 lat. W Polsce też pojawiały się nieśmiałe tendencje walki z nałogiem palenia. Pozytywnym działaniem w tym zakresie jest wprowadzenie zakazów palenia w środkach komunikacji, urzędach, lokalach, miejscach pracy itd. a także wyznaczenie miejsc, w których palenie jest możliwe. Szersza świadomość społeczna skutków palenia spowodowała w Polsce - podobnie jak w USA i Europie Zachodniej - zmniejszenie liczby palących. Również wiele osób uzależnionych od nikotyny uwolniło się od tego nałogu (chociaż wymagało to niekiedy wielkiego trudu).
Niepokojąca jest ciągle trwająca, jeżeli nie rosnąca tendencja do palenia wśród młodzieży. Nowością jest gwałtowny wzrost palenia wśród dziewcząt. Nie ulega wątpliwości, że ogromny wpływ ma tu lansowany w pismach dla dziewcząt i kobiet "styl życia" na luzie, wzorzec kobiety współczesnej, wyzwolonej, radosnej, z atrybutem tej postawy ... papierosem (?).

Zmniejszenie popytu na papierosy w krajach Europy Zachodniej spowodowało wielką inwazję reklamową producentów wyrobów tytoniowych na kraje Środkowej i Wschodniej Europy, upatrując tu rynku zbytu poprawiającego słabnącą koniunkturę.
Nie jest tajemnicą, że ze sprzedaży papierosów czerpie ogromne zyski również budżet państwa i to zapewne tłumaczy niechęć do zdecydowanego działania zmierzającego do zmniejszania osób wpadających w nałóg. Likwidacja reklam papierosów - o czym już wcześniej pisano - winna być jednym z takich działań. Brak wyraźnych i zdecydowanych przedsięwzięć w tym zakresie świadczy o wyższości celów gospodarczych (finansowych) nad społecznymi (zdrowiem psychicznym i fizycznym społeczeństwa).
Postawa zainteresowanych takim stanem osób czy instytucji nie zwalnia rodziców, katechetów, wychowawców i wszystkich, którym zależy na zdrowym i wolnym społeczeństwie, od wszelkich działań wychowawczych i edukacyjnych wśród dzieci i młodzieży lansujących inny, zdrowy sposób życia, ukazując wyraźnie negatywne skutki palenia z uzależnieniem włącznie.

UZALEŻNIENIE OD PRACY
Wśród uzależnień, które zaznaczyły się wyraźnie w ostatnich latach w naszym społeczeństwie jest uzależnienie od pracy zwane pracoholizmem. Zmiany gospodarcze i ekonomiczne zachodzące w naszym kraju dały wielu ludziom możliwość wykazania się własną inwencją i zdolnościami organizacyjnymi. To spowodowało, że część osób - szczególnie podejmujących samodzielną działalność gospodarczą - potraktowała pracę jako podstawowy cel życia, dający (przynajmniej na początku) wiele satysfakcji.

Tendencja całkowitej realizacji siebie przez pracę dotyka częściej mężczyzn niż kobiety, co jest uzasadnione cechami "modelu psychicznego" mężczyzny. Ponadto w mentalności wielu Polaków, człowiek ciągle zajęty, z telefonem komórkowym przy uchu, ze stosem papierów w ręce, nie mający na nic czasu, był wzorcem z "Zachodu", powiewem wielkiego świata biznesu i modelem, który chciano naśladować, podnosząc swój prestiż i pozycję społeczną. Dla innych osób podstawowym powodem była chęć wzbogacenia się. Od dawna zresztą znane jest powiedzenie, że pieniądze są jak narkotyk i sytuacje "robienia pieniędzy dla pieniędzy" nie są niczym nowym. Jest to typowy przykład uzależnienia od pieniędzy. One stają się celem samym w sobie.
Człowiek wpadający w uzależnienie od pracy, bez względu na powód i okoliczności, sam będąc niewolnikiem zakładu pracy czy podjętej działalności, unieszczęśliwia innych - głównie rodzinę, ponieważ nie ma dla niej czasu - wobec czego jest wyłączony z zadań i obowiązków związanych z założeniem, funkcjonowaniem i utrzymaniem (nie tylko materialnym) rodziny. W psychologii małżeństwa funkcjonuje powiedzenie iż często "mąż zdradza żonę z pracą", wskazując jednocześnie, że jest to jeden z poważnych powodów konfliktów dotykających współczesne rodziny.

Uzależnienie od pracy, zawężając pole działania, faktycznie ogranicza psychicznie człowieka tylko do konkretnej działalności, czyni go niezdolnym do aktywności społecznej, do zauważania potrzeb innych, empatii, wywiązywania się z obowiązków wykraczających poza pracę zawodową. Pracoholizm powoduje takie same negatywne skutki, jak każde inne uzależnienie.

ZAKOŃCZENIE
W początkowej części niniejszego artykułu sygnalizowano, że niemal każda relacja może stać się uzależnieniem. Najistotniejsze jest odniesienie człowieka do danego przedmiotu, substancji czy działania. Jeżeli ta relacja jest potrzebą, której trudno się oprzeć czy wręcz przymusem staje się uzależnieniem czyli zniewoleniem człowieka, odbierając mu możliwość decyzji, możliwość wyboru, zatem zagrażając wolności.
Szerokie możliwości sytuacji, w których może pojawić się uzależnienie, jak i znaczny wpływ okoliczności sprzyjających powstawaniu nałogu powoduje, że istnieje duża różnorodność uzależnień. Podkreśla się, że nigdy uzależnienie nie powstaje nagle, bez "udziału" człowieka, wbrew jego woli, niejako poza nim. Mogą zaistnieć sprzyjające okoliczności i warunki, jednak zawsze uzależnienie zależy od danego, konkretnego człowieka.

W niniejszym artykule ograniczono się do przedstawienia uzależnień najczęściej występujących, chociaż nie zawsze dostrzeganych i nie zawsze traktowanych poważnie. Uzależnienia od alkoholu i narkotyków - mimo zrozumienia skali i wagi problemu (co zresztą podkreślano) - w tym opracowaniu pominięto z uwagi na ogólną znajomość zagadnienia i mnogość materiałów poświęconych tej tematyce. Skupiono się raczej na uzależnieniach występujących we współczesnym społeczeństwie, mających także znaczny negatywny wpływ na psychikę człowieka a tym samym na całe życie.
Intencją autora było zasygnalizowanie tego istotnego elementu patologii społecznej a szczególnie zmobilizowanie rodziców, katechetów i wychowawców do podjęcia wszechstronnych działań, wykorzystując swój bezpośredni kontakt z dziećmi i młodzieżą, działań zmierzających do uchronienia dzieci przed wpadnięciem w jakikolwiek nałóg. Ważne jest, aby przekonać młodych ludzi o szkodliwych skutkach uzależnień, które - jak potwierdzają badania i obserwacje - mają wpływ na całe, także dorosłe życie.


Literatura:
1. Katechizm Kościoła Katolickiego, Pallottinum 1994.
2. Ks. W. Majkowski, Społeczny kontekst uzależnień, "Studia nad Rodziną" ATK 2 (1998).
3. V. B. Cline, Skutki pornografii, "Human Life International", Europa - Gdańsk 1996.
4. Ks. W. Bołoz, Rodzinne uwarunkowania uzależnień, "Nauki o rodzinie", ISNaR ATK 1995.
5. T. Jakubowski, Zagrożenia w dziedzinie płciowości - pornografia, "Katecheta" 7-8/1999.
6. Pełnomocnik Rządu do Spraw Rodziny, Raport o sytuacji polskich rodzin, Kancelaria Prezesa RM, Biuro Pełnomocnika Rządu do Spraw Rodziny, Warszawa 1998.
7. J. M. Jackowski, Media: Pomoc czy zagrożenie w wychowaniu, "Studia nad Rodziną" ATK 1 (1997) 1.
8. M. Obrębska, Psychologiczne konsekwencje reklamy w Psychologia - rozwiązywanie problemów społecznych, Poznań 1998.
9. H. Noga, Zagrożenie wolności człowieka przez programy komputerowe, "Studia nad Rodziną" ATK 2 (1998).

Katecheta 9/99

Tadeusz Jakubowski


  UZALEŻNIENIA A PODEJMOWANIE DECYZJI

 

1. Zdolność człowieka do podejmowania decyzji
Być człowiekiem to być kimś wolnym, czyli zdolnym do podejmowania decyzji. Zwierzęta nie dysponują wolnością i dlatego całkowicie podlegają instynktom, popędom oraz prawom ewolucji. Natomiast człowiek nie jest zdeterminowany ani instynktami, ani żadnymi innymi naciskami zewnętrznym czy wewnętrznymi. Z tego powodu jako jedyna istota na tej ziemi człowiek nie jest bezwolną cząstką ewoluującej przyrody, lecz tworzy historię. Decyzje, które podejmuje, określają nie tylko kształt jego życia osobistego i rodzinnego, ale w jakimś stopniu wpływają na dzieje określonych środowisk i społeczności. Kształtują oblicze tej ziemi. Niektórzy ludzie są zdolni do podejmowania tak ważnych i tak brzemiennych w skutki decyzji, że potrafią zmieniać kierunek historii i wpływać - pozytywnie lub negatywnie - na losy całych narodów i pokoleń.

Dojrzałe podejmowanie decyzji to sztuka dokonywania trafnych wyborów. Żaden człowiek nie może uniknąć podejmowania decyzji, gdyż codzienne życie stawia nas nieustannie wobec faktów i wydarzeń, które wymagają od nas zajęcia jakiejś postawy czy dokonania określonych wyborów. Jednak z podejmowaniem decyzji w sensie ścisłym mamy do czynienia tylko wtedy, gdy takie decyzje podejmuje człowiek w sposób świadomy, celowy i dobrowolny. Oznacza to, że przed podjęciem decyzji dostrzega on alternatywne możliwości działania w danym momencie, że w podejmowaniu decyzji kieruje się jasno określonym celem oraz że czyni to w sposób wolny, a zatem nie przymuszony ani naciskami zewnętrznymi (np. w postaci szantażu) ani wewnętrznymi (np. w postaci różnego rodzaju nałogów czy zaburzeń psychicznych). Innymi słowy wolność to zdolność podejmowania decyzji w oparciu o świadomość tego, co się czyni oraz o świadomość motywów, dla których się to czyni, a także w oparciu o świadomość skutków własnego postępowania. Wolność ludzka nie oznacza całkowitej dowolności działania, gdyż realizuje się w ramach możliwości materialnych i psychospołecznych, właściwych człowiekowi.

Odpowiedzialne podejmowanie decyzji to zatem zdolność dokonywania świadomego i wolnego wyboru, który jednak nie jest wyborem dowolnym. To zdolność decydowania w oparciu o przyjęty system wartości i celów. W praktyce oznacza to zdolność wybierania między tym, co w danej sytuacji jest wartościowsze, a tym, co łatwiejsze, co bardziej spontaniczne czy co czyni większość ludzi w danym środowisku. Poszczególne decyzje powinny być zatem zgodne z całym projektem życia danej osoby. Podejmowanie decyzji jest przecież podstawowym sposobem, w jaki człowiek realizuje samego siebie.

2. Uwarunkowania ludzkich decyzji
Od początku swojej historii, od czasu dramatu grzechu pierworodnego człowiek przekonuje się, że jego zdolność podejmowania decyzji i dokonywania wyborów jest nie tylko jednym z wyznaczników jego wielkości i wyjątkowości, ale że jest też źródłem poważnych zagrożeń. Podejmowanie decyzji podlega bowiem różnorakim uwarunkowaniom zewnętrznym i wewnętrznym, które mogą zaburzać ten proces, a nawet prowadzić do utraty wolności przez daną osobę. Z tego względu nie wszystkie decyzje dokonywane przez człowieka mają tę samą wartość. Także wtedy, gdy są one podejmowane w sposób zamierzony i dobrowolny. Nawet wtedy bowiem człowiek może dokonywać wyborów błędnych, a nawet zupełnie szkodliwych. Jest on kimś jedynym na tej ziemi, kto potrafi skrzywdzić nie tylko innych, lecz także samego siebie. Nie czyni tego żadne zwierzę, ani żadna roślina. Skoro człowiek może błędnie korzystać ze zdolności decydowania, to znaczy, że zdolność ta nie rozwija się w sposób automatyczny i bez wysiłku, lecz że - jak wszystko, co jest w człowieku - powinna zostać włączona w proces wychowania oraz samowychowania. Rodzaj i wartość podejmowanych decyzji jest jedną z wypadkowych osobowości i stopnia dojrzałości danego człowieka. Podejmowanie decyzji następuje bowiem zawsze w kontekście całej osobowości i sytuacji egzystencjalnej poszczególnych ludzi.

To nie jakaś abstrakcyjna wolna wola podejmuje decyzje, lecz konkretny człowiek. Jego niedojrzałość w jakiejkolwiek dziedzinie życia powoduje zatem trudności także w podejmowaniu decyzji. Pierwsza forma niedojrzałości to chroniczne niezdecydowanie, czyli niezdolność do podejmowania decyzji nawet w błahych sprawach. Współczesny człowiek charakteryzuje się tym, że ma szczególne trudności z podejmowaniem decyzji na całe życie. Do tego typu decyzji są bowiem zdolni jedynie ci ludzie, którzy odkryli sens swojego życia i którzy kierują się dojrzałą hierarchią wartości. Druga - obok niezdecydowania - forma niedojrzałości to podejmowanie decyzji błędnych i nieodpowiedzialnych. Podejmowanie tego typu decyzji jest w naszych czasach nie tylko rezultatem słabości czy naiwności poszczególnych osób, ale także wynikiem negatywnych nacisków kulturowych. Naciski te są do tego stopnia groźne, że cywilizację, w której żyjemy, można nazwać nie tylko cywilizacją śmierci, ale także cywilizacją zaprogramowanego zniewolenia.

3. Mity o ludzkiej wolności

Współczesna cywilizacja promuje naiwne czy wręcz utopijne wizje ludzkiej wolności. Jednym z typowych mitów w tej dziedzinie jest utożsamianie wolności zewnętrznej z wolnością wewnętrzną. Wielu ludzi jest przekonanych, że wystarczy przezwyciężyć społeczno-polityczny system zniewolenia, czyli osiągnąć wolność zewnętrzną, prawną, aby automatycznie żyć w wolności wewnętrznej. Tymczasem przezwyciężenie zewnętrznych ograniczeń wolności (politycznych, ekonomicznych, społecznych, itd.) jedynie ułatwia realizację wolności wewnętrznej, ale nie gwarantuje, że dana osoba taką wolność osiągnie. Okazuje się, że w systemach totalitarnych wiele osób potrafi ochronić wolność wewnętrzną mimo braku wolności zewnętrznej. Natomiast to właśnie we współczesnych demokracjach liberalnych miliony ludzi jest zniewolonych różnego rodzaju uzależnieniami.

Drugim groźnym mitem jest traktowanie ludzkiej wolności jako wartości absolutnej. W praktyce oznacza to odrywanie wolności od wymagań miłości i prawdy, od norm moralnych, prawnych czy społecznych. Człowiek tak opacznie rozumiejący wolność sądzi, że być wolnym to czynić wszystko to, na co ma się w danym momencie ochotę. Gdyby taka była natura ludzkiej wolności, to najbardziej wolne byłyby małe dzieci, a także ludzie chorzy psychicznie i przestępcy, gdyż te grupy osób kierują się rzeczywiście zasadą: robię to, czego chce moje ciało i emocje, co przychodzi mi spontanicznie, co mi się subiektywnie podoba, co nie wymaga wysiłku ani dyscypliny. W czasie spotkań z ludźmi młodymi, którzy prezentują powyższy sposób myślenia na temat wolności, odnotowuję bardzo znamienny fakt. Otóż ich aspiracjom, by robić to, co chcą i by być wolnym od wszelkich norm moralnych, prawnych czy społecznych nie towarzyszy aspiracja, by być równie wolnym od lenistwa, alkoholu, papierosów, narkotyków, agresji, pornografii czy telewizji. Interpretowanie własnej wolności jako uwolnienie się od zobowiązań płynących z prawdy i miłości oznacza zwykle próbę ukrywania przed samym sobą faktu, że dany człowiek utracił zdolność życia w wolności.
Kolejnym mitem na temat ludzkiej wolności jest twierdzenie, że wolność oznacza powstrzymywanie się od wszelkich zobowiązań. Mamy wtedy do czynienia z iluzją wolności, czyli z wolnością wyłącznie teoretyczną, która nie jest zdolna do wypowiedzenia się w konkretnym działaniu. Tymczasem z wolnością jest tak, jak z pieniędzmi. W obydwu przypadkach mamy bowiem do czynienia z wartościami względnymi. Rzeczywiście posiadamy tylko te pieniądze, które wydajemy. Zamieniamy wtedy symbol na realne dobra. Podobnie jesteśmy wolni tylko na tyle, na ile potrafimy ?stracić? naszą wolność, czyli wykorzystać ją do podejmowania zobowiązań. To właśnie zdolność decydowania się na podjęcie określonych zobowiązań oraz wierność podjętym zobowiązaniom to najważniejsze przejawy i sprawdziany ludzkiej wolności.

4. Uzależnienia: współczesne niewolnictwo
Zdolność podejmowania decyzji dojrzałych i odpowiedzialnych w największym stopniu ogranicza to wszystko, co niszczy ludzką świadomość i wolność, a także to, co redukuje ludzkie aspiracje i pragnienia. Żyjemy w cywilizacji, która programowo okalecza świadomość i wolność człowieka, a także horyzonty jego pragnień oraz aspiracji. Największym zagrożeniem świadomości jest uleganie ideologiom, zwłaszcza tym, które stawiają człowieka w miejsce Boga, tolerancję i demokrację w miejsce miłości i prawdy, a mit o istnieniu łatwego szczęścia w miejsce czujności i zdrowego rozsądku. W konsekwencji współczesny człowiek ma tendencję, by uciekać od świata obiektywnych faktów w świat subiektywnych przekonań i miłych iluzji. Prowadzi to do życia w ignorancji oraz do naiwnego przyjmowania modnych ideologii.

Z drugiej strony dominująca na naszym Kontynencie cywilizacja programowo okalecza również ludzką wolności, gdyż promuje filozofię doraźnej przyjemności oraz stara się wytworzyć w człowieku sztuczne potrzeby. Chodzi bowiem o ukształtowanie takiego człowieka, który będzie chciał coraz więcej mieć, ale nie będzie aspirował do tego, by coraz bardziej być kimś kochającym, dojrzałym i wolnym. Typowe dla cywilizacji postmodernizmu jest zatem drastyczne ograniczenie i wypaczenie ludzkich pragnień, ideałów i aspiracji, by człowiek był w coraz większym stopniu bezkrytycznym konsumentem produktów, jakie wytwarza współczesna ekonomia. Także wtedy, gdy są to produkty fizycznie, psychicznie czy moralnie toksyczne (np. alkohol, narkotyk, nikotyna, leki psychotropowe, tabletki antykoncepcyjne, pornografia, prostytucja, filmy przemocy, prymitywne czasopisma, chora "sztuka" i ?kultura?). Ludzka wolność zostaje ograniczona czy zdeformowana w takim stopniu, w jakim są zdeformowane, ograniczone czy iluzoryczne ludzkie dążenia, aspiracje i pragnienia.

Efektem cywilizacji, która wypacza ludzką świadomość i wolność oraz zawęża ludzkie pragnienia i aspiracje, staje się popularyzowanie życia miernego, prymitywnego, życia opartego na tym, co ktoś posiada (nawet za cenę zdrowia czy sumienia), a nie na tym, kim ktoś się staje. W tej sytuacji nie może dziwić fakt, że coraz więcej ludzi popada w kryzys życia, agresję, rozpacz, zniechęcenie i różnorakie uzależnienia. Okazuje się, że demokracja budowana poza miłością i prawdą, staje się podłożem nie tylko cywilizacji śmierci, ale także cywilizacji uzależnień. Wchodzenie na drogę współczesnych form zniewolenia stało się na naszym Kontynencie zjawiskiem powszechnym. Miliony osób w Europie są uzależnione od alkoholu, narkotyków, papierosów, od jedzenia i seksu, od agresji i lęku, od pieniędzy i hazardu, od pracy i władzy, od telewizji, komputerów i Internetu, a także od wielu innych rzeczy, sytuacji czy doznań Ludzie żyjący we współczesnych demokracjach stali się niemal synonimem człowieka uzależnionego i zniewolonego.

5. Uzależnienia radykalnym zagrożeniem wolności
Człowiek uzależniony podlega tym wszystkim uwarunkowaniom, które ograniczają lub zupełnie paraliżują jego zdolność do podejmowania dojrzałych decyzji. Trzeba pamiętać, że problemy z podejmowaniem racjonalnych decyzji nie zaczynają się dopiero w zaawansowanej fazie choroby (np. alkoholizmu czy narkomanii), ale pojawiają się już w fazie wchodzenia w uzależnienia i nałogi. Wkraczanie na drogę uzależnień nie jest bowiem nigdy sprawą przypadku. Przeciwnie, nadużywanie alkoholu lub sięganie po narkotyk lub inne substancje psychotropowe to skutek życia miernego oraz konsekwencja kierowania się filozofią doraźnej przyjemności. Wspólną cechą alkoholu, narkotyku i innych substancji psychotropowych jest to, że ułatwiają one człowiekowi życie w świecie iluzorycznych przekonań, wypaczonych wartości i pozornych więzi. Substancje psychotropowe mają władzę zniekształcania naszych stanów świadomości oraz naszych stanów emocjonalnych. Sięganie po tego rodzaju substancje jest wyrazem szukania łatwego szczęścia, które nie istnieje. Jest uleganiem iluzji, że można poprawić sobie nastrój nie zmieniając własnej sytuacji życiowej oraz nie korygując dotychczasowych zachowań. Każde uzależnienie jest dążeniem do iluzorycznego szczęścia i pojawia się tam, gdzie brakuje szczęścia rzeczywistego.

Iluzji szczęścia i satysfakcji chwyta się człowiek wtedy, gdy w sposób bolesny (choć zwykle nieświadomy) doświadcza, że droga, jaką do tej pory kroczył, prowadzi go donikąd i gdy nie ma dość odwagi, siły lub kompetencji, by uznać ten fakt oraz by radykalnie zmienić swój sposób postępowania. Uzależniony to zatem ktoś, kto ma najpierw problem z życiem i z osobistą dojrzałością, a dopiero później problem z nadużywaniem alkoholu, z sięganiem po papieros, narkotyk czy inne substancje psychotropowe. Tego typu człowiek jest przekonany, że aby żyć, trzeba pić. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że najpierw trzeba bardzo okaleczyć swoje człowieczeństwo i zdradzić własne powołanie, aby tak właśnie żyć. Poważne ograniczenie ludzkiej świadomości i wolności pojawia się zatem zanim dany człowiek podejmie decyzję, by szukać ?pomocy? w alkoholu czy narkotyku. Innymi słowy zanim dany człowiek podejmie błędne decyzje w odniesieniu do substancji, które oszukują, uzależniają i zabijają, podejmuje najpierw inne błędne decyzje, które świadczą o jego niedojrzałości i prowadzą do kryzysu życia.

Ograniczenie ludzkiej świadomości i wolności, a przez to zawężenie zdolności do podejmowania racjonalnych i odpowiedzialnych decyzji pojawia się zatem wcześniej niż uzależnienia. Jest natomiast rzeczą oczywistą, że wchodzenie w kolejne fazy uzależnienia w jeszcze większym zakresie ogranicza, a nawet uniemożliwia podejmowanie świadomych i odpowiedzialnych decyzji. Dzieje się tak z powodu działania mechanizmów, którym podlega człowiek uzależniony. Mechanizmy te mają charakter uniwersalny, gdyż występują we wszystkich rodzajach uzależnień. Przyjrzyjmy się tym mechanizmom na przykładzie alkoholizmu, który jest najczęstszą formą uzależnień w naszym kraju. Podstawowym mechanizmem choroby jest system nałogowego regulowania uczuć za pomocą określonej substancji chemicznej czy określonego bodźca, w tym przypadku za pomocą alkoholu. Oznacza to, że w sytuacji niepokoju czy pustki życiowej człowiek uzależniony w automatyczny sposób sięga po ten napój, aby zapomnieć o tym, co go niepokoi lub aby choćby na chwilę poprawić sobie nastrój i wyciszyć niepokojące go emocje. Gdy człowiekiem rządzą tego typu zachowania automatyczne, wtedy traci on zdolność podejmowania decyzji i staje się niewolnikiem nałogu.
Uzależnienie emocjonalne prowadzi do uzależnienia intelektualnego. Emocje ?zakochane? w alkoholu (lub w jakiejś innej substancji czy bodźcu) nie eliminują zdolności myślenia, lecz czynią coś jeszcze bardziej groźnego. Mianowicie podporządkowują sobie umysł i posługują się nim dla zaspokojenia własnych patologicznych celów i potrzeb. W konsekwencji każdy uzależniony to ktoś, kto nałogowo oszukuje samego siebie. W przypadku alkoholizmu oszukiwanie samego siebie przejawia się w podwójny sposób: poprzez system iluzji oraz poprzez system zaprzeczeń. System iluzji polega na tym, że uzależniony łudzi się, iż nie jest uzależniony od alkoholu. Jest też subiektywnie przekonany, że w każdym momencie może przestać sięgać po tę substancję, jeśli tylko uzna to za stosowne. System iluzji jest tak silny, że okłamywanie samego siebie w tej dziedzinie okazuje się nie tylko silniejsze niż oczywiste fakty, ale też silniejsze niż śmierć. Ponad 90% alkoholików oszukuje się tak długo, aż umrze. Z kolei system zaprzeczeń oznacza, że człowiek uzależniony neguje jakikolwiek negatywny wpływ alkoholu na jego życie, a także jakikolwiek związek między piciem alkoholu a przeżywanymi trudnościami życiowymi. Nawet wtedy, gdy alkoholik zniszczył już swoje zdrowie, gdy został zwolniony z pracy, gdy doprowadził do rozpadu swojej rodziny, czy gdy stracił prawo jazdy za kierowanie samochodem po pijanemu, w dalszym ciągu jest subiektywnie przekonany, że te wydarzenia nie świadczą o tym, iż nadużywa alkoholu albo że powinien przestać pić, jeśli chce, aby jego sytuacja życiowa zmieniła się na lepsze.

System nałogowego oszukiwania samego siebie jest tak silny, że logiczna dyskusja z uzależnionym nie jest w ogóle możliwe. Wspomniałem wcześniej, że w większości przypadków nawet bliska perspektywa śmierci nie uwalnia alkoholika czy narkomana od manipulowania własną świadomością. Tym bardziej nie przekonają go najbardziej nawet precyzyjne argumenty, których można użyć w dyskusji z chorym. W tej sytuacji próba logicznego przekonania go, że jest uzależniony i że powinien podjąć abstynencję, jedynie prowokuje chorego do tego, by wzmacniał swój system iluzji i zaprzeczeń.
Sytuacja uzależnionego jest zatem zupełnie dramatyczna. Z jednej strony uzależnienie emocjonalne paraliżuje jego wolność i drastycznie zawęża pragnienia oraz aspiracje. Z drugiej strony nałogowe oszukiwanie samego siebie zupełnie zniekształca jego świadomość i sprawia, że chory nie jest w stanie uznać prawdy o sobie. W konsekwencji nie ma szans na podejmowanie rozsądnych i świadomych decyzji. Stopniowo w coraz większym stopniu staje się bezwolnym wykonawcą chorobliwych reakcji i zachowań, które prowadzą do śmierci.

6. Odzyskiwanie wolności przez uzależnionych

Z powodu drastycznego ograniczenia wolności i świadomości, a także skrajnego zawężenia pragnień i aspiracji człowiek uzależniony nie może pomóc samemu sobie. Nie jest w stanie własną mocą zdobyć się na rozważne decyzje, które dałyby mu szansę na wyjście z kręgu uzależnienia. Pozostawiony sam sobie będzie w niezauważalny zwykle dla siebie sposób zmierzał do śmierci. W tej sytuacji powstrzymanie choroby i uratowanie się od śmierci jest możliwe tylko wtedy, gdy nadejdzie pomoc z zewnątrz. W Trzecim Kroku programu Anonimowych Alkoholików prawda ta jest wyrażona w następujący sposób: "Uwierzyliśmy, że siła większa od nas samych może przywrócić nam zdrowie". Czasami tą siłą wyższą i punktem wyjścia w wyzwoleniu się z nałogu jest niezwykle intensywne spotkanie z Bogiem. W czynnej fazie każdego uzależnienia bezpośrednie doświadczenie Boga i Jego przemieniającej miłości jest jednak czymś wyjątkowo rzadkim i graniczy z cudem. W tej sytuacji w ogromnej większości przypadków potrzebna jest mediacja ludzka, czyli mądra postawa najbliższego środowiska, zwłaszcza współmałżonka, rodziców i innych członków rodziny.
Ludzie z najbliższego otoczenia, którzy pragną pomóc uzależnionemu w odzyskaniu wolności i świadomości, a w konsekwencji w odzyskaniu zdolności do podejmowania odpowiedzialnych decyzji, powinni spełnić następujące warunki. Po pierwsze, poprzez lekturę fachowych publikacji oraz rozmowę z terapeutą uzależnień powinni dobrze poznać sytuację chorego i mechanizmy uzależnień. Po drugie, powinni wyjść z ukrycia i poprosić o pomoc odpowiednie instytucje, a także włączyć się w ruchy samopomocy (Al-Anon lub Kluby Abstynenta). Po trzecie, ludzie ci powinni stosować wobec chorego mądrą miłość, którą trzeźwiejący alkoholicy nazywają twardą miłością. Chodzi tu o miłość wyrażaną w sposób dostosowany do sytuacji chorego. Polega ona na stosowaniu zasady: "ty nadużywasz alkoholu czy ulegasz innym uzależnieniom, ty ponosisz wszelkie konsekwencje twoich zachowań i cierpisz". W sytuacji uzależnień wyłącznie osobiste cierpienie uzależnionego stwarza mu szansę, że sięganie po substancje psychotropowe przyniesie mu większe straty i cierpienia niż subiektywne zyski w postaci doraźnej poprawy nastroju czy chwilowego poczucia ulgi.

Konsekwentna postawa najbliższego środowiska według wskazanych tutaj zasad stwarza szansę, że uzależniony zacznie podejmować rozsądne decyzje, np. o skorzystaniu z terapii odwykowej, podjęciu abstynencji czy włączeniu się w ruchy samopomocy dla ludzi uzależnionych. Początkowo będą to zwykle jedynie zachowania wymuszone (łącznie z sądowym nakazem leczenia w sytuacjach skrajnych). Stopniowo jednak mogą przechodzić w zachowania przymuszone, ale już nie przymusowe. W dalszej perspektywie czasowej mogą to być już dobrowolne decyzje samego uzależnionego, który stopniowo odzyskuje wewnętrzną wolność i świadomość, a także bogactwo pozytywnych pragnień i aspiracji. Trwałe przezwyciężenie uzależnień wymaga nie tylko abstynencji i podjęcia terapii, ale również dokonania zasadnych zmian w życiu osobistym, rodzinnym, społecznym i religijnym. Chodzi tu zatem o podjęcie niezwykle radykalnej decyzji, porównywalnej z decyzją marnotrawnego syna z przypowieści opowiedzianej przez Jezusa. Ów syn ? na skutek mądrej miłości ojca, który nie przestał go kochać, ale też pozwolił mu ponosić wszystkie konsekwencje popełnianych błędów ? zastanawia się oraz postanawia opuścić swoje dotychczasowe środowisko i wrócić do ojca. Od tej pory nie jest już synem marnotrawnym, lecz synem powracającym, który ma teraz prawo, by samego siebie obdarzać szacunkiem oraz by doświadczać szacunku ze strony innych ludzi.

7. Wychowywać to uczyć mądrze decydować

Odzyskiwanie zdolności do podejmowania racjonalnych decyzji jest niezwykle trudne w sytuacji osób uzależnionych. Zawsze też poprzedzone jest dramatycznymi cierpieniami samych uzależnionych oraz ich bliskich. Ponieważ żyjemy w cywilizacji, którą można nazwać cywilizacją zniewoleń i nałogów, to ludzi uzależnionych jest wśród nas coraz więcej. Także wśród dzieci i młodzieży. Z tego względu ważnym zadaniem wszystkich chrześcijańskich wychowawców jest pomaganie wychowankom, by podejmowali dojrzałe decyzje, by wybierali to, co wartościowsze, a nie to, co łatwiejsze czy modne. Warunkiem takiego oddziaływania wychowawczego jest ochrona wolności, świadomości, dojrzałej hierarchii wartości oraz bogactwa pragnień i aspiracji u dzieci i młodzieży.

Wychowawcy powinni chronić wolność młodego pokolenia przed filozofią doraźnej przyjemności, która prowadzi do dominacji popędów i emocji oraz do popadnięcia w różnego rodzaju nałogi. Powinni też chronić zdolność krytycznego myślenia u dzieci i młodzieży, która jest niszczona przez iluzję łatwego szczęścia oraz inne ideologie, które prowadzą do życia w świecie iluzji. Trzeba też chronić mądrą hierarchię wartości, by demokracja czy tolerancja nie została postawiona ponad miłością, prawdą i odpowiedzialnością. Trzeba wreszcie chronić bogactwo pragnień, aspiracji i ideałów współczesnej młodzieży przed mentalnością konsumpcyjną oraz przed sztucznymi potrzebami, które nie tylko są zbędne, ale również toksyczne, szkodliwe fizycznie, psychicznie i moralnie.

Konieczne jest ponadto stawianie wychowankom rozsądnych wymagań, uczenie dyscypliny i czujności, a także egzekwowanie naturalnych konsekwencji wtedy, gdy młodzi podejmują błędne decyzje. Tylko wtedy bowiem można przejść od wolności demokratycznej, zewnętrznej (równe prawa i wolności obywatelskie) do wolności arystokratycznej, wewnętrznej, która oznacza, że człowiek staje się panem samego siebie, że potrafi zapanować nad naciskami zewnętrznymi i wewnętrznymi. Tę wolność można nazwać wolnością arystokratyczną, gdyż okazuje się, że w naszych czasach osiągają ją raczej nieliczni ludzie. Tymczasem bez tej wolności, wolność demokratyczna traci wszelki sens. Co gorsza, staje się groźna, gdyż ułatwia wewnętrznie zniewolonym ludziom błędne korzystanie z wolności. Dopiero wolność wewnętrzna staje się wyrazem godności i dojrzałości człowieka.

Promować wolność u wychowanków mogą jedynie ci wychowawcy, którzy sami osiągnęli wolność wewnętrzną, czyli ową wolność arystokratyczną, która oznacza wolność od zła i zdolność do opowiadania się po stronie dobra (wolność czynienia zła jest przecież ?wolnością? zupełnie pospolitą). Młodzi ludzie mogą uczyć się wolności tylko wtedy, kiedy żyją wśród dorosłych, którzy w dojrzały sposób posługują się własną wolnością. Tacy dorośli mają - jako wychowawcy - mentalność zwycięzcy, czyli dysponują wewnętrzną odwagą, by proponować młodemu pokoleniu kroczenie optymalną drogi życia. Nie zadawalają się coraz modniejszą wśród laickich pedagogów i profilkatyków mentalnością "harm reduction" (redukowanie strat), ale sami są ludźmi szczęśliwymi, a jednocześnie promieniują nadzieją i wiarą, że wielu wychowanków skorzysta z optymalnej drogi życia, którą oni wskazują własnym postępowaniem. Tak rozumiana wychowawcza mentalność zwycięzcy oznacza ostatecznie wprowadzanie wychowanków w świat Bożych przykazań oraz w więzi Bożej miłości. Przykazania Boże to bowiem najważniejsze kryteria w podejmowaniu mądrych i błogosławionych decyzji. Natomiast miłość to ostateczny sens i najdojrzalszy sposób korzystania z ludzkiej wolności.

Ks. dr Marek Dziewiecki,


Notka o autorze
Prodziekan Wydziału Teologicznego UKSW w Radomiu, psycholog i duszpasterz, dyrektor katolickiego telefonu zaufania ?Linia Braterskich Serc?, rzeczoznawca z przedmiotu: wychowanie do życia w rodzinie, autor publikacji z zakresu psychologii wychowania i pedagogiki.



U źródeł niedoli

"Nic tak nie upokarza człowieka, jak odrzucenie, bez względu na to, kto to robi i komu. Dla człowieka spętanego wstydem odrzucenie jest wyrokiem śmierci. Każdy, kto zbudował swą tożsamość na wstydzie, siebie odrzuca. "

JOHN BRADSHAW

Przez ponad dwadzieścia lat, na przemian, pisałem książki i piłem. Myślałem wówczas, że piję, bo mam problemy ze światem zewnętrznym. Kiedy blisko piętnaście lat temu przestałem pić, okazało się, że miałem problemy ze światem zewnętrznym, ponieważ piłem. A piłem, bo w dość wczesnej młodości uzależniłem się od alkoholu, więc pić musiałem.
Po kilku latach, gdy już nie musiałem pić, mogłem sobie postawić pytanie: czemu zostałem alkoholikiem? Pierwsza odpowiedź kierowała mnie ku własnej niedojrzałości emocjonalnej. Nie umiałem sobie radzić z własnymi uczuciami. Alkohol mi w tym pomagał, toteż się od niego uzależniłem.
Później dostrzegłem pokłady lęku, gromadzonego przez całe życie. Strach nie przystoi mężczyźnie, więc się go jeszcze bardziej zlękłem. Schowałem więc go pod przykrywką gierojstwa. A próbujący przebić się do mojej świadomości lęk, maskowałem złością. Czasem on sam się wydobywał ze mnie w postaci smutku lub depresji; te leczyłem alkoholem. Po alkoholu nie bałem się karzącej ręki ojca ani drwin kolegów, nauczycieli ani milicjanta. Po kieliszku umiałem powiedzieć, comyślę, niewstydziłem się poprosić dziewczynę do tańca.
Kiedy wylał się ze mnie lęk całego życia, próbowałem sobie z nim radzić rozkładając go na poszczególne rodzaje. Wróciłem pamięcią do pierwszych zabaw szkolnych, pierwszych zalotów, prób zdobycia akceptacji przez kolegów oraz uznania przez dorosłych i dostrzegłem głównego, jak wówczas sądziłem, wroga. To lęk przed odrzuceniem był demonem, który nękał mnie od dzieciństwa.
Kilka lat później musiałem dokładnie przyjrzeć się memu życiu. Okazało się, że chociaż lęk przed odrzuceniem istotnie stale mi towarzyszył, to przypadków odrzucenia zdarzyło się stosunkowo niewiele; raczej byłem lubiany przez ludzi. A zatem było więcej lęku niż realnych do niego powodów. Zdałem sobie sprawę, że ten lęk nie pochodził z zewnątrz, lecz brał się ze mnie, z mego wnętrza.
W końcu zrozumiałem, że u źródeł tego lęku tkwił w styd. Wstyd był moim cieniem, nie pozwalając mi na akceptację siebie samego. I chociaż nieustannie poszukiwałem akceptacji innych, nigdy w nią nie wierzyłem, bo nie pozwalał mi na to wstyd. Jakże ktoś mógłby mnie zaakceptować, skoro ja sam uważałem siebie za pozbawionego wartości?
Dostrzeżenie własnego wstydu zawdzięczam wielu ludziom. Jednym z nich jest John Bradshaw, autor popularnych w Ameryce telewizyjnych programów o rodzinie oraz wielu książek na ten i zbliżone tematy. Najbardziej znaczącą jest "Shame", czyli "Toksyczny wstyd", wydany niedawno w języku polskim.

* * *

Dzięki książce Bradshawa nauczyłem się dostrzegać pokłady zdeponowanego wstydu nie tylko u ludzi uzależnionych: alkoholików, narkomanów czy osób mających problem z jedzeniem. Zdałem sobie, na przykład, sprawę z tego, że dominującą postawą człowieka wychodzącego z więzienia jest właśnie wstyd. I choć czasem przybiera on maskę strachu, złości czy agresji, to właśnie wstyd uniemożliwia readaptację i często cofa takiego człowieka do więzienia; tam wstyd jest normą, wokół której wytwarzają się skuteczne, ale skuteczne tylko w więzieniu mechanizmy adaptacyjne.
Przypomniałem sobie kalifornijskie więzienie dla kobiet, gdzie w połowie lat 80. pracowałem przez dwa lata jako nauczyciel. Już wtedy rzucił mi się w oczy wstyd przebywających tam kobiet. Myślałem, że wstydziły się one swoich czynów i samego bycia w więzieniu. Ale coś mi nie pasowało. Dla wielu czyny, za które zostały ukarane więzieniem, były aktami heroicznego buntu przeciw przemocy mężczyzn -- mężów, ojców czy kochanków. Dla innych były rezultatem słabości: nie potrafiły oprzeć się dominującym mężczyznom, którzy nakłaniali je do popełnienia zbrodni lub współudziału w niej. Wiele uważało, że padły ofiarą policji, społeczeństwa, innych ludzi. Rzadko kiedy moje podopieczne wstydziły się swoich czynów.
Po lekturze "Wstydu" uświadomiłem sobie, że one wstydziły się siebie. Wstydziły się na długo przedtem, zanim trafiły do więzienia. Często trafiały do więzienia właśnie dlatego, że chciały jakoś sobie poradzić z gromadzonym w nich od dziecka, nie uświadamianym wstydem.

* * *

Na mapie uczuć wstyd sąsiaduje z poczuciem winy. Zrobiłem świństwo: jeśli mam sumienie, poczuję się winny, a na twarzy pojawi się rumieniec wstydu. Poczucie winy mówi nam, że zrobiliśmy coś złego, zbłądziliśmy lub sprzeniewierzyliśmy się wyznawanym przez nas wartościom. Wstyd skłania nas, by unikać czynów, które powodują poczucie winy, a także, by zadośćuczynić ludziom, którym wyrządziliśmy zło, choćby po to, by się wobec nich już więcej nie wstydzić. Bez poczucia winy, nie byłoby sumienia, a bez wstydu -- odpowiedzialności. Uczucia te są zdrowe, jeśli dotyczą konkretnego czynu, i to takiego, za który możemy przypisać sobie odpowiedzialność.
Każde uczucie może ulec wynaturzeniu. Poczucie winy czasem przeradza się w obsesję; są ludzie, którzy czują się winni chorób nieznajomych osób lub trzęsień ziemi w odległych krajach. Najczęściej wynika to z przerostu ego: wydaje im się, że mają więcej kontroli i wpływu na wydarzenia, niż istotnie posiadają i stąd bierze się ich poczucie winy za zdarzenia, których nie spowodowali.
Wstyd wynaturza się, zmieniając swój przedmiot. Nie wstydzę się swego czynu i jego konsekwencji, lecz siebie samego. Cierpię z powodu tego, kim jestem. To nie moje czyny, lecz ja sam jestem zły. Taki wstyd jest bezużyteczny, gdyż uniemożliwia naprawienie czynów lub poprawę, a tylko potwierdza negatywne mniemanie o sobie.
Wstyd uderza w istotę ludzkiej tożsamości. Jeżeli jestem zły, to zasługuję nie tyle na karę, co na potępienie. Mogę go uniknąć, jeśli ukryję swoją skażoną naturę -- przed innymi i przed samym sobą. Udam kogoś innego. Wymyślę sobie inny życiorys. Będę grać.
Człowiek przesiąknięty wstydem boi się własnych uczuć. Gdy poczuje złość, strach lub pożądanie -- wstydzi się jeszcze bardziej i tłumi te uczucia. Albo dokonuje oszustwa emocjonalnego, zastępując jedne uczucie drugim, bardziej akceptowanym, na przykład złość -- lękiem. W efekcie coraz większa część tożsamości, która przecież najpełniej wyraża się w uczuciach, zostaje zablokowana, a jej miejsce zajmują wyuczone wyrazy innych uczuć. Gdy przestanę dostrzegać granicę między "ja" prawdziwym i granym, nie będę już wiedział, kim jestem. Będę tylko czuł, że jestem gorszy; gorszy od innych i gorszy od siebie, jakim być powinienem.
Człowiek spętany wstydem ma trudność z tym, by o coś dla siebie poprosić, bo w głębi duszy uważa, że mu się nic nie należy, a ponadto boi się odrzucenia. Ale kiedy ktoś otworzy przed nim skarbiec, wówczas czerpie pełnymi garściami -- bez żadnych ograniczeń. Często używa słowa "przepraszam"; dziwi to innych, ale nie powinno, bo ten, kto się wstydzi, nie przeprasza za czyny, lecz za to, że w ogóle istnieje. A jednocześnie chce ludziom -- i przede wszystkim sobie samemu -- udowodnić, że istnieje " słusznie" i potrzebnie. Nadskakuje innym, nawet nieproszony daje, opiekuje się, poświęca się dla innych, boi się komuś sprawić przykrość. Utrudnia to takim ludziom podejmowanie decyzji i kierowanie innymi.

* * *

Alice Miller w książce "Dramat uzdolnionego dziecka" pokazała, że siłą napędową w życiu wielu wybitnie uzdolnionych ludzi, mających wielkie osiągnięcia i odnoszących sukcesy, była głęboka, przewlekła depresja, u której źródeł tkwił wstyd. John Bradshaw ujmuje to lakonicznie: "Choć brzmi to paradoksalnie, prymusem i osłem szkolnym kieruje często ten sam mechanizm: toksyczny wstyd".
Osiągnięcia ludzi zawstydzonych służą udowadnianiu, że są oni w porządku, że są coś warci. Ale ponieważ wstyd nie wynika z czynów, lecz z braku poczucia własnej wartości, żadne dokonania nie są zdolne go uleczyć, co najwyżej mogą na krótko zagłuszyć: stąd oscylacja nastrojów między samoponiżeniem a pychą. Im w ięcej człowiek dokona, tym wyższe stawia sobie wymagania. "Toksyczny wstyd jest formą istnienia; ile by człowiek nie zrobił, nie zdusi go nigdy" --pisze Bradshaw. Wygłaszających pochwały człowiek zawstydzony podejrzewa o nieczyste intencje albo myśli: "Niemówił by tego, gdyby wiedział, jaki ja naprawdę jestem".
Człowiek taki dąży do doskonałości, bo wszystko, co niedoskonałe, umacnia jego przekonanie o braku własnej wartości. Nie jest on zdolny uczyć się na błędach, bo błąd nie jest dla niego informacją, że jakiś wypróbowany sposób działania nie działa, lecz osobistą klęską. Źle więc znosi krytykę, ale jednocześnie sam krytykuje, obwinia, moralizuje i osądza innych, bo w ten sposób stara się przerzucić na nich własny wstyd. W ten sposób samoponiżanie przeplata się z wynoszeniem nad innych.
Nic dziwnego, że ludzie, pragnący ukryć wstyd, chętnie poszukują takich ról społecznych i stanowisk, które z definicji dają władzę. Wielu z nich można znaleźć nie tylko wśród polityków, ale także pośród lekarzy, nauczycieli, prawników i duchownych. Władza stwarza im możliwość znalezienia ujścia dla gnębiących ich podświadomość urazów.

* * *

Inną formą rozładowania bywa przestępczość. Wstyd "wychodzi bokiem" najczęściej w postaci wściekłości, zwłaszcza u ludzi, którzy wstydzą się własnej złości i nie potrafią wyrażać jej w łagodniejszych formach. Złość jest jedynym uczuciem, którego wstyd nie potrafi do końca zahamować, a rozładowanie nagromadzonej złości często przybiera gwałtowne formy. Gwałtownymi przestępcami często zostają dzieci porzucone lub bite, a przestępcami seksualnymi często bywają ofiary przemocy i nadużyć seksualnych. Zachowują się oni wobec swoich ofiar tak, jak postępowano wobec nich w dzieciństwie. Przekazują swój wstyd innym, ale ich działanie pogłębia tylko ich własny wstyd.
Wstyd często leży u podłoża uzależnień. Zawstydzona osoba żyje w fałszywym przekonaniu, że nie może mieć bliskich relacji z i nnymi ludźmi, bo nikt nie mógłby jej chcieć lub kochać taką, jaką jest. Zastępuje to intymnym stosunkiem z przedmiotem uzależnienia, a więc z pracą, alkoholem, narkotykiem, jedzeniem czy seksem.
Można też uzależnić się od uczuć, od nieustannego myślenia i racjonalizowania, od bujania w obłokach, a nawet od religii, która może stosunkowo łatwo zapewnić zawstydzonej osobie przekonanie o własnej wyższości moralnej.

* * *

Zdaniem Bradshawa, uwewnętrzniony wstyd nieuchronnie prowadzi do bankructwa duchowego. Człowiek nim spętany jest przekonany, że nie ma prawa do szczęścia, więc często je torpeduje. Uważając, że jego wnętrze jest ułomne i niedoskonałe szuka szczęścia i potwierdzenia własnej wartości poza sobą samym. W ten sposób nie jest zdolny odnaleźć Królestwa Bożego, które przecież jest w nas.
Kiedy to wewnętrzne królestwo wypełni wstyd, ulegnie on autonomizacji. Do jego uruchomienia nie będą potrzebne bodźce z zewnątrz. Wystarczy, że coś sobie przypomnę, coś usłyszę, pomyślę, o czymś zamarzę lub coś poczuję, a zaraz odezwie się trujący wstyd.

W swojej książce John Bradshaw analizuje mechanizmy przekazywania wstydu w rodzinie, w szkole, w kościele, a także poprzez kulturę. Pisze o tym, jak rozpoznać wstyd, i w jaki sposób pozbyć się go. Wymaga to bardzo wytrwałej pracy nad urazami, najczęściej wywodzącymi się jeszcze z dzieciństwa, oraz budowania poczucia własnej wartości i uczenia się, by kochać samego siebie. Przedstawione przez autora ćwiczenia i medytacje mają pomóc w osiągnięciu tego celu. Po to jednak, by uleczyć toksyczny wstyd, nie wystarczy po prostu przeczytać książkę Bradshawa, trzeba ją cierpliwie przerabiać, korzystając jednocześnie z pomocy w grupie wsparcia.

* * *

Ale książkę Bradshawa powinien przeczytać nie tylko ten, kto identyfikuje się ze wstydem. Myślę, że powinna ona stać się podręcznikiem dla rodziców i nauczycieli, dla duchownych i dla wychowawców więziennych, a także dla każdego, kto wpływa na życie innych ludzi.
Po to bowiem, by nie trzeba było leczyć urazów prowadzących do toksycznego w stydu, trzeba nauczyć się unikać ich zadawania. Trzeba unikać wszelkich zakazów wyrażania emocji oraz znaleźć bezpieczne sposoby wyrażania uczuć, zwłaszcza lęku i złości, oraz zachęcać dzieci do korzystania z nich. Nie można nikogo zawstydzać; oceniać trzeba czyny, a nie ludzi. Trzeba unikać sekretów, w rodzinie i w szkole.
Nauczycieli warto byłoby uczulić na "pozytywne" przejawy wstydu. W spominając swoją młodość, Bradshaw pisze: "Ilu dyrektorów szkoły średniej wezwałoby do siebie ucznia będącego gospodarzem klasy, redaktorem gazetki szkolnej, mającego szóstą lokatę w szkole, by mu powiedzieć, że powinien pójść do psychologa, bo ma problemy spowodowane uwewnętrznionym wstydem? ". W arto uświadomić nauczycielom, że prymus może cierpieć, a także uwrażliwić ich na to, że zwłaszcza w okresie dorastania młodym ludziom potrzebne są przede wszystkim afirmujące przekazy i bodźce.
Dobrze by było także uwzględnić wstyd w polityce karnej i penitencjarnej. Jest oczywiste, że kara sama przez się zawstydza. Ale i tu wstyd powinien odnosić się do czynu, a nie do człowieka. Opierając się na badaniach prowadzonych przez Alice Miller, Bradshaw uważa, że więszkość gwałtownych przestępców swoimi czynami odreagowuje wstyd porzucenia w dzieciństwie i młodości. Ludzie ci mają poczucie, że nie są akceptowani. Ich czyny i kary, jakie ich za to spotykają, tylko potęgują ten wstyd. Dodatkowe obniżanie poczucia wartości może więc tylko pogłębić ich izolację i uniemożliwić powrót między ludzi.
Nie oznacza to, że niegdyś porzucony, pogrążony ze wstydu przestępca powinien być zwolniony z odpowiedzialności. Kara powinna być jednak konsekwencją czynu, a nie potępieniem człowieka. A ukaranych trzeba leczyć ze wstydu -- najczęściej gromadzonego przez całe życie.
Przestępstwa, psychozy, uzależnienia to drastyczne skutki wstydu, dotykające co prawda znaczną, ale jednak mniejszość społeczeństwa. Sam wstyd wydaje się natomiast dużo szerszym i poważniejszym problemem niż można by było sądzić po jego najbardziej dramatycznych konsekwencjach.

* * *

Dziesięć lat temu jeździłem po Polsce ze Stefanem Johannsonem, islandzkim terapeutą, który oceniał stan naszego lecznictwa odwykowego. Zapytany o wrażenia, powiedział, że większość spotkanych Polaków sprawiła na nim wrażenie ludzi współuzależnionych. Gotowych oddać drugiemu człowiekowi więcej niż sami mają, tylko po to, by ten źle o nich nie pomyślał. Johannson uważał, że Polacy mają trudność z uznaniem, że po to, by kochać bliźniego swego jak siebiesamego, najpierw trzeba pokochać siebie. Że nie bardzo cenią samych siebie i są niezwykle drażliwi na punkcie własnej wartości.
Słowa Stefana przypomniałem sobie, czytając następujący fragment książki Bradshawa: "Człowiek spętany wstydem, to człowiek, który przeżył uraz porzucenia. I dlatego, choć już jest dorosły, nadal pozostaje Dorosłym Dzieckiem, a jego związki z bliskimi cechuje współuzależnienie".
Uświadomiłem sobie, że Polacy mogą być współuzależnieni, ponieważ są przesiąknięci dziedziczonym przez wiele pokoleń wstydem. Mogą mieć poczucie gorszości, na które składała się nasza historia, a którego nigdy nie przepracowała kultura. Mając bowiem zawsze możliwość obwiniania innych o nasze cierpienia, nie musieliśmy poszukiwać wstydu zepchniętego głęboko do podświadomości narodu i jego wszystkich warstw.
Pomyślałem o wstydzie poddanego chłopa, który na co dzień odczuwał swoje półczłowieczeństwo, a poczucie braku jakiegokolwiek wpływu na swój los zapijał gorzałką. Pomyślałem o wstydzie elit politycznych narodu podbitego i trzymanego w niewoli, które poczucie w łasnych klęsk i niepełnej w artości tłumiło, obwiniając o w szystko wrogów. Pomyślałem o dziedziczonym przez wiele pokoleń i doświadczanym raz po raz od nowa wstydzie polskiej inteligencji pochodzenia żydowskiego, której przedstawiciele nie tylko sami dokonali wiele, by się spolonizować, ale również współtworzyli kanon kulturowych symboli polskości i dawali dowody patriotyzmu. Niemniej stale słyszeli oni od "prawdziwych" Polaków, że nie należą do narodu, że stanowią obcą, gorszą i wrogą mniejszość. Myślałem też o synach i córkach tej mniejszości, przed którymi rodzice ukrywali ich pochodzenie, chcąc im oszczędzić cierpień, w czasie wojny -- śmierci, a po niej -- prześmiewek, pogardy i odrzucenia.
Pomyślałem o moich koleżankach i kolegach ze szkoły w latach 50. , sierotach wojennych, wychowywanych bez rodziców, bez ojców, a więc w warunkach porzucenia (porzucenie nie musi być zawinione, żeby było porzuceniem) . O tych, których ojcowie siedzieli w więzieniach, i o tych z "Cwału" Zanussiego, których dziedzictwo i przeszłość utrzymywano w tajemnicy, żeby nie trafić do więzienia, albo po to, żeby dziecko poprostu mogło się uczyć w szkole.
Myślałem o ludziach żyjących w lęku przed policją i przed konfidentami oraz o wstydzie, jaki ten lęk musiał powodować. A także o wstydzie tych, którzy ulegli temu lękowi, donosząc, podpisując zobowiązania, często tylko akceptując awans.
Pomyślałem o wstydzie formalnie obywateli, a praktycznie poddanych w kraju rolniczo-przemysłowego feudalizmu, którzy nie mieli żadnych praw i mogli co najwyżej dopraszać się łaski jaśnie wielmożnego pana, a później sekretarza partii, urzędnika państwowego, dyrektora folwarku przemianowanego na PGR lub fabrykę bądź urząd. Przypomniałem sobie lęk przed odrzuceniem prośby, które mogłoby spotęgować wstyd. A także środek na ten lęk, strategię pośrednią między dochodzeniem nie posiadanych praw a dopraszaniem się łask, czyli manipulację, załatwianie, kombinowanie i dziesiątki innych sposobów, jakie doskonaliliśmy, by żyć nieźle, z poczuciem dokonań i kierowania własnym losem, nie musząc obcować na co dzień z zepchniętym głęboko wstydem.
Dziś, na szczęście, istnieje coraz więcej możliwości dochodzenia swoich praw oraz realizacji własnych potrzeb - bez pańskiej łaski, bez manipulacji, bez kombinowania. Ale nie będziemy z nich potrafili korzystać, dopóki nie uświadomimy sobie i nie przerobimy wstydu, który skumulowała w nas nasza dawna i nie tak dawna historia.
John Bradshaw "Toksyczny wstyd. Jak uzdrowić wstyd, który cię zniewala". Tłum. Helena Grzegorzewska-Klarkowska. Wydawnictwo "Akuracik", Warszawa 1997.

"Rzeczpospolita 22 listopad 1997"
WIKTOR OSIATYŃSKI


 Lekarze ostrzegają przed napojami energetyzującymi

"To jak wywar wiedźmy. Igramy z rzeczami, których dobrze nie rozumiemy, a odległe konsekwencje ich użycia są nieznane" - ostrzega dr Hirt.

Lekarze ostrzegają przed napojami energetyzującymi
Ludzie spożywają nadmierne ilości kofeiny. Spożywanie napojów energetyzujących, zwiększających jeszcze jej poziom w organizmie, niesie dodatkowe ryzyko.

Napoje energetyzujące, zawierające silną dawkę kofeiny, cukier, wyciągi z ziół i inne substancje - cieszą się olbrzymim powodzeniem wśród młodzieży i sportowców. Robią karierę barach i pubach, gdzie barmani mieszają je z alkoholami, tworząc drinki.

Dr Michael Hirt, kierownik medyczny Centrum Medycyny Integralnej w Regionalnym Centrum Medycyny w Encino (Kalifornia) ostrzega, że ludzie i tak spożywają nadmierne ilości kofeiny. Podnoszenie jej poziomu w organizmie za pomocą napojów energetyzujących jest niebezpieczne.
Hirt przypomina, że część tego typu napojów zawiera efedrynę, składnik leków zmniejszających ukrwienie. "Udowodniono, że efedryna razem z kofeiną śmiertelnie zagraża sercu" - mówi Hirt.

Częściej stosowanym dodatkiem do napojów energetyzujących jest tauryna (aminokwas). Jedna puszka "Red Bulla" zawiera jej tyle, co pięćset szklanek czerwonego wina - ocenia Hirt. Przestrzega, że efektów działania takiej ilości tej substancji na organizm nie zbadano dokładnie.
Kolejne źródło kofeiny w napojach energetyzujących to guarana lub wyciąg z jej nasion. - "To jak wywar wiedźmy. Igramy z rzeczami, których dobrze nie rozumiemy, a odległe konsekwencje ich użycia są nieznane" - ostrzega Hirt.

Według niego skłonność do mieszania alkoholu i tych silnych stymulatorów może źle wpływać na zdrowie.

Od ubiegłego roku szwedzka Narodowa Administracja Żywności odradza picie napojów energetyzujących - czy to z alkoholem, czy też jako napojów gaszących pragnienie. Akcja ruszyła po śmierci młodej kobiety - najprawdopodobniej spowodowanej odwodnieniem po wypiciu drinka - napoju energetyzującego z alkoholem.
W jednej z kalifornijskich szkół zabroniono sprowadzania napojów po tym, jak dwóch studentów-sportowców, pijących napoje z efedryną, zemdlało.

Julie Wood, australijska dietetyczka pracująca dla Stowarzyszenia Zdrowia Publicznego przypomina, że napojów energetyzujących nie powinno się podawać dzieciom, kobietom w ciąży, karmiącym matkom i osobom wrażliwym na działanie kofeiny. Proponuje ona wprowadzenie ograniczenia sprzedaży tych napojów, np. dla osób przed 18. rokiem życia.


PAP 2001-12-24


Czy Twe uwielbienie kawy to już problem?

Jeśli juz "musisz" mieć jakiś nałóg, kawa jest prawdopodobnie jednym z najmniej szkodliwych - oczywiście do czasu, kiedy pijesz ją w umiarkowanych ilościach. UMIAR jest tu słowem kluczowym. Ciekawostki o kawie: www.kawa-online.com

Kofeina jest jedną z substancji znajdujących się w kawie, to właśnie ona powoduje, że po wypiciu kawy czujemy się pobudzeni, jednak jej zbyt duże ilości powodują nerwowość, rozdrażnienie, problemy z zaśnięciem, a także nieprzyjemności natury żołądkowej. Niestety, choć kawa może powodować poważne problemy zdrowotne, naukowcy nie potrafią udowodnić jej bezpośredniego wpływu na te problemy.

Kofeina jest wykorzystywana od tysięcy lat. Kawa pochodzi z Afryki, ziarna używane były zarówno jako pieniądze, jak i żywność. Jako pierwsi - w XI wieku - zaczęli pić kawę Arabowie. Kofeina jest jedną z najbardziej badanych substancji znajdujących się w naszym pożywieniu.
Związki pomiędzy konsumpcją kawy, w tym kofeiny, a zaburzeniami zdrowia człowieka, takimi jak choroby układu krążenia czy też nowotwory, są wnikliwie badane od wielu lat. Wyniki badań są jednak sprzeczne, ponieważ trzeba brać pod uwagę także zwyczaje żywieniowe różnych ludzi, wiek, płeć, masę ciała, ogólną kondycję, palenie tytoniu, konsumpcję alkoholu, przyjmowanie estrogenów, przynależność etniczną, rodzaj wykonywanej pracy, stres, zażywanie narkotyków, ogólny poziom cholesterolu oraz inne czynniki, którymi się różnimy. Związek kawa - zdrowie jest również zawikłany, ponieważ na rynku dostępnych jest wiele rodzajów kawy - różniące się rodzajem i pochodzeniem ziarna, sposobem obróbki ziarna i przygotowaniem napoju - rozpuszczalna, z ekspresu, parzona w czajniczku, po Turecku, zależnie od upodobań konsumenta.

Ostatnie publikacje w New England Journal of Medicine "Kawa, kofeina i układ krążenia u mężczyzn" głoszą, że ogólnie rzecz ujmując, spożycie kawy nie jest związane ze wzrostem ryzyka chorób serca lub udaru mózgu; badania, które prowadziły do tego wniosku oparte zostały na grupie 45589 mężczyzn w wieku pomiędzy 40 a 75 rokiem życia poddanych dwuletniej obserwacji.
W innych badaniach wzięło udział 77 zdrowych mężczyzn w średnim wieku. Obserwacje przeprowadzone w Stanford miały na celu znalezienie związku pomiędzy piciem kawy a stężeniem LDL-cholesterolu w osoczu; ochotnicy wypijali zwiększone ilości kawy dziennie (2 lub 3 filiżanki). Dowiedziono, że nie ma związku pomiędzy spożywaniem kofeiny a ogólnym poziomem cholesterolu u człowieka. W niektórych szwedzkich badaniach wykazano, że kawa może zwiększać ilość cholesterolu, ale związek ten nie został zaobserwowany przy spożywaniu kawy filtrowanej lub rozpuszczalnej. Nadal jednak jest wiele kontrowersji i potrzeba wielu obserwacji, aby zrozumieć związek pomiędzy spożywaniem kofeiny zawartej w kawie a zdrowiem.

Co wiadomo?
? Wyniki badań nad związkiem kawy i nowotworami są nieprzekonujące; zauważalny wpływ kawy na zwiększoną zachorowalność stwierdzono jedynie przy bardzo dużym spożyciu napoju.

? Kofeina powoduje zwiększenie ilości wapna wydzielanego z moczem. Może to sugerować, że kofeina przyczynia się do wzrostu ryzyka zachorowania na osteoporozę. Jednak proponuje się podawać zwiększone ilości kofeiny z dodatkiem wapna w celu zwiększenia gęstości kości. Badania naukowe pokazały również, że w zniwelowaniu negatywnego wpływu kawy na organizm pomagają 1 lub 2 łyżki stołowe mleka.

? Zanotowano, że spożycie kawy może prowadzić do zmian o charakterze dysplazji, takich jak łagodne schorzenia gruczołu sutkowego; kawa może również obniżać ogólną kondycję.

? Kawa może zwiększać tętno człowieka. Może to powodować chwilowe podniesienie ciśnienia krwi.

? Umiarkowane spożycie kofeiny nie niesie ze sobą zwiększenia ryzyka wystąpienia różnych chorób. (zobacz tabela określająca zawartość kofeiny w napojach i pożywieniu).

Kofeina to ciągły temat rozmów naukowych. Dopóki nie ma decydujących dowodów na jej pozytywny lub negatywny wpływ, najlepiej dawkować ją sobie w sposób umiarkowany. Co znaczy "UMIARKOWANY"? Termin ten oznacza dwie rzeczy: ilość i tolerancję. Tolerowana ilość kofeiny jest dla każdego człowieka inna. Przyjmuje się, że umiarkowane spożycie to 100 - 500 mg kofeiny na dzień (1 do 4 filiżanek dziennie). Spożycie ponad 1000 mg dziennie może być dla organizmu toksyczne. Kofeina została znaleziona w wielu innych produktach poza kawą. Jest w herbacie, czekoladzie, w czekoladowych cukierkach, napojach gazowanych i w lekarstwach.

Jak określić swój poziom tolerancji na kofeinę? Poziom ten jest zmienny, zależny od wieku; jest to sprawa bardzo indywidualna. Zbyt wiele kofeiny może spowodować roztrzęsienie, nerwowość, poirytowanie, niemożność zaśnięcie, a więc również zmęczenie spowodowane nie wysypianiem się.
Kiedy należy zmniejszyć spożycie kofeiny? Jeżeli wypijamy więcej niż 4 filiżanki lub 500 mg dziennie. Nagłe odstawienie kawy na bok może jednak spowodować "głód kofeinowy", objawiający się bólami głowy i zmęczeniem. Trwa to przeciętnie kilka dni. Stopniowe odzwyczajanie się od kawy nie powoduje zwykle żadnych dolegliwości.
Zgadnij - gdzie jest więcej kofeiny? W kawie espresso czy rozpuszczalnej?

Poniżej znajduje się zestawienie zawartości kofeiny w popularnych artykułach spożywczych:

filiżanka kawy rozpuszczalnej 95 mg

szklanka czarnej kawy 80-120 mg

filiżanka espresso 57 mg

niepełna szklanka czarnej, importowanej herbaty 65 mg

szklanka zielonej herbaty 31 mg

szklanka typowej herbaty w torebkach 46 mg

puszka Mountain Dew 55 mg

puszka napoju z koncernu Cola 30-90 mg

filiżanka kawy mrożonej 50-70 mg

puszka Coca Cola 45 mg

batonik czekoladowy Hershey 10 mg
Aleksandra Bluma
www.zdrowie.com.pl