Naszą witrynę przegląda teraz 2 gości 

szukaj

Odwiedziło nas:

0

Sonda

Czy twoja bliska lubznajoma osoba nadużywa alkoholu?
 

Odzwiedziło nas :

dziś:43
wczoraj:68
wszystkie odwiedziny:615546
Czytelnia
Spis treści
Czytelnia
pomoc kapłana uzależnionym
Każda praca ma swoją cenę
Trzeźwość to określony styl życia
Wakacje bez rodziców i Boga
Dlaczego jedni wchodzą...
RODZINA Z PROBLEMEM ALKOHOLOWYM
Każda praca ma swoją cenę
Trzeźwość to określony styl życia
Wakacje bez rodziców i Boga
Dlaczego jedni wchodzą...
Co się dzieje w rodzinie z problemem alkoholowym
RODZINA Z PROBLEMEM ALKOHOLOWYM
Wszystkie strony

 


 

Kapłan może zawsze pomóc uzależnionej (cierpiącej) osobie.

1. Bardzo ważny jest pierwszy kontakt z osobą uzależnioną.

Osoba uzależniona jest na ogół pełna lęku, co może przyjąć postać zachowań agresywnych. Boi się przede wszystkim oceny, potępienia, krytyki, w końcu odrzucenia. Boi się bólu dotykania własnej godności. Ocena, krytyka, osoby uzależnionej owocuje u niej ogromnym cierpieniem, ponieważ żyje w poczuciu winy, które próbuje zmniejszyć przy pomocy substancji psychoaktywnych. Godność osoby uzależnionej jest już poważnie naruszona, dodanie kolejnego osądu, powoduje, że osoba czuje się niejednokrotnie jak oskarżony i podsądny, dlatego bardzo często atakuje w ten sposób broniąc resztek swojej godności. Osąd odbiera jej poczucie godności. Dlatego na początku nigdy jej nie konfrontujemy, konfrontacja powoduje bardzo często zamykanie się osoby uzależnionej przed nami. To, co mogę zrobić wobec każdego człowieka cierpiącego a takim też jest alkoholik - narkoman, zawstydzony sam sobą, mogę dać mu swoje wsparcie, okazać swoją życzliwość, bardzo ważne jest zrozumienie.
Postawa, w której stoję po stronie osoby cierpiącej uzależnionej a nie przeciw niej, chcę jej dobra, jego powrotu do zdrowia - na tym zresztą polega miłość bliźniego. Bardzo często boją się te osoby skorzystać z posługi kapłana w konfesjonale, mając niejednokrotnie za sobą złe doświadczenia, czasem za miast spotkania z miłosierdziem leczącym ich rany, spotkali się z poniżeniem, obrażaniem a nawet krzykiem. Wtedy taka osoba ma zamkniętą drogą do kościoła na wiele lat a nawet na całe życie, rany zadane w okolicznościach, kiedy człowiek się tego najmniej spodziewał najbardziej bolą, jeśli rani ten, który miał leczyć, od którego oczekiwaliśmy wsparcia, bezpieczeństwa, zaufania to bardzo boli i czasem rodzi nienawiść. Spotykam wielu pacjentów, którzy takiej krzywdy doznali w konfesjonale, "zostałem potraktowany jak śmieć, gorzej niż pies z kulawą nogą, kapłan krzyczał na mnie, wszyscy w kościele na mnie się patrzyli czułem się jak ten ostatni..."

Lekarz, kapłan nie może się dziwić ludzkiemu życiu, że ono tak wygląda, to, co może zrobić, to pytać się siebie jak w tej sytuacji mogę pomóc, aby przerwać łańcuch bezsensownego cierpienia i zła, które się ciągnie za uzależnionym.
Posługa w konfesjonale jest niezwykle ważna dla tych ludzi, te osoby często nie pamiętają formułek, nie wiedzą, od czego zacząć i oczekują takiej pomocy z strony kapłana, aby móc się odnaleźć, jedno wiedzą, że mają dość takiego życia i już dalej tak nie chcą, często boją się śmierci, potępienia, przychodzą z swoją rozpaczą i beznadzieją. Dlatego trzeba Bogu dziękować, ze przyszedł, bo to jest najlepsze miejsce, aby się uwolnić od ciemności, która zabija. Wyrażając swoją akceptację dla człowieka, trzeba mu powiedzieć jak bardzo go Bóg kocha, że ofiara krzyża dotyczy także jego. Kapłan nie może pozwolić, aby jego osobiste emocje wzięły gorę nad łaską miłosierdzia.

Mamy pomóc spotkać miłosiernego Boga, a nie kolejnego upiora, bo tego nosi w sobie uzależniony. Bywa tak, że kapłan miał, albo ma członka rodziny, który jest sobą uzależnioną i czasami nieświadomie odreagowuje w konfesjonale złością do swojego ojca czy innej bliskiej osoby na osobie uzależnionej. Lub sam kapłan ma problem z nadużywaniem alkoholu, wtedy złość do osoby spowiadającej się często ma korzenie w złości do samego siebie i własnej bezradności. Uzależniony przychodzi po nadzieję, światło, chce wyjść z mroku, dlatego nie gaśmy knotka, który ledwo się w nim tli. Podać mu rękę, to wysłuchać go, nie ograniczać czasu, słuchać i usłyszeć jak bardzo go życie boli, kościół ma wiele lekarstw na ten ból. Nigdy go nie przekreślajmy, nie mówmy, nic z ciebie nie będzie, kiedy zbudujesz most pomiędzy nim a Bogiem, to będzie wracał do godnego życia. Powiedz mu, że w ramionach Boga nigdy nie jest za późno.

Pomóż zrobić rachunek sumienia, bądź delikatny, miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Zawsze dużo bardziej leczy, aniżeli osądza, który jest jak kolejny policzek. Zachęć do spotkania, po spowiedzi, spróbuj pomóc, pomódl się nad nim w konfesjonale. Sam się nie lękaj, Bóg więcej potrafi niż myślisz. Kiedy nie wiesz, co powiedzieć proś Ducha św. abyś mógł doprowadzić do spotkania.

Warto w takim spotkaniu przywołać teksty z biblii o "Miłosiernym Ojcu" - który przyjmuje zagubionego syna i prowadzi go do stołu, ubiera go w nową szatę odbudowuje jego godność i zaprasza do wesela. Ewangelia o "zagubionej owcy", o radości nieba z nawróconego grzesznika. Uzależniony potrzebuje Boga i my możemy mu pomóc Go znaleźć. Zdarza się tak, że ktoś przyjdzie do konfesjonału i nie może otrzymać rozgrzeszenia, wszystko trzeba zrobić, aby wytłumaczyć, dlaczego tak jest, aby spowiadający nie poczuł, że jest odtrącony, daj mu pociechę, czasem ktoś przyjdzie i czuć od niego alkoholem, bez alkoholu nie miał odwagi, emocje były za silne.

Nie wściekaj się, zaproś go jeszcze raz na kolejne spotkanie, może w zakrystii, salce. Ilu przychodzi do konfesjonału palaczy - to też zmienione emocje, a tu nie reagujemy tak ostro. Jeżeli dasz mu szansę on przyjdzie, to jest tylko kwestia czasu. Dobrze jest zapytać w trakcie spowiedzi, kiedy słyszymy, że ktoś wyraźnie nadużywa alkoholu, pije ryzykownie, czy możemy o tym porozmawiać w trakcie spowiedzi - byle nie za długo, lub po spowiedzi, można wtedy udzielić podstawowych informacji, gdzie taka osoba może znaleźć pomoc i także jej rodzina, czasem podanie jednego adresu, czy telefonu, może bardzo dużo zmienić.

Nie mów mu od razu, że jest uzależniony, to mu powiedzą ci, którzy leczą, powiedz mu, że widzisz jak bardzo cierpi, jak bardzo go życie boli i że to może się zmienić tak być nie musi, choć on w to nie wierzy, daj mu informację, zachęć do spotkania. Dobrze jest mieć w konfesjonale karteczki w formacie modlitewnika, którą potem łatwo schować, na tej kartce nich będą wydrukowane 2 adresy 3 telefony do sprawdzonych, miejsc, gdzie może otrzymać taką fachową pomoc. Bardzo często podczas spowiedzi w różnych parafiach, osoby z problem proszę, aby wzięły ze sobą taką kartkę, lub obrazek z informacjami, nigdy się nie zdarzyło, aby tej informacji ktoś nie wziął.

Zdarzyło się tak, że wielu z niej skorzystało i dało innym tą informację. Dlatego warto, aby te informacje także na stałe były w gablotce parafialnej, obok nich warto umieścić świadectwa osób, którym się udało wyjść, pokonać własne uzależnienie, odbudować swoje życie. Wiara w to, że innym się udało bardzo pomaga, człowiek chory na raka kupi i zażyje każde lekarstwo, było mieć trochę nadziei, a ona jest dla nich wszystkich jak słońce na pochmurnym niebie. Wszyscy pragniemy tego słońca, zwłaszcza Ci, którzy już wiedzą jak życie czasem boli. Pokuta ma leczyć nie przybijać, dlatego musi być możliwa do wykonania, dlatego na początku musi być bardzo realistyczna, zgodna z stanem, kondycją tej osoby np. prosta modlitwa najczęściej dziękczynna.

Często zachęcam do modlitwy Ojcze nasz i podkreślam słowo "Bądź wola Twoja". Pytam czy pokuta jest możliwa do wykonania przez niego, nie możemy zapominać, że wola osoby uzależnionej jest poważnie uszkodzona to oznacza, że mniej może niż sam chcę. Często zachęcam do odwiedzenia kościoła katedralnego, pójście przed obraz Matki Bożej Opolskiej, zachęcam też do jednodniowej pielgrzymki na Górę św. czy do Częstochowy. Mówię im, że zawsze w ostatnią Sobotę miesiąca osoby uzależnione wraz z swoimi rodzinami spotykają się na Górze św. Anny, gdzie można się wyspowiadać, pójść na mityng i uczestniczyć o godz. 18,00 w Eucharystii.

Przy spowiedzi otrzymują modlitewnik dla osób uzależnionych, chętnie z niego korzystają. Osoba uzależniona potrzebuje doświadczyć szacunku, aby odbudować swoją godność, potrzebuje doświadczyć ludzkiej i Bożej dobroci, aby z otchłani wrócić do życia. Każdy z nich czeka na swojego miłosiernego samarytanina, Szymona z Cyreny. Zrób wszystko, aby pomóc, a jeśli nie potrafimy, lub nie mamy sił to starajmy się przynajmniej nie zaszkodzić. W Każdej Eucharystii możemy się modlić za te osoby i zachęcać lokalny kościół do modlitwy wstawienniczej za te osoby, żniwo jest wielkie a robotników mało.

"Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata! Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie". Wówczas zapytają sprawiedliwi: "Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?"A Król im odpowie: "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili". Mt. 25, 35-41
Ks. Marcin Marsollek


 

           Każda praca ma swoją cenę.....



Kiedy planujesz wyjechać daleko do pracy musisz być świadomy kilku trudności a nawet zagrożeń. Na pewno zetkniesz się z inną kulturą, często konsumpcyjną, która nie kieruje się tym co dobre dla człowieka ale tym co przyjemne. Kultura konsumpcja traktuje człowieka nie jak podmiot, ale jak klienta, niejednokrotnie uprzedmiotawiając go, klient to konsument, trzeba mu dostarczyć jak najwięcej wrażeń i sprawić aby kupił ich jak najwięcej. Kupując wrażenia wiele osób ponosi konsekwencje, którymi są różne straty i szkody od utraty pieniędzy, do zdrowia i wolności włącznie.

W kulturze gdzie wszystko człowiekowi wolno i ma możliwości wszystkiego spróbować, często widząc, że inni próbują chce też spróbować, trzeba umieć dobrze wybrać, aby później nie żałować. Nie rezygnuj z swojej kultury, wiary, bo ona może ci pomóc nie zgubić się w labiryncie atrakcji i używek. Nim wejdziesz do cofie shopu, dobrze się zastanów. To, że coś jest ogólnie dostępne i wielu to robi nie znaczy, że jest to dobre. Wiele osób w swojej naiwności sięga po używki, niektórzy chcą tylko spróbować, inni chcą sobie złagodzić stan pustki, osamotnienia, zmęczenia i tak często zaczyna się bolesna historia zniewolenia człowieka.

Wyjazd za granicę jest okazją do złożenia świadectwa z swojej wiary, okazją do wyznania miłości swojej rodzinie - podjęcia wierności, budowania zaufania, umacniania więzi z swoimi bliskimi. Wyjazd do pracy, często ludzi koncentruje na dobrach materialnych, pieniądzu, one są ważne, ale nie można ich przecenić, bo wtedy łatwo stracić inne dobra, które są bezcenne, choćby swoją wiarę, moralność, więzi z bliskimi, małżeństwo czy rodzinę. Wyjeżdżając do pracy należy nadal o te wartości dbać, wiele osób o nich zapomina i szybko je traci, co nie jest bez konsekwencji dla ich dalszego życia.

Każde rozstanie się z bliskimi to wystawienie na próbę swojego małżeństwa, rodziny, wzajemnej miłości. Odległość, nieobecność osłabia więzi, nieobecni nie dają sobie oparcia, zrozumienia, bliskości duchowej, emocjonalnej, psychicznej. Może dojść do oddalenia i do zerwania więzi, dlatego wyjeżdżając trzeba dbać o więzi rodzinne i małżeńskie, obecność w rodzinie choć pomniejszona i utrudniona musi być, trzeba o nią dbać, dużo bardziej niż o pieniądze aby siebie nie wyobcować, nie stać się obcym, gościem w własnym domu. Gość nie zna tajemnic domu, nie ma dostępu do intymnych przeżyć, nie ma głębokich relacji z domownikami, temat jego rozmów jest bardzo ograniczony.

Nie oszczędzaj na telefonach do domu, na powrotach. Człowiek pokazuje jak bardzo kocha swoją rodzinę przez swoje powroty, częste i długie. Jeżeli ktoś kocha to chce być z bliskimi, to chce z nimi dzielić swoje życie , to chce ich wspierać słuchać i rozumieć, chce mieć udział w życiu drugiej osoby. Nie wystarczy przyjechać na wykend, nie nadrobisz wtedy wielomiesięcznej nieobecności, gdy przyjeżdżasz jeszcze zmęczony. Kiedy wyjechałeś drzewa były pokryte śniegiem kiedy wróciłeś już zakwitały, nawet przyroda nie stoi w miejscu, a co dopiero człowiek , ty masz obraz w sercu, głowie z przed wyjazdu, ale oni nie stali w miejscu zmienili się, ty także, a każda zmiana jeśli się w niej nie uczestniczy oddala.

Czasem ojciec czy matka nie maja porozumienia z swoimi dziećmi, bo byli nieobecni w życiu swoich dzieci. Dużo łatwiej przychodzi wzajemne oddalenie niż zbliżenie, bo ono wymaga wysiłku. Ściany domu łączy spoiwo, jest nim cement, ściany małżeństwa, rodziny, łączy wzajemna miłość, ale potrzebuje obecności. Kiedy żyje się w rodzinie to człowiek ulega wpływom rodziny, żyje jej problemami, radościami. Kiedy żyje poza rodziną, żyje pod wpływem świata. Ci którzy wyjeżdżają z swoich domów, są poddani różnym wpływom nie zawsze dobrym wielu z nich tęskni - czuje głos miłości do swojej rodziny, niektórzy się wyobcowują, odzwyczajają od rodziny jej rytmu i spraw, są z boku, a później już poza.

Wiele osób, źle potraktowano naruszono ich godność, przez wykorzystanie w pracy, nie wypłacenie właściwego wynagrodzenia. Czasem niehigieniczny tryb życia, przepracowanie, przemęczenie, osamotnienie, powodują, że ludzie szukają pociechy w alkoholu, narkotykach np. marihuanie, albo w ramionach innej osoby, płci przeciwnej. Coraz częściej przybywa nam osób w poradniach odwykowych i placówkach leczenia uzależnień, które straciły swoją wolność i godność, stały się alkoholikami czy narkomanami. Te osoby pojechały daleko do pracy po środki dla swojej rodziny, a wróciły jako bankruci życiowi. Żeby oddalić się od bezpiecznego miejsca jakim jest dom i rodzina trzeba być dojrzałym psychicznie, emocjonalnie, trzeba mieć dojrzałą wiarę, aby nie ulec różnym wpływom, nie załamać się psychicznie i nie stracić głowy. Rodzina daje naturalne wsparcie, poza rodziną trzeba go szukać, niektórzy znajdują je w Bogu inni w używkach. Poza domem tez można wierzyć, jak się chce to znajdzie się kościół, ale to wymaga wysiłku. Łatwiej pójść na łatwiznę, tak łatwo ludzie się usprawiedliwiają z rezygnacji z swojej wiary, obowiązku niedzielnej mszy św. Przestrzegania przykazań, a jak ktoś ma osłabioną wiarę to będzie miał osłabioną moralność, wolność, godność, wtedy łatwiej upaść i wytłumaczyć sobie, że wszyscy tak robią, nie wszyscy. Każdy ponosi indywidualnie odpowiedzialność za swoje życie, za dobro i zło które czyni, a ludzka natura jest słaba.

 

Na co musisz się przygotować wyjeżdżając do pracy:


1. Jeśli jesteś w małżeństwie, to jest ono wystawione na próbę

2. Możecie się od ciebie oddalić

3. Możesz stracić więź, dobre porozumienie z partnerem ale i dziećmi.

4. Sygnałem oddalania się od siebie są coraz rzadsze powrotu do domu, oraz wydłużanie pobytu poza domem, coraz częstsze nieporozumienia, kłótnie, wybuchowość, irytacji przy spotkaniu.

5. Zwiększona agresja dzieci, czują się opuszczone przez jednego z rodziców, mają obniżone poczucie bezpieczeństwa, deficyty emocjonalne, nieobecny rodzic nie daje miłości, nie uczestniczy w ich życiu, nie jest nauczycielem życia. Przedmioty są złudzeniem miłości

6. Kupowanie nagród dzieciom, to uspakajanie swojego sumienia, przedmioty nie zastąpią obecności, nie są miłością, są jej atrapą

7. Wystawiona jest na próbę twoja wiara, wiara potrzebuje sakramentów, modlitwy i świadectwa wtedy jest mocna

8. Można się zagubić w obcej kulturze, dlatego nie rezygnuj z swojej.

9. Łatwość sięgania po używki, nigdy nie sięgaj po nie, kiedy jesteś zmęczony smutny, rozgoryczony, samotny, głodny, bo wtedy łatwo wejść na ścieżkę uzależnienia.

10. Każdy narkotyk jest szkodliwy, łączony z alkoholem
kilkakrotnie szybciej uzależnia.

 

Jeśli nie chcesz stracić rodziny  to dbaj:

1. O więzi, o częsty kontakt i powroty do domu

2. kiedy jesteś w domu, staraj się rozmawiać o rzeczach istotnych dla waszego małżeństwa i rodziny.

3. Nie spędzaj pobytu w domu przed telewizorem ale staraj się odbudować, umocnić więź z partnerem a zwłaszcza z dziećmi

4. Nie zadawalaj się tylko dawaniem "zabawek " dzieciom, ale chciej mieć z nimi kontakt

5. Dziel się swoim życiem, mów z czym ty sobie nie radzisz nie przyzwyczajaj rodziny do swojej nieobecności, bo kiedyś będziesz musiał ją przyzwyczajać do obecności.

6. Kiedy jesteś w domu skorzystaj z sakramentów św. zwłaszcza z spowiedzi, odnów swoje siły duchowe, łatwiej Ci będzie utrzymać więź z rodziną.

7. Bądź rozsądny, zadbaj o ubezpieczenie, nie oszczędzaj na zdrowiu.

8. Dbaj o swoje zdrowie, czasem lepiej mniej mieć a godniej i zdrowiej żyć.

9. Uważaj abyś nie wierzył tylko w pieniądze, tak wiara jest wielkim złudzeniem, wielu się o tym boleśnie przekonało, kiedy stracili swoje rodziny, zdrowie, dzieci itd.

Ci którzy wyjeżdżają do Holandii, powinni wiedzieć, że spotkają się tam z przyzwoleniem społecznym wobec narkotyków, łatwo je tam kupić, są kawiarenki gdzie można z nich korzystać. Wiele osób sądzi, skoro można to robić, to jest to dobre, a to największe złudzenie. Marihuana, po którą najczęściej się tam sięga podobnie jak nikotynę, jest jednym z najbardziej zdradliwych narkotyków, określanych jako miękki, co może sugerować że nieszkodliwy. Substancja THC, która znajduje się w tym narkotyku powoduje, bezpłodność mężczyzn i kobiet, uszkadza kod genetyczny, są niszczone 2 chromosomy. Palacz Marihuany, może mieć upośledzone potomstwo. THC - uszkadza mózg, zakończenia nerwowe, serce, układ krążenia co powoduje kłopoty z ciśnieniem i miażdżycę tętnic. Zapalenie oskrzeli, krtani, astmę, spadek koncentracji, obniżony nastrój, stany depresyjne, lęki a nawet psychozy. Marihuana powoduje zburzenia lokomocyjne; polega to na tym, że ktoś pod wpływem narkotyku nie umie ocenić prędkości, przestrzeni, co jest powodem wielu wypadków drogowych i w miejscach pracy. Ten narkotyk także wyzwala choroby psychiczne, powoduje amotywację człowieka, po pewnym czasie nic go nie interesuje, nie chce się uczyć, pracować, żyć. Marihuana jest najczęściej palona w postaci skręta jak papieros, ma słodkawo mdły zapach, powoduje rozszerzenie źrenic, wesołkowatość bez powodu od euforii do gwałtownego spadku nastroju. Zaburzenia mowy; nielogiczność, oderwana od kontekstu, zaburzenia pamięci, no i jest substancją rakotwórczą. Osoby, które sięgają po Marihuanę, sięgają później też po inne narkotyki. Zdradliwość tego narkotyku polega na tym, że na początku nie ma ostrych negatywnych objawów, ale one się pojawią i to z zdwojoną siłą, to jest tylko kwestia czasu. Niektóre osoby wracając do kraju przywożą z sobą nasionka w woreczkach foliowych albo skręty Marihuany, na własny użytek albo do sprzedaży innym. Warto wiedzieć, że prawo polskie art. 48. za posiadanie środków odurzających substancji psychotropowych wymierza 3 lata pozbawienia wolności, za handel art. 46, wymierza karę do 10 lat pozbawienia wolności. Warto to przemyśleć.


Ks. Marcin Marsollek
Diecezjalny Duszpasterz Trzeźwości
Psychoteraputa


 

Trzeźwość to określony styl życia i zdroworozsądkowy sposób myślenia, potrzebny każdemu człowiekowi, aby zachować i rozwijać swoją wolność. Być trzeźwym człowiekiem to być wolnym człowiekiem. Żyjemy w czasach, kiedy bardzo łatwo człowiekowi odebrać wolność po przez różnego rodzaju manipulacje, atrakcyjnie opakowane. Nie wszystko, co ładne i modne jest zdrowe dla człowieka. Dziś człowiek musi się uczyć każdego dnia, trzeźwego stylu życia, musi uczyć się myśleć i to krytycznie, musi umieć zachować dystans wobec propozycji do niego kierowanych łatwego i taniego sukcesu, szybkiego dobrobytu, ponieważ wszystko ma swoją cenę. Aby człowiek mógł się przeciwstawić własnym pokusom i tym, które płyną z zewnątrz potrzebuje mocy, potrzebuje być podłączony do źródła. Zakotwiczenie w Bogu jest jedyną gwarancją wolności człowieka.


Dziś nie możemy mówić o trzeźwości tylko w kontekście osób uzależnionych od alkoholu i narkotyku, wtedy ona staje się koniecznością, krzyżem. Kiedy tak myślimy o trzeźwości, często ona się kojarzy negatywnie, tymczasem trzeźwość jest dobrem, które służy człowiekowi w jego życiowej samorealizacji


Dlaczego tak trudno być abstynentem?

W świadomości społecznej abstynencja jest pojmowana coraz częściej negatywnie, zwłaszcza u młodych ludzi. Abstynent to ktoś infantylny, dziwny, kaleka życiowa, słaby człowiek, wyśmiewany i pokazywany palcem. Abstynent to człowiek niedojrzały, mniej wartościowy, który czegoś nie może, to człowiek słaby, musi z czegoś rezygnować. Możemy w mediach, w społecznej obyczajowości zwłaszcza różnych subkultur spotkać działania ośmieszające abstynencję, chodzi o odebranie jej wartości, zdeprecjonowanie. Coraz częściej ludziom abstynencja kojarzy się negatywnie, o to chodzi tym, którzy tworzą lobby alkoholowe.
W naszym kraju można spotkać wódkę o nazwie " Abstynent". Społeczne propagowanie takiego myślenia powoduje, że coraz trudniej opierać się młodym ludziom przed inicjacją alkoholową, alkohol stał się przepustką do wielu środowisk, jest potwierdzeniem ich dorosłości, wyrazem akceptacji przez innych, rodzajem pieczęci różnych życiowych doświadczeń zwłaszcza wolności rozumianej często jako swoboda.

Osoby uzależnione trafiające do leczenia z wielkim trudem podejmują abstynencję, wstydzą się tego. Jeśli w ich świadomości abstynencja to coś negatywnego to podjęcie wysiłku w jej kierunku wydaje się być bezsensowne. Nikt przecież z nich nie chce uchodzić za osobę śmieszną, niedojrzałą, wybrakowaną, przecież ten, który wiele może coś znaczy. Abstynencja kojarzy się im tylko z jednym, ze stratą i zakazem czegoś, co wszyscy robią, a ja nie mogę, mi nie wolno. Dlatego osoby leczące się z powodu uzależnienia, często abstynencję traktują jako postawę obronną przed substancją chemiczną, a każda obrona wymaga mocy, siły, której osoby uzależnione posiadają w znikomym stopniu, dlatego jeśli pozostaną na etapie walki, prędzej czy później ulegną z wyczerpania, braku sił i wrócą do picia czy brania narkotyków. Aby pomoc była możliwa musimy często przebudować świadomość pacjentów pokazać im pozytywne znaczenie abstynencji, aby nie tylko się jej wstydzili, ale jej pragnęli jako dobra, wartości.


Czy można dziś proponować abstynencję?

Możemy spotkać opinie badaczy postulujących wczesną inicjację alkoholową, stwierdzają oni, że należy dziecko powoli przyzwyczajać do rozsądnego używania substancji psychoaktywnych. Kierując się statystyką wskazują na powszechność zachowań w naszym społeczeństwie. Skoro niemal wszyscy to robią, to błędem byłoby zachęcanie do abstynencji, w ramach tego myślenia mówi się o tzw. kulturalnym piciu, czyli zastępowaniu mocniejszych alkoholi słabszymi np. wódki piwem. To oczywiście jest błędne założenie, ale nie dla wszystkich, zwłaszcza nie dla tych, którzy czerpią z tego ogromne zyski. Próbuje się czasami iść dalej w tym myśleniu, stwierdzając, że piwo to napój orzeźwiający, wzmagający witalność człowieka, wprowadzający w kolorowy świat przeżyć, a także przyjaźni. Takie idee są bardzo wyraźne w reklamach piwa. (Chcę tylko przypomnieć, że kufel piwa zawiera 5% alkoholu etylowego, lampka wina 12%, kieliszek wódki 40%. Oznacza to, spożywając małe piwo (250g), lampkę wina (100g), mały kieliszek wódki (25g) spożywamy każdorazowo 10 g czystego alkoholu etylowego C2H5OH. W tych rożnych ilościach płynu mamy zawsze 10 g czystego alkoholu). Abstynencja jest wysiłkiem, jej podjęcie wymaga zmiany myślenia, przewartościowania własnych postaw życiowych i nauczenia się pewnych sprawności, aby tak się stało trzeba się zaangażować. Wzorce rozpowszechniane przez kulturę masową i wzmacniane przez wyrafinowaną reklamę wzywają do życia bez wysiłku, szczęście osiąga się po przez łatwą konsumpcję dóbr, pójcie na łatwiznę życiową, dlatego propozycja abstynencji spotyka się z oporem. Rodzice często chcą, aby ich dzieci nie sprawiały im trudności wychowawczych, dobrze byłoby, aby nie sięgały po alkohol, narkotyki, czy używki. Ci sami rodzice bardzo często sami nie potwierdzają swoim zachowaniem tego myślenia, abstynencja jest dobra, ale sami nimi nie są. Bywa tak, że 7 letniemu dziecku na urodziny kupują szampana bezalkoholowego, aby podkreślić ważność narodzin dziecka, zapominając o tym, że wprowadzają dziecko właśnie w świat używek, dziwiąc się później, że ich syn się upił na zakończenie gimnazjum. Młody człowiek potrzebuje czytelnych drogowskazów, aby móc wejść odpowiedzialnie w życie, jest otwarty na ideały, dlatego potrzebuje odpowiedniego wsparcia i zachęty dorosłych, którzy potwierdzą, że warto sięgać po to, co trudne. Wtedy łatwiej rozwijać pewne sprawności. Dorośli narzekając na młodzież, nie widzą możliwości realizowania trudnych celów, ponieważ często sami je porzucili. Boją się stawiać im wysokie wymagania w obawie, że zostaną przez swoje dzieci odrzuceni, sami mając osłabione przekonanie na temat podejmowania wysiłku ku wartościom, rezygnują z wychowywania w tym kierunku. Kierując się kategoriami posiadania nie mogą modelować kategorii bycia i rozwoju. Jeżeli uczniowie w swojej szkole są postrzegani jako "tumany" i zaakceptują przeciętność, myślenie, że nie są do niczego zdolni, to zawężą swoje aspiracje, wtedy łatwo zbudować przekonanie, że proponowane dobro nie jest dla nich. Przekonanie, że życie jest mało warte, banalne i szare, a dobro jest ponad ludzkie siły doprowadza do zatrzymania rozwoju, który może tylko zaistnieć inspirowany wartościami. Siła rówieśników i środowiska jest bardzo duża, dzieci szybko upodabniają się do swoich kolegów i koleżanek oraz wzorców płynących z ekranu telewizora. Nie są już sami, poruszają się w kulturze podobnie myślących. Abstynencja musi stać się elementem rozwoju młodego człowieka, sprawnością, która pomaga mu w podejmowaniu dobrych decyzji.

Czy abstynencja jest dziś potrzebna?

W średniowieczu abstynencja była postrzegana jako cnota rycerska, wartość, którą warto posiadać i realizować. Była wyrazem dojrzałości, ktoś, kto potrafił panować nad swoimi pragnieniami, potrzebami, mógł uważać się za dorosłego. Abstynencja to możliwość wpływania i kierowanie swoim życiem. To życie rozumne, kierowanie się rozumem, trafne ocenianie sytuacji życiowej, to zdolność wybierania dobra wyższego, umiejętność jego odczytywania. Abstynencja jako samo opanowanie, zdolność kierowania swoim życiem jest wartością. Jeśli tak odczytamy abstynencję pozytywnie, zrozumiemy jej istotę, to wtedy nie abstynent musi się wstydzić, ale raczej ci, którzy nimi nie są nie posiadają takiej cnoty i sprawności. To ci, którzy nie potrafią zapanować nad swoimi instynktami, tracąc swoją wolność, wymagają współczucia i zawstydzenia. Współczesny człowiek potrzebuje bardzo abstynencji, aby nie stać się niewolnikiem, kolorowych atrakcji, które okazują się niejednokrotnie zastawioną pułapką na ludzkie życie. Abstynencji nie można dziś tylko zawężać do alkoholu czy innej substancji chemicznej, abstynencja to określony sposób życia wrażliwością na wartości. Człowiek dziś "wszystko" może, ale nie wszystko służy jego życiu, nie wszystko, co smaczne, kolorowe, przyjemne jest zdrowe. Potrzeba ascezy dziś jest palącą potrzebą w procesie wychowania człowieka i jego rozwoju, brak ascezy naraża ludzką wolność na poważne ograniczenia a czasem na jej utratę. W średniowieczu od mężów stanu, rodziców, profesorów wymagano zdolności samoopanowania, abstynencji, bo ona świadczyła o tym czy człowiek jest dojrzały zdolny do odpowiedzialności, czy można mu powierzyć urząd, ważne zadanie, wychowywanie innych.
Abstynencja jest dziś potrzebna w korzystaniu z mediów, komputera, Internetu, niejeden zły film, czy zła gra komputerowa doprowadziła do zdeprawowania człowieka. Przemoc, pornografia - antywzory powszechnie goszczą na ekranach naszych telewizorów, trzeba mieć odwagę i rozumnie myśleć, aby nie szkodzić sobie i nie zgadzać się na to, aby szkodzili sobie inni, aby tak się stało trzeba być wrażliwym na wartości i nie pozwolić, aby tą wrażliwość w nas zabito, prymitywizmem, obscenizmem, wulgaryzmami. Nie wolno nikomu być obojętnym na niszczenie Dobra, bo to prowadzi do nieludzkiego świata egoizmu, nadużywania władzy, wykorzystywania drugiego. Abstynencja pomaga wybrać pomiędzy ziarnem a plewami. Abstynencja może dotyczyć papierosów, narkotyków, wypijanej kawy, słodyczy, ale też zakupów, gromadzenia rzeczy, zaspakajania zmysłów, popędu, to umiejętność odraczania gratyfikacji i myślenie o długofalowych konsekwencjach naszych decyzji i działań. To w końcu pójście za życiem duchowym, umiejętność podporządkowania mu różnych pragnień. "Sustine at abstine" - wyrzekać się czegoś, po to, aby nie być niewolnikiem "promocji", aby mieć w swoim życiu porządek, który jest jednym z podstawowych warunków rozwoju. Nieuporządkowanie siebie, prowadzi do bałaganu, chaosu, zagubienia siebie, czasem do tragedii własnej i bezsensownego cierpienia swoich bliskich. Abstynencja to nauczyć się na nowo wysiłku w zdobywaniu tego, co trudne, co człowieka rozwija, zbliża do Boga i drugiego człowieka. Abstynencja to nauczyć się czytać, rozpoznawać świat wartości i je realizować, to jest podstawa ludzkiego świata. JP II powiedział do polskiej młodzieży choćby nikt od was nie wymagał, wy musicie od siebie wymagać.......

Ks. Marcin Marsollek


Wakacje bez rodziców i Boga to droga do.....

Wakacje to czas nowych doświadczeń, zwłaszcza dla młodych ludzi, to okazja sprawdzenie swojej dojrzałości. Młodzi ludzie chętnie eksperymentują, płacąc za swoją naiwność, ciekawość czasem okrutną cenę. Właśnie w czasie wakacji młodzi ludzie częściej sięgają po różnego rodzaju używki, narkotyki, robią to, czego dotychczas nie robili. Poza kontrolą własnych rodziców łatwiej ulegać różnym pokusom, rodzice nie powinni zapominać w tym okresie także o swoim dziecku.

Dobrze jest z nim mieć kontakt telefoniczny, wiedzieć gdzie jest aktualnie, z kim i dokąd wyjechało. Należy mieć adres, telefon miejsca przebywania swojego dziecka. Dziecko musi nauczyć się samodzielności i dobrze temu służy czas wakacji, ale wiele młodych ludzi myli wolność z swawolą, niczym nieograniczoną swobodą. Tymczasem wolność to trudna sztuka wyboru tego, co dobre, zdrowe, co służy godności i rozwojowi człowieka. Sięganie po alkohol, narkotyki, zwiększają tzw. luz, poczucie swobody, człowiek przestaje kontrolować swoje zachowania, nie wybiera świadomie, raczej podąża za wrażeniami: przyjemnością, smakiem, subiektywnymi odczuciami, które wcale nie muszą być zdrowe czy dobre dla naszego życia. Wiele wypadków dzieje się właśnie w czasie wakacji, utonięć młodych ludzi, nadużyć seksualnych, wykorzystania emocjonalnego.

To w czasie wakacji uaktywniają swoją działalność różnego rodzaju sekty w bardzo atrakcyjnych miejscach, aby złowić w swoje sidła nowych ludzi głodnych wrażeń, pragnących doświadczyć miłości. Członkowie sekt zawsze są mili, serdeczni, łatwo rozpoznają deficyty emocjonalne swojego rozmówcy, jawią się jako dobrzy i bezinteresowni przewodnicy po ludzkich nieszczęściach, gotowi dać wszystko - oczywiście do czasu. Nierzadko tu są używane narkotyki, aby uśpić czujność werbowanej osoby.

Członkowie sekty, przynoszą zawsze posłanie miłości, pokoju, a kto tego nie chce doświadczyć. Młodzi ludzie są głodni: akceptacji, uznania, docenienia, wysłuchania, zrozumienia, przyjaźni, oparcia w drugim, aby nie czuć własnej samotności i kompleksów, które są dobrze skrywane i bolą. Młodzi ludzi noszą w sobie nie jedno rozczarowanie światem ludzi dorosłych, niezaspokojone oczekiwania, słabe relacje z rodzicami to wszystko jest terenem do zagospodarowania przez sekty.

Na te dolegliwości wzburzonej młodości także często są stosowane narkotyki, alkohol, bo wtedy jest łatwiej, człowiek nie myśli, nie koncentruje się na swoich deficytach, żyje w świecie iluzji, ma poczucie mocy i możliwości. Łatwiej się wtedy nawiązuje kontakt, łatwiej się zabawić, zapomnieć się, otworzyć, nie myśląc o granicach własnej tożsamości. Wszystko jest jednostronnie pozytywne. Najczęstszym narkotykiem, po który sięgają młodzi ludzie to marihuana, amfetamina, LSD.

Żaden narkotyk nie jest łagodny, każdy powoduje szkody w organizmie. W marihuanie znajduje się substancja, THC która powoduje ogromne spustoszenie w organizmie, jest bardzo zdradliwa, bo odkłada się w ludzkim mózgu i nie może być szybko wydalona, jej działanie może się uaktywnić pod wpływem alkoholu, kofeiny. Jeden z skutków to zaburzenia lokomocyjne, palacz marihuany nie potrafi ocenić, z jaką prędkością się porusza, traci orientację w przestrzeni, efektem tego są wypadki samochodowe, utonięcia, wypadnięcie z balkonu.

Łączenie marihuany z alkoholem powoduje szybsze działanie, ale też powoduje większe spustoszenie. Najczęstsze objawy które łatwo spostrzec; to rozszerzone źrenice, przekrwione oczy, wesołkowatość bez powodu, przewlekłe napady śmiechu, chichot, wahania nastroju, euforia - pobudzenie, później spadek nastroju. Zaburzenia mowy, gadatliwość, nie logiczne wyrażanie, chrypka, napady kaszlu, osoba robi wrażenie jakby miała katar. Słodkawa woń ubrania, oddechu, włosów, pomieszczenia, w którym się znajduje.

Temu towarzyszą także różne dziwne przedmioty jak: lufki, bibułki, sreberka, woreczki foliowe, skręty podobne do papierosów. Łatwo ustalić czy dziecko paliło marihuanę, wystarczy kupić tester w aptece, pobrać kilka kropel moczu i wpuścić do testera, wtedy odpowiednia barwa sygnalizuje nam obecność narkotyku. Nie powinniśmy czekać, czy udawać, że naszego dziecka to nie dotyczy, czasem może być za późno. Mit, że tylko takie rzeczy dzieją się w złych domach, jest już dawno nie prawdziwy. Dzieci z tzw. "dobrych domów" coraz częściej sięgają po narkotyki, nie chcą być gorsze od swoich rówieśników, którzy już spróbowali i opowiadają jak to jest cudownie.

Często ci, którzy jeszcze nie spróbowali są ośmieszani. Warto z swoim dzieckiem porozmawiać na temat narkotyków, czy jego rówieśnicy biorą, czy na dyskotece, na którą chodzi można kupić narkotyki, czy tam się zażywa narkotyki, czy twoja koleżanka, kolega, pali marihuanę, co wiesz o narkotykach?. Z tych pytań i odpowiedzi można dużo się dowiedzieć o swoim dziecku. Sposób odpowiadania, reakcje naszego dziecka dużo nam powiedzą o doświadczeniach naszego dziecka. Oczywiście można też wprost zapytać, czy ty już próbowałeś narkotyków? Większość młodych ludzi wyjeżdżających do Holandii do pracy w czasie wakacji, próbuje narkotyków, najczęściej Marihuany, którą tam łatwo nabyć.

Także osoby dorosłe często korzystają z tych substancji, zmieniając swoje przeżycia, świadomość i często życie - oczywiście na gorsze. Coraz częściej przybywa nam pacjentów w ośrodku leczenia uzależnień, którzy stali się alkoholikami i narkomanami pracując za granicą, zwłaszcza w Holandii. Warto zapobiegać nieszczęściom i dramatom, ponieważ leczenie to długa i kosztowna droga, a nim do niego dojdzie, człowiek wiele straci. Miesiąc sierpień, w kościele katolickim to czas modlitwy o trzeźwość naszego narodu, warto podjąć ten wysiłek. Żyjemy w czasach ogromnego pośpiechu, nie mamy czasu na głębszą refleksję nad naszym życiem, relacje z ludźmi, jakie mamy mają coraz częściej charakter interesowny, brakuje nam bliskich i głębokich więzi, nierzadko ludzie w tłumie czują się samotni. Każdemu człowiekowi potrzeba trzeźwego stylu życia. Żyć trzeźwo, to pracować nad swoją wolnością, to uczyć się wybierać to, co służy naszemu życiu, co je rozwija i uszlachetnia. Być trzeźwym to podejmować odpowiedzialność za swoje wybory, ale umieć je także przewidzieć. Dzisiaj przybywa nam coraz więcej niewolników, własnych zmysłów, pragnień, pieniądza, władzy, używek, posiadanych rzeczy. Współczesny człowiek zatraca się w posiadani rzeczy materialnych, staje się coraz częściej konsumentem życia, klientem, rezygnując z swojej niepowtarzalnej godności osoby ludzkiej, zapominając o tym, że wszystko ma swoją cenę. Trzeźwość to budowanie ludzkiej godności a to wymaga ofiar i ascezy, a bez nich nie ma ani zdrowego ani wolnego życia.

Duszpasterz trzeźwości diecezji opolskiej
Specjalista Psychoterapii Uzależnień
Ks. Marcin Marsollek


          Dlaczego jedni idą drogą a inni na skróty ?


Po dwudziestu latach wsłuchiwania się w tęsknoty ludzkich serc nie mam wątpliwości, że wszyscy przynosimy ze sobą na świat pragnienie Boga. Niezależnie od tego, czy ktoś jest religijny, czy nie, pragnienie to jest najgłębszą tęsknotą i najdrogocenniejszym skarbem każdego człowieka. Nadaje ono sens i znaczenie ludzkiemu istnieniu. Niektórzy to pragnienie tłumią, chowając je pod tyloma rozmaitymi zainteresowaniami, że przestają je dostrzegać. Możemy więc być zupełnie nieświadomi tego pragnienia. Możemy też przezywać je w innej formie niż szukanie Boga ? jako tęsknotę za pełnią, dopełnieniem, spełnieniem. Jakkolwiek byśmy je opisywali, jest to zawsze tęsknota za miłością. Jest to głód miłości, pragnienie bycia kochanym i zbliżenia do źródła miłości. Tęsknota ta jest istotą ludzkiego ducha; jest źródłem naszych najgłębszych nadziei i najszlachetniejszych marzeń.

Niektórzy alkoholicy przed piciem nie podjęli rozwoju duchowego a przez to ich dojrzałość życiowa była minimalna, albo nie było jej wcale. Niedojrzałość, nie pozwoliła rozwinąć sztuki życia i osiągnąć taką jakość życia aby mieć z niego satysfakcję. W niedojrzałości człowiek skoncentrowany jest na swoim ego, chce brać, doznawać, czuć, zaspakajać swoje głody nową porcją wrażeń. Doświadczanie duchowości umożliwia człowiekowi wejście na taki etap rozwoju na którym człowiek jest zdolny się dzielić, dawać, wspierać, przekraczać własne ego. Ci którzy mieli kontakt z swoją duchowością, choćby w małym stopniu, częściej i szybciej do niej wracają, widzą w niej szansę dla swojego zdrowienia.

Duchowość to wrażliwość na wartości.

Duchowość to Dobro, którego warto pragnąć i o nie się starać, część ludzi nie została nauczona wrażliwości na to Dobro, ale niewiedza nie zwalania z odpowiedzialności za swój rozwój. Jednym alkoholikom brakuje umiejętności, innym wiedzy, a niektórym woli podjęcia decyzji rozwoju duchowego. Część alkoholików jest skoncentrowana na "doznawaniu" dobrego nastroju, co jest często kontynuacją uzależnienia. Uważają, że życie wtedy jest dobre, kiedy się dobrze czują. Mocno są skoncentrowani na tym aby poszukiwać" dobrego czucia", samopoczucia. Ci są jak skała "nie przemakalni" dla Dobra, wszystko w ich życiu ślizga się po powierzchni, skoncentrowani tylko na własnych przeżyciach, to co istotne w ich życiu po nich spływa. Kiedyś kupowali energię w puszkach i butelkach, tak załatwiali sobie dobre samopoczucie. Dziś domagają się tego od grup, ludzi, spotkań religijnych. To wielka pułapka być przywiązanym do przeżyć i tak chcieć czuć energię życia. Ci ludzi nie chcą zmiany, bo zmiana często boli, jest procesem, który trwa. Są nastawieni na szybki efekt. To wymaga decyzji, a decyzja wymaga udziału woli ? a ta u alkoholików kuleje albo jej wcale nie ma. Wolę trzeba wyćwiczyć przez dyscyplinę, która uporządkuje życie, trzeba nauczyć się pokory, podejmowania wysiłku wewnętrznego, pewnej stałości, bez chwilowych zrywów, które są oparte na magicznym myśleniu. Życie jest trudnym wysiłkiem i wymaga wielu sprawności i umiejętności życiowych. Niektórzy alkoholicy oceniają swoje życie po przez "czucie", wartościowanie u nich dokonuje się, nie przez zmianę jakości życia ale przez siłę doznań. Taka koncepcja życia alkoholików, jest nadal infantylna. To czy alkoholicy podejmą rozwój duchowy czy nie, zależy oczywiście od nich samych, od zmiany koncepcji życia z "brać" na "dać" z "mieć" na "być", z "czuć" na "przeżywać"(doświadczać). To na skutek zmiany, przemiany, uporządkowania życia, odzyskania sensu życia, znalezienia odpowiedzi na pytanie po co żyję, odzyskuje się wpływ na to jak się żyje, czyli podejmuje się rozwój człowieka. Obserwuję alkoholików, którzy przyjeżdżają na spotkanie modlitewne, są szczęśliwi i mówią o swoim szczęściu, że się świetnie czują, tylko nie kontynuują tego "szczęścia" po przez podejmowanie dobrych decyzji ,nie podejmują rozwoju religijnego, nie włączają się w wspólnoty religijne, społeczne. Naładowali baterię na jakiś czas, mają dobre samopoczucie i to niektórym wystarczy, zostali poklepani, (zmiśowani), czują się fajnie. A Jak się inni z nimi czują?, oni zrobili sobie dobrze, czy są w stanie innym dać "Dobro" ? Czy znowu weszli w stare buty, choć lekko odświeżone. Część alkoholików jest znudzona monotonią trzeźwienia, szukają czegoś ekstra, wrażeń. Na jednym z spotkań, terapeuta alkoholik zaproponował zgromadzonym aby zrobić sobie "urlop od trzeźwości", duża liczba uzależnionych podjęła z entuzjazmem propozycję, były oklaski, świetny nastrój. Byłem zaskoczony jak łatwo ulegli czarowi, magicznego myślenia. Zachęcenie do urlopu od trzeźwości, to zachęcenie do urlopu od życia, od odpowiedzialności za proces własnego rozwoju, wiemy czym się to kończy. Trzeźwość to przecież zająć się życiem, uczyć się życia. Na szczęście później zdystansowano się od takiego pomysłu.

Rozwój człowieka to ciężka praca, aby żyć godnie ? to podjąć pracę polegająca na zmaganiu z sobą, swoimi słabościami ale i rozwijaniem swojej potencjalności, talentów, które wcześniej trzeba odkryć. To kształtowanie wrażliwości swojego sumienia. Miarą dojrzałego człowieka, jest prawidłowo ukształtowane sumienie. Nie wystarczy wegetować, takie życie jest niegodne człowieka. Człowieka stać na świadome życie, jest istotą zdolną do refleksji, decyzji i działania. Minimalizm w życiu, jest groźny dla człowieka, bo może doprowadzić, do bolesnych konsekwencji. W trakcie picia alkoholik nauczył się wszystko minimalizować. Człowiek potrzebuje ideałów, wymagań, wysoko postawionej poprzeczki, aby nie stracić godności, siebie. Raz zdradzone ideały zostawiają w nas zawstydzenie, niektórych ono mobilizuje, przypomina im o bolesnej przeszłości, przestrzega aby nie bylin tylko konsumentami życia. Inni swoje zawstydzenie omijają z daleka, bo jest nie wygodne i trzeba coś z nimi zrobić, jakoś uśmierzyć. Terapeutycznie pozbywają się wszystkiego co sprawia im przykrość; wstydu, poczucia winy, wyrzutów sumienia, a wraz z nimi czasem najbardziej podstawowej wrażliwości moralnej. Komunikaty otrzymywane w czasie procesu terapii nie zawsze są właściwie rozumiane, "zadbaj o siebie" niejednokrotnie jest zamieniane na "czuj się dobrze". "Mi się teraz wszystko należy, przecież tak długo i ciężko cierpiałem." Czy można się dobrze czuć kiedy prawda o własnym życiu zawstydza, kiedy jest się winnym wielu cierpień, kiedy człowiek nie rozumie własnej przeszłości i aktualnego życia. To przecież nie czucie tu jest najważniejsze i pierwsze, ale prawda i to co z tej prawdy wyniknie dla dalszego losu człowieka. Trzeźwość często boli, kiedy podejmuje się porządkowanie swojego życia. Wystarczy spojrzeć na 12 kroków AA, tam jest odpowiedź, zawarta w krokach drabina rozwoju duchowego musi zaowocować nowym życiem, jeśli się ją konsekwentnie podejmie, ilu alkoholików ją podjęło? ........


Zadośćuczynienie, wdzięczność jest owocem zdrowienia, jest postawą normalizowania swoich stosunków z ludźmi i otaczającym światem. Ilu ludzi uzależnionych podejmuje to wyzwanie. Postawa roszczeniowa wobec świata i próba podporządkowania sobie innych, niejednokrotnie dzieli alkoholików między sobą, to "rogate" ego chce ciągle być pierwsze, bo inaczej czuje się gorsze i ostatnie. Pragnąć Dobra to Być dobrym, stać się (być) dobrym człowiekiem jest ważniejszym zadaniem od tego aby się dobrze czuć. Być Dobrym to uczestniczyć w Dobru , to nie tylko podziwiać wartości, zachwycać się, odkrywać je, mieć o nich wiedzę, ale zacząć je wprowadzać w życie, stosować je w życiu, liczyć się z nimi podejmując kolejne decyzje. Nie skazywać się na niewolnictwo od nastroju "robienia sobie dobrze", ale być w dobrym, a to wymaga ascezy, wysiłku, pokory, prawdy, wyrzeczeń.

Uzależnienie powoduje niezdolność do przeżywania siebie jako całości, uzależnionemu towarzyszy poczucie pustki wewnętrznej, stan wewnętrznej niepewności, wrażenie że czegoś brakuje. Uzależnienie popycha ludzi do ślepego przywiązania się do siebie, nie dając szans miłości dojrzałej, która mogłaby coś z siebie dać innym, chce nieustannie brać, jest infantylny, nie ma miejsca na rozwój duchowy. Ludzie uzależnieni interesują się wspieraniem samych siebie, pragną dopełnienia, marzą o szczęściu, ale nie chcą się rozwijać, nie mają ochoty znosić cierpień związanych z rozwojem, nie dbają o rozwój drugiego człowieka, zależy im aby był i służył ich zaspokojeniu.
W alkoholizmie jest obecny pierwiastek magiczny, po przez który, dąży się do kontroli i manipulacji to jest codzienność alkoholika. Przeciwieństwem magii jest duchowość, która przynosi uzdrowienie po przez otwarcie się na tajemnicę życia, na prawdę o nim. Praca nad sobą prowadzą do odkrycia doświadczenia nieograniczoności która wynika z rozwoju. Postawy duchowego życia można się nauczyć, tak jak można nauczyć się rozumienia duchowości........

Ks. Marcin Marsollek

 


 

 Kapłan może zawsze pomóc uzależnionej (cierpiącej) osobie.

1. Bardzo ważny jest pierwszy kontakt z osobą uzależnioną.

Osoba uzależniona jest na ogół pełna lęku, co może przyjąć postać zachowań agresywnych. Boi się przede wszystkim oceny, potępienia, krytyki, w końcu odrzucenia. Boi się bólu dotykania własnej godności. Ocena, krytyka, osoby uzależnionej owocuje u niej ogromnym cierpieniem, ponieważ żyje w poczuciu winy, które próbuje zmniejszyć przy pomocy substancji psychoaktywnych. Godność osoby uzależnionej jest już poważnie naruszona, dodanie kolejnego osądu, powoduje, że osoba czuje się niejednokrotnie jak oskarżony i podsądny, dlatego bardzo często atakuje w ten sposób broniąc resztek swojej godności. Osąd odbiera jej poczucie godności. Dlatego na początku nigdy jej nie konfrontujemy, konfrontacja powoduje bardzo często zamykanie się osoby uzależnionej przed nami. To, co mogę zrobić wobec każdego człowieka cierpiącego a takim też jest alkoholik - narkoman, zawstydzony sam sobą, mogę dać mu swoje wsparcie, okazać swoją życzliwość, bardzo ważne jest zrozumienie.
Postawa, w której stoję po stronie osoby cierpiącej uzależnionej a nie przeciw niej, chcę jej dobra, jego powrotu do zdrowia - na tym zresztą polega miłość bliźniego. Bardzo często boją się te osoby skorzystać z posługi kapłana w konfesjonale, mając niejednokrotnie za sobą złe doświadczenia, czasem za miast spotkania z miłosierdziem leczącym ich rany, spotkali się z poniżeniem, obrażaniem a nawet krzykiem. Wtedy taka osoba ma zamkniętą drogą do kościoła na wiele lat a nawet na całe życie, rany zadane w okolicznościach, kiedy człowiek się tego najmniej spodziewał najbardziej bolą, jeśli rani ten, który miał leczyć, od którego oczekiwaliśmy wsparcia, bezpieczeństwa, zaufania to bardzo boli i czasem rodzi nienawiść. Spotykam wielu pacjentów, którzy takiej krzywdy doznali w konfesjonale, "zostałem potraktowany jak śmieć, gorzej niż pies z kulawą nogą, kapłan krzyczał na mnie, wszyscy w kościele na mnie się patrzyli czułem się jak ten ostatni..."

Lekarz, kapłan nie może się dziwić ludzkiemu życiu, że ono tak wygląda, to, co może zrobić, to pytać się siebie jak w tej sytuacji mogę pomóc, aby przerwać łańcuch bezsensownego cierpienia i zła, które się ciągnie za uzależnionym.
Posługa w konfesjonale jest niezwykle ważna dla tych ludzi, te osoby często nie pamiętają formułek, nie wiedzą, od czego zacząć i oczekują takiej pomocy z strony kapłana, aby móc się odnaleźć, jedno wiedzą, że mają dość takiego życia i już dalej tak nie chcą, często boją się śmierci, potępienia, przychodzą z swoją rozpaczą i beznadzieją. Dlatego trzeba Bogu dziękować, ze przyszedł, bo to jest najlepsze miejsce, aby się uwolnić od ciemności, która zabija. Wyrażając swoją akceptację dla człowieka, trzeba mu powiedzieć jak bardzo go Bóg kocha, że ofiara krzyża dotyczy także jego. Kapłan nie może pozwolić, aby jego osobiste emocje wzięły gorę nad łaską miłosierdzia.

Mamy pomóc spotkać miłosiernego Boga, a nie kolejnego upiora, bo tego nosi w sobie uzależniony. Bywa tak, że kapłan miał, albo ma członka rodziny, który jest sobą uzależnioną i czasami nieświadomie odreagowuje w konfesjonale złością do swojego ojca czy innej bliskiej osoby na osobie uzależnionej. Lub sam kapłan ma problem z nadużywaniem alkoholu, wtedy złość do osoby spowiadającej się często ma korzenie w złości do samego siebie i własnej bezradności. Uzależniony przychodzi po nadzieję, światło, chce wyjść z mroku, dlatego nie gaśmy knotka, który ledwo się w nim tli. Podać mu rękę, to wysłuchać go, nie ograniczać czasu, słuchać i usłyszeć jak bardzo go życie boli, kościół ma wiele lekarstw na ten ból. Nigdy go nie przekreślajmy, nie mówmy, nic z ciebie nie będzie, kiedy zbudujesz most pomiędzy nim a Bogiem, to będzie wracał do godnego życia. Powiedz mu, że w ramionach Boga nigdy nie jest za późno.

Pomóż zrobić rachunek sumienia, bądź delikatny, miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Zawsze dużo bardziej leczy, aniżeli osądza, który jest jak kolejny policzek. Zachęć do spotkania, po spowiedzi, spróbuj pomóc, pomódl się nad nim w konfesjonale. Sam się nie lękaj, Bóg więcej potrafi niż myślisz. Kiedy nie wiesz, co powiedzieć proś Ducha św. abyś mógł doprowadzić do spotkania.

Warto w takim spotkaniu przywołać teksty z biblii o "Miłosiernym Ojcu" - który przyjmuje zagubionego syna i prowadzi go do stołu, ubiera go w nową szatę odbudowuje jego godność i zaprasza do wesela. Ewangelia o "zagubionej owcy", o radości nieba z nawróconego grzesznika. Uzależniony potrzebuje Boga i my możemy mu pomóc Go znaleźć. Zdarza się tak, że ktoś przyjdzie do konfesjonału i nie może otrzymać rozgrzeszenia, wszystko trzeba zrobić, aby wytłumaczyć, dlaczego tak jest, aby spowiadający nie poczuł, że jest odtrącony, daj mu pociechę, czasem ktoś przyjdzie i czuć od niego alkoholem, bez alkoholu nie miał odwagi, emocje były za silne.

Nie wściekaj się, zaproś go jeszcze raz na kolejne spotkanie, może w zakrystii, salce. Ilu przychodzi do konfesjonału palaczy - to też zmienione emocje, a tu nie reagujemy tak ostro. Jeżeli dasz mu szansę on przyjdzie, to jest tylko kwestia czasu. Dobrze jest zapytać w trakcie spowiedzi, kiedy słyszymy, że ktoś wyraźnie nadużywa alkoholu, pije ryzykownie, czy możemy o tym porozmawiać w trakcie spowiedzi - byle nie za długo, lub po spowiedzi, można wtedy udzielić podstawowych informacji, gdzie taka osoba może znaleźć pomoc i także jej rodzina, czasem podanie jednego adresu, czy telefonu, może bardzo dużo zmienić.

Nie mów mu od razu, że jest uzależniony, to mu powiedzą ci, którzy leczą, powiedz mu, że widzisz jak bardzo cierpi, jak bardzo go życie boli i że to może się zmienić tak być nie musi, choć on w to nie wierzy, daj mu informację, zachęć do spotkania. Dobrze jest mieć w konfesjonale karteczki w formacie modlitewniaka, którą potem łatwo schować, na tej kartce nich będą wydrukowane 2 adresy 3 telefony do sprawdzonych, miejsc, gdzie może otrzymać taką fachową pomoc. Bardzo często podczas spowiedzi w różnych parfiach, osoby z problem proszę, aby wzięły ze sobą taką kartkę, lub obrazek z informacjami, nigdy się nie zdarzyło, aby tej informacji ktoś nie wziął.

Zdarzyło się tak, że wielu z niej skorzystało i dało innym tą informację. Dlatego warto, aby te informacje także na stałe były w gablotce parafialnej, obok nich warto umieścić świadectwa osób, którym się udało wyjść, pokonać własne uzależnienie, odbudować swoje życie. Wiara w to, że innym się udało bardzo pomaga, człowiek chory na raka kupi i zażyje każde lekarstwo, było mieć trochę nadziei, a ona jest dla nich wszystkich jak słońce na pochmurnym niebie. Wszyscy pragniemy tego słońca, zwłaszcza Ci, którzy już wiedzą jak życie czasem boli. Pokuta ma leczyć nie przybijać, dlatego musi być możliwa do wykonania, dlatego na początku musi być bardzo realistyczna, zgodna z stanem, kondycją tej osoby np. prosta modlitwa najczęściej dziękczynna.

Często zachęcam do modlitwy Ojcze nasz i podkreślam słowo "Bądź wola Twoja". Pytam czy pokuta jest możliwa do wykonania przez niego, nie możemy zapominać, że wola osoby uzależnionej jest poważnie uszkodzona to oznacza, że mniej może niż sam chcę. Często zachęcam do odwiedzenia kościoła katedralnego, pójście przed obraz Matki Bożej Opolskiej, zachęcam też do jednodniowej pielgrzymki na Górę św. czy do Częstochowy. Mówię im, że zawsze w ostatnią Sobotę miesiąca osoby uzależnione wraz z swoimi rodzinami spotykają się na Górze św. Anny, gdzie można się wyspowiadać, pójść na mityng i uczestniczyć o godz. 18,00 w Eucharystii.

Przy spowiedzi otrzymują modlitewnik dla osób uzależnionych, chętnie z niego korzystają. Osoba uzależniona potrzebuje doświadczyć szacunku, aby odbudować swoją godność, potrzebuje doświadczyć ludzkiej i Bożej dobroci, aby z otchłani wrócić do życia. Każdy z nich czeka na swojego miłosiernego samarytanina, Szymona z Cyreny. Zrób wszystko, aby pomóc, a jeśli nie potrafimy, lub nie mamy sił to starajmy się przynajmniej nie zaszkodzić. W Każdej Eucharystii możemy się modlić za te osoby i zachęcać lokalny kościół do modlitwy wstawienniczej za te osoby, żniwo jest wielkie a robotników mało.

"Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata! Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie". Wówczas zapytają sprawiedliwi: "Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?"A Król im odpowie: "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili". Mt. 25, 35-41
Ks. Marcin Marsollek


 

           Każda praca ma swoją cenę.....



Kiedy planujesz wyjechać daleko do pracy musisz być świadomy kilku trudności a nawet zagrożeń. Na pewno zetkniesz się z inną kulturą, często konsumpcyjną, która nie kieruje się tym co dobre dla człowieka ale tym co przyjemne. Kultura konsumpcja traktuje człowieka nie jak podmiot, ale jak klienta, niejednokrotnie uprzedmiotawiając go, klient to konsument, trzeba mu dostarczyć jak najwięcej wrażeń i sprawić aby kupił ich jak najwięcej. Kupując wrażenia wiele osób ponosi konsekwencje, którymi są różne straty i szkody od utraty pieniędzy, do zdrowia i wolności włącznie.

W kulturze gdzie wszystko człowiekowi wolno i ma możliwości wszystkiego spróbować, często widząc, że inni próbują chce też spróbować, trzeba umieć dobrze wybrać, aby później nie żałować. Nie rezygnuj z swojej kultury, wiary, bo ona może ci pomóc nie zgubić się w labiryncie atrakcji i używek. Nim wejdziesz do cofie shopu, dobrze się zastanów. To, że coś jest ogólnie dostępne i wielu to robi nie znaczy, że jest to dobre. Wiele osób w swojej naiwności sięga po używki, niektórzy chcą tylko spróbować, inni chcą sobie złagodzić stan pustki, osamotnienia, zmęczenia i tak często zaczyna się bolesna historia zniewolenia człowieka.

Wyjazd za granicę jest okazją do złożenia świadectwa z swojej wiary, okazją do wyznania miłości swojej rodzinie - podjęcia wierności, budowania zaufania, umacniania więzi z swoimi bliskimi. Wyjazd do pracy, często ludzi koncentruje na dobrach materialnych, pieniądzu, one są ważne, ale nie można ich przecenić, bo wtedy łatwo stracić inne dobra, które są bezcenne, choćby swoją wiarę, moralność, więzi z bliskimi, małżeństwo czy rodzinę. Wyjeżdżając do pracy należy nadal o te wartości dbać, wiele osób o nich zapomina i szybko je traci, co nie jest bez konsekwencji dla ich dalszego życia.

Każde rozstanie się z bliskimi to wystawienie na próbę swojego małżeństwa, rodziny, wzajemnej miłości. Odległość, nieobecność osłabia więzi, nieobecni nie dają sobie oparcia, zrozumienia, bliskości duchowej, emocjonalnej, psychicznej. Może dojść do oddalenia i do zerwania więzi, dlatego wyjeżdżając trzeba dbać o więzi rodzinne i małżeńskie, obecność w rodzinie choć pomniejszona i utrudniona musi być, trzeba o nią dbać, dużo bardziej niż o pieniądze aby siebie nie wyobcować, nie stać się obcym, gościem w własnym domu. Gość nie zna tajemnic domu, nie ma dostępu do intymnych przeżyć, nie ma głębokich relacji z domownikami, temat jego rozmów jest bardzo ograniczony.

Nie oszczędzaj na telefonach do domu, na powrotach. Człowiek pokazuje jak bardzo kocha swoją rodzinę przez swoje powroty, częste i długie. Jeżeli ktoś kocha to chce być z bliskimi, to chce z nimi dzielić swoje życie , to chce ich wspierać słuchać i rozumieć, chce mieć udział w życiu drugiej osoby. Nie wystarczy przyjechać na wykend, nie nadrobisz wtedy wielomiesięcznej nieobecności, gdy przyjeżdżasz jeszcze zmęczony. Kiedy wyjechałeś drzewa były pokryte śniegiem kiedy wróciłeś już zakwitały, nawet przyroda nie stoi w miejscu, a co dopiero człowiek , ty masz obraz w sercu, głowie z przed wyjazdu, ale oni nie stali w miejscu zmienili się, ty także, a każda zmiana jeśli się w niej nie uczestniczy oddala.

Czasem ojciec czy matka nie maja porozumienia z swoimi dziećmi, bo byli nieobecni w życiu swoich dzieci. Dużo łatwiej przychodzi wzajemne oddalenie niż zbliżenie, bo ono wymaga wysiłku. Ściany domu łączy spoiwo, jest nim cement, ściany małżeństwa, rodziny, łączy wzajemna miłość, ale potrzebuje obecności. Kiedy żyje się w rodzinie to człowiek ulega wpływom rodziny, żyje jej problemami, radościami. Kiedy żyje poza rodziną, żyje pod wpływem świata. Ci którzy wyjeżdżają z swoich domów, są poddani różnym wpływom nie zawsze dobrym wielu z nich tęskni - czuje głos miłości do swojej rodziny, niektórzy się wyobcowują, odzwyczajają od rodziny jej rytmu i spraw, są z boku, a później już poza.

Wiele osób, źle potraktowano naruszono ich godność, przez wykorzystanie w pracy, nie wypłacenie właściwego wynagrodzenia. Czasem niehigieniczny tryb życia, przepracowanie, przemęczenie, osamotnienie, powodują, że ludzie szukają pociechy w alkoholu, narkotykach np. marihuanie, albo w ramionach innej osoby, płci przeciwnej. Coraz częściej przybywa nam osób w poradniach odwykowych i placówkach leczenia uzależnień, które straciły swoją wolność i godność, stały się alkoholikami czy narkomanami. Te osoby pojechały daleko do pracy po środki dla swojej rodziny, a wróciły jako bankruci życiowi. Żeby oddalić się od bezpiecznego miejsca jakim jest dom i rodzina trzeba być dojrzałym psychicznie, emocjonalnie, trzeba mieć dojrzałą wiarę, aby nie ulec różnym wpływom, nie załamać się psychicznie i nie stracić głowy. Rodzina daje naturalne wsparcie, poza rodziną trzeba go szukać, niektórzy znajdują je w Bogu inni w używkach. Poza domem tez można wierzyć, jak się chce to znajdzie się kościół, ale to wymaga wysiłku. Łatwiej pójść na łatwiznę, tak łatwo ludzie się usprawiedliwiają z rezygnacji z swojej wiary, obowiązku niedzielnej mszy św. Przestrzegania przykazań, a jak ktoś ma osłabioną wiarę to będzie miał osłabioną moralność, wolność, godność, wtedy łatwiej upaść i wytłumaczyć sobie, że wszyscy tak robią, nie wszyscy. Każdy ponosi indywidualnie odpowiedzialność za swoje życie, za dobro i zło które czyni, a ludzka natura jest słaba.


 

Na co musisz się przygotować wyjeżdżając do pracy:


1. Jeśli jesteś w małżeństwie, to jest ono wystawione na próbę

2. Możecie się od ciebie oddalić

3. Możesz stracić więź, dobre porozumienie z partnerem ale i dziećmi.

4. Sygnałem oddalania się od siebie są coraz rzadsze powrotu do domu, oraz wydłużanie pobytu poza domem, coraz częstsze nieporozumienia, kłótnie, wybuchowość, irytacji przy spotkaniu.

5. Zwiększona agresja dzieci, czują się opuszczone przez jednego z rodziców, mają obniżone poczucie bezpieczeństwa, deficyty emocjonalne, nieobecny rodzic nie daje miłości, nie uczestniczy w ich życiu, nie jest nauczycielem życia. Przedmioty są złudzeniem miłości

6. Kupowanie nagród dzieciom, to uspakajanie swojego sumienia, przedmioty nie zastąpią obecności, nie są miłością, są jej atrapą

7. Wystawiona jest na próbę twoja wiara, wiara potrzebuje sakramentów, modlitwy i świadectwa wtedy jest mocna

8. Można się zagubić w obcej kulturze, dlatego nie rezygnuj z swojej.

9. Łatwość sięgania po używki, nigdy nie sięgaj po nie, kiedy jesteś zmęczony smutny, rozgoryczony, samotny, głodny, bo wtedy łatwo wejść na ścieżkę uzależnienia.

10. Każdy narkotyk jest szkodliwy, łączony z alkoholem
kilkakrotnie szybciej uzależnia.

 

Jeśli nie chcesz stracić rodziny  to dbaj:

1. O więzi, o częsty kontakt i powroty do domu

2. kiedy jesteś w domu, staraj się rozmawiać o rzeczach istotnych dla waszego małżeństwa i rodziny.

3. Nie spędzaj pobytu w domu przed telewizorem ale staraj się odbudować, umocnić więź z partnerem a zwłaszcza z dziećmi

4. Nie zadawalaj się tylko dawaniem "zabawek " dzieciom, ale chciej mieć z nimi kontakt

5. Dziel się swoim życiem, mów z czym ty sobie nie radzisz nie przyzwyczajaj rodziny do swojej nieobecności, bo kiedyś będziesz musiał ją przyzwyczajać do obecności.

6. Kiedy jesteś w domu skorzystaj z sakramentów św. zwłaszcza z spowiedzi, odnów swoje siły duchowe, łatwiej Ci będzie utrzymać więź z rodziną.

7. Bądź rozsądny, zadbaj o ubezpieczenie, nie oszczędzaj na zdrowiu.

8. Dbaj o swoje zdrowie, czasem lepiej mniej mieć a godniej i zdrowiej żyć.

9. Uważaj abyś nie wierzył tylko w pieniądze, tak wiara jest wielkim złudzeniem, wielu się o tym boleśnie przekonało, kiedy stracili swoje rodziny, zdrowie, dzieci itd.

Ci którzy wyjeżdżają do Holandii, powinni wiedzieć, że spotkają się tam z przyzwoleniem społecznym wobec narkotyków, łatwo je tam kupić, są kawiarenki gdzie można z nich korzystać. Wiele osób sądzi, skoro można to robić, to jest to dobre, a to największe złudzenie. Marihuana, po którą najczęściej się tam sięga podobnie jak nikotynę, jest jednym z najbardziej zdradliwych narkotyków, określanych jako miękki, co może sugerować że nieszkodliwy. Substancja THC, która znajduje się w tym narkotyku powoduje, bezpłodność mężczyzn i kobiet, uszkadza kod genetyczny, są niszczone 2 chromosomy. Palacz Marihuany, może mieć upośledzone potomstwo. THC - uszkadza mózg, zakończenia nerwowe, serce, układ krążenia co powoduje kłopoty z ciśnieniem i miażdżycę tętnic. Zapalenie oskrzeli, krtani, astmę, spadek koncentracji, obniżony nastrój, stany depresyjne, lęki a nawet psychozy. Marihuana powoduje zburzenia lokomocyjne; polega to na tym, że ktoś pod wpływem narkotyku nie umie ocenić prędkości, przestrzeni, co jest powodem wielu wypadków drogowych i w miejscach pracy. Ten narkotyk także wyzwala choroby psychiczne, powoduje amotywację człowieka, po pewnym czasie nic go nie interesuje, nie chce się uczyć, pracować, żyć. Marihuana jest najczęściej palona w postaci skręta jak papieros, ma słodkawo mdły zapach, powoduje rozszerzenie źrenic, wesołkowatość bez powodu od eforii do gwałtownego spadku nastroju. Zaburzenia mowy; nielogiczność, oderwana od kontekstu, zaburzenia pamięci, no i jest substancją rakotwórczą. Osoby, które sięgają po Marihuanę, sięgają później też po inne narkotyki. Zdradliwość tego narkotyku polega na tym, że na początku nie ma ostrych negatywnych objawów, ale one się pojawią i to z zdwojoną siłą, to jest tylko kwestia czasu. Niektóre osoby wracając do kraju przywożą z sobą nasionka w woreczkach foliowych albo skręty Marihuany, na własny użytek albo do sprzedaży innym. Warto wiedzieć, że prawo polskie art. 48. za posiadanie środków odurzających substancji psychotropowych wymierza 3 lata pozbawienia wolności, za handel art. 46, wymierza karę do 10 lat pozbawienia wolności. Warto to przemyśleć.


Ks. Marcin Marsollek
Diecezjalny Duszpasterz Trzeźwości
Psychoteraputa


 

Trzeźwość to określony styl życia i zdroworozsądkowy sposób myślenia, potrzebny każdemu człowiekowi, aby zachować i rozwijać swoją wolność. Być trzeźwym człowiekiem to być wolnym człowiekiem. Żyjemy w czasach, kiedy bardzo łatwo człowiekowi odebrać wolność po przez różnego rodzaju manipulacje, atrakcyjnie opakowane. Nie wszystko, co ładne i modne jest zdrowe dla człowieka. Dziś człowiek musi się uczyć każdego dnia, trzeźwego stylu życia, musi uczyć się myśleć i to krytycznie, musi umieć zachować dystans wobec propozycji do niego kierowanych łatwego i taniego sukcesu, szybkiego dobrobytu, ponieważ wszystko ma swoją cenę. Aby człowiek mógł się przeciwstawić własnym pokusom i tym, które płyną z zewnątrz potrzebuje mocy, potrzebuje być podłączony do źródła. Zakotwiczenie w Bogu jest jedyną gwarancją wolności człowieka.


Dziś nie możemy mówić o trzeźwości tylko w kontekście osób uzależnionych od alkoholu i narkotyku, wtedy ona staje się koniecznością, krzyżem. Kiedy tak myślimy o trzeźwości, często ona się kojarzy negatywnie, tymczasem trzeźwość jest dobrem, które służy człowiekowi w jego życiowej samorealizacji


Dlaczego tak trudno być abstynentem?

W świadomości społecznej abstynencja jest pojmowana coraz częściej negatywnie, zwłaszcza u młodych ludzi. Abstynent to ktoś infantylny, dziwny, kaleka życiowa, słaby człowiek, wyśmiewany i pokazywany palcem. Abstynent to człowiek niedojrzały, mniej wartościowy, który czegoś nie może, to człowiek słaby, musi z czegoś rezygnować. Możemy w mediach, w społecznej obyczajowości zwłaszcza różnych subkultur spotkać działania ośmieszające abstynencję, chodzi o odebranie jej wartości, zdeprecjonowanie. Coraz częściej ludziom abstynencja kojarzy się negatywnie, o to chodzi tym, którzy tworzą lobby alkoholowe.
W naszym kraju można spotkać wódkę o nazwie " Abstynent". Społeczne propagowanie takiego myślenia powoduje, że coraz trudniej opierać się młodym ludziom przed inicjacją alkoholową, alkohol stał się przepustką do wielu środowisk, jest potwierdzeniem ich dorosłości, wyrazem akceptacji przez innych, rodzajem pieczęci różnych życiowych doświadczeń zwłaszcza wolności rozumianej często jako swoboda.

Osoby uzależnione trafiające do leczenia z wielkim trudem podejmują abstynencję, wstydzą się tego. Jeśli w ich świadomości abstynencja to coś negatywnego to podjęcie wysiłku w jej kierunku wydaje się być bezsensowne. Nikt przecież z nich nie chce uchodzić za osobę śmieszną, niedojrzałą, wybrakowaną, przecież ten, który wiele może coś znaczy. Abstynencja kojarzy się im tylko z jednym, ze stratą i zakazem czegoś, co wszyscy robią, a ja nie mogę, mi nie wolno. Dlatego osoby leczące się z powodu uzależnienia, często abstynencję traktują jako postawę obronną przed substancją chemiczną, a każda obrona wymaga mocy, siły, której osoby uzależnione posiadają w znikomym stopniu, dlatego jeśli pozostaną na etapie walki, prędzej czy później ulegną z wyczerpania, braku sił i wrócą do picia czy brania narkotyków. Aby pomoc była możliwa musimy często przebudować świadomość pacjentów pokazać im pozytywne znaczenie abstynencji, aby nie tylko się jej wstydzili, ale jej pragnęli jako dobra, wartości.


Czy można dziś proponować abstynencję?

Możemy spotkać opinie badaczy postulujących wczesną inicjację alkoholową, stwierdzają oni, że należy dziecko powoli przyzwyczajać do rozsądnego używania substancji psychoaktywnych. Kierując się statystyką wskazują na powszechność zachowań w naszym społeczeństwie. Skoro niemal wszyscy to robią, to błędem byłoby zachęcanie do abstynencji, w ramach tego myślenia mówi się o tzw. kulturalnym piciu, czyli zastępowaniu mocniejszych alkoholi słabszymi np. wódki piwem. To oczywiście jest błędne założenie, ale nie dla wszystkich, zwłaszcza nie dla tych, którzy czerpią z tego ogromne zyski. Próbuje się czasami iść dalej w tym myśleniu, stwierdzając, że piwo to napój orzeźwiający, wzmagający witalność człowieka, wprowadzający w kolorowy świat przeżyć, a także przyjaźni. Takie idee są bardzo wyraźne w reklamach piwa. (Chcę tylko przypomnieć, że kufel piwa zawiera 5% alkoholu etylowego, lampka wina 12%, kieliszek wódki 40%. Oznacza to, spożywając małe piwo (250g), lampkę wina (100g), mały kieliszek wódki (25g) spożywamy każdorazowo 10 g czystego alkoholu etylowego C2H5OH. W tych rożnych ilościach płynu mamy zawsze 10 g czystego alkoholu). Abstynencja jest wysiłkiem, jej podjęcie wymaga zmiany myślenia, przewartościowania własnych postaw życiowych i nauczenia się pewnych sprawności, aby tak się stało trzeba się zaangażować. Wzorce rozpowszechniane przez kulturę masową i wzmacniane przez wyrafinowaną reklamę wzywają do życia bez wysiłku, szczęście osiąga się po przez łatwą konsumpcję dóbr, pójcie na łatwiznę życiową, dlatego propozycja abstynencji spotyka się z oporem. Rodzice często chcą, aby ich dzieci nie sprawiały im trudności wychowawczych, dobrze byłoby, aby nie sięgały po alkohol, narkotyki, czy używki. Ci sami rodzice bardzo często sami nie potwierdzają swoim zachowaniem tego myślenia, abstynencja jest dobra, ale sami nimi nie są. Bywa tak, że 7 letniemu dziecku na urodziny kupują szampana bezalkoholowego, aby podkreślić ważność narodzin dziecka, zapominając o tym, że wprowadzają dziecko właśnie w świat używek, dziwiąc się później, że ich syn się upił na zakończenie gimnazjum. Młody człowiek potrzebuje czytelnych drogowskazów, aby móc wejść odpowiedzialnie w życie, jest otwarty na ideały, dlatego potrzebuje odpowiedniego wsparcia i zachęty dorosłych, którzy potwierdzą, że warto sięgać po to, co trudne. Wtedy łatwiej rozwijać pewne sprawności. Dorośli narzekając na młodzież, nie widzą możliwości realizowania trudnych celów, ponieważ często sami je porzucili. Boją się stawiać im wysokie wymagania w obawie, że zostaną przez swoje dzieci odrzuceni, sami mając osłabione przekonanie na temat podejmowania wysiłku ku wartościom, rezygnują z wychowywania w tym kierunku. Kierując się kategoriami posiadania nie mogą modelować kategorii bycia i rozwoju. Jeżeli uczniowie w swojej szkole są postrzegani jako "tumany" i zaakceptują przeciętność, myślenie, że nie są do niczego zdolni, to zawężą swoje aspiracje, wtedy łatwo zbudować przekonanie, że proponowane dobro nie jest dla nich. Przekonanie, że życie jest mało warte, banalne i szare, a dobro jest ponad ludzkie siły doprowadza do zatrzymania rozwoju, który może tylko zaistnieć inspirowany wartościami. Siła rówieśników i środowiska jest bardzo duża, dzieci szybko upodabniają się do swoich kolegów i koleżanek oraz wzorców płynących z ekranu telewizora. Nie są już sami, poruszają się w kulturze podobnie myślących. Abstynencja musi stać się elementem rozwoju młodego człowieka, sprawnością, która pomaga mu w podejmowaniu dobrych decyzji.

Czy abstynencja jest dziś potrzebna?

W średniowieczu abstynencja była postrzegana jako cnota rycerska, wartość, którą warto posiadać i realizować. Była wyrazem dojrzałości, ktoś, kto potrafił panować nad swoimi pragnieniami, potrzebami, mógł uważać się za dorosłego. Abstynencja to możliwość wpływania i kierowanie swoim życiem. To życie rozumne, kierowanie się rozumem, trafne ocenianie sytuacji życiowej, to zdolność wybierania dobra wyższego, umiejętność jego odczytywania. Abstynencja jako samo opanowanie, zdolność kierowania swoim życiem jest wartością. Jeśli tak odczytamy abstynencję pozytywnie, zrozumiemy jej istotę, to wtedy nie abstynent musi się wstydzić, ale raczej ci, którzy nimi nie są nie posiadają takiej cnoty i sprawności. To ci, którzy nie potrafią zapanować nad swoimi instynktami, tracąc swoją wolność, wymagają współczucia i zawstydzenia. Współczesny człowiek potrzebuje bardzo abstynencji, aby nie stać się niewolnikiem, kolorowych atrakcji, które okazują się niejednokrotnie zastawioną pułapką na ludzkie życie. Abstynencji nie można dziś tylko zawężać do alkoholu czy innej substancji chemicznej, abstynencja to określony sposób życia wrażliwością na wartości. Człowiek dziś "wszystko" może, ale nie wszystko służy jego życiu, nie wszystko, co smaczne, kolorowe, przyjemne jest zdrowe. Potrzeba ascezy dziś jest palącą potrzebą w procesie wychowania człowieka i jego rozwoju, brak ascezy naraża ludzką wolność na poważne ograniczenia a czasem na jej utratę. W średniowieczu od mężów stanu, rodziców, profesorów wymagano zdolności samoopanowania, abstynencji, bo ona świadczyła o tym czy człowiek jest dojrzały zdolny do odpowiedzialności, czy można mu powierzyć urząd, ważne zadanie, wychowywanie innych.
Abstynencja jest dziś potrzebna w korzystaniu z mediów, komputera, Internetu, niejeden zły film, czy zła gra komputerowa doprowadziła do zdeprawowania człowieka. Przemoc, pornografia - antywzory powszechnie goszczą na ekranach naszych telewizorów, trzeba mieć odwagę i rozumnie myśleć, aby nie szkodzić sobie i nie zgadzać się na to, aby szkodzili sobie inni, aby tak się stało trzeba być wrażliwym na wartości i nie pozwolić, aby tą wrażliwość w nas zabito, prymitywizmem, obscenizmem, wulgaryzmami. Nie wolno nikomu być obojętnym na niszczenie Dobra, bo to prowadzi do nieludzkiego świata egoizmu, nadużywania władzy, wykorzystywania drugiego. Abstynencja pomaga wybrać pomiędzy ziarnem a plewami. Abstynencja może dotyczyć papierosów, narkotyków, wypijanej kawy, słodyczy, ale też zakupów, gromadzenia rzeczy, zaspakajania zmysłów, popędu, to umiejętność odraczania gratyfikacji i myślenie o długofalowych konsekwencjach naszych decyzji i działań. To w końcu pójście za życiem duchowym, umiejętność podporządkowania mu różnych pragnień. "Sustine at abstine" - wyrzekać się czegoś, po to, aby nie być niewolnikiem "promocji", aby mieć w swoim życiu porządek, który jest jednym z podstawowych warunków rozwoju. Nieuporządkowanie siebie, prowadzi do bałaganu, chaosu, zagubienia siebie, czasem do tragedii własnej i bezsensownego cierpienia swoich bliskich. Abstynencja to nauczyć się na nowo wysiłku w zdobywaniu tego, co trudne, co człowieka rozwija, zbliża do Boga i drugiego człowieka. Abstynencja to nauczyć się czytać, rozpoznawać świat wartości i je realizować, to jest podstawa ludzkiego świata. JP II powiedział do polskiej młodzieży choćby nikt od was nie wymagał, wy musicie od siebie wymagać.......

Ks. Marcin Marsollek


Wakacje bez rodziców i Boga to droga do.....

Wakacje to czas nowych doświadczeń, zwłaszcza dla młodych ludzi, to okazja sprawdzenie swojej dojrzałości. Młodzi ludzie chętnie eksperymentują, płacąc za swoją naiwność, ciekawość czasem okrutną cenę. Właśnie w czasie wakacji młodzi ludzie częściej sięgają po różnego rodzaju używki, narkotyki, robią to, czego dotychczas nie robili. Poza kontrolą własnych rodziców łatwiej ulegać różnym pokusom, rodzice nie powinni zapominać w tym okresie także o swoim dziecku.

Dobrze jest z nim mieć kontakt telefoniczny, wiedzieć gdzie jest aktualnie, z kim i dokąd wyjechało. Należy mieć adres, telefon miejsca przebywania swojego dziecka. Dziecko musi nauczyć się samodzielności i dobrze temu służy czas wakacji, ale wiele młodych ludzi myli wolność z swawolą, niczym nieograniczoną swobodą. Tymczasem wolność to trudna sztuka wyboru tego, co dobre, zdrowe, co służy godności i rozwojowi człowieka. Sięganie po alkohol, narkotyki, zwiększają tzw. luz, poczucie swobody, człowiek przestaje kontrolować swoje zachowania, nie wybiera świadomie, raczej podąża za wrażeniami: przyjemnością, smakiem, subiektywnymi odczuciami, które wcale nie muszą być zdrowe czy dobre dla naszego życia. Wiele wypadków dzieje się właśnie w czasie wakacji, utonięć młodych ludzi, nadużyć seksualnych, wykorzystania emocjonalnego.

To w czasie wakacji uaktywniają swoją działalność różnego rodzaju sekty w bardzo atrakcyjnych miejscach, aby złowić w swoje sidła nowych ludzi głodnych wrażeń, pragnących doświadczyć miłości. Członkowie sekt zawsze są mili, serdeczni, łatwo rozpoznają deficyty emocjonalne swojego rozmówcy, jawią się jako dobrzy i bezinteresowni przewodnicy po ludzkich nieszczęściach, gotowi dać wszystko - oczywiście do czasu. Nierzadko tu są używane narkotyki, aby uśpić czujność werbowanej osoby.

Członkowie sekty, przynoszą zawsze posłanie miłości, pokoju, a kto tego nie chce doświadczyć. Młodzi ludzie są głodni: akceptacji, uznania, docenienia, wysłuchania, zrozumienia, przyjaźni, oparcia w drugim, aby nie czuć własnej samotności i kompleksów, które są dobrze skrywane i bolą. Młodzi ludzi noszą w sobie nie jedno rozczarowanie światem ludzi dorosłych, niezaspokojone oczekiwania, słabe relacje z rodzicami to wszystko jest terenem do zagospodarowania przez sekty.

Na te dolegliwości wzburzonej młodości także często są stosowane narkotyki, alkohol, bo wtedy jest łatwiej, człowiek nie myśli, nie koncentruje się na swoich deficytach, żyje w świecie iluzji, ma poczucie mocy i możliwości. Łatwiej się wtedy nawiązuje kontakt, łatwiej się zabawić, zapomnieć się, otworzyć, nie myśląc o granicach własnej tożsamości. Wszystko jest jednostronnie pozytywne. Najczęstszym narkotykiem, po który sięgają młodzi ludzie to marihuana, amfetamina, LSD.

Żaden narkotyk nie jest łagodny, każdy powoduje szkody w organizmie. W marihuanie znajduje się substancja, THC która powoduje ogromne spustoszenie w organizmie, jest bardzo zdradliwa, bo odkłada się w ludzkim mózgu i nie może być szybko wydalona, jej działanie może się uaktywnić pod wpływem alkoholu, kofeiny. Jeden z skutków to zaburzenia lokomocyjne, palacz marihuany nie potrafi ocenić, z jaką prędkością się porusza, traci orientację w przestrzeni, efektem tego są wypadki samochodowe, utonięcia, wypadnięcie z balkonu.

Łączenie marihuany z alkoholem powoduje szybsze działanie, ale też powoduje większe spustoszenie. Najczęstsze objawy które łatwo spostrzec; to rozszerzone źrenice, przekrwione oczy, wesołkowatość bez powodu, przewlekłe napady śmiechu, chichot, wahania nastroju, euforia - pobudzenie, później spadek nastroju. Zaburzenia mowy, gadatliwość, nie logiczne wyrażanie, chrypka, napady kaszlu, osoba robi wrażenie jakby miała katar. Słodkawa woń ubrania, oddechu, włosów, pomieszczenia, w którym się znajduje.

Temu towarzyszą także różne dziwne przedmioty jak: lufki, bibułki, sreberka, woreczki foliowe, skręty podobne do papierosów. Łatwo ustalić czy dziecko paliło marihuanę, wystarczy kupić tester w aptece, pobrać kilka kropel moczu i wpuścić do testera, wtedy odpowiednia barwa sygnalizuje nam obecność narkotyku. Nie powinniśmy czekać, czy udawać, że naszego dziecka to nie dotyczy, czasem może być za późno. Mit, że tylko takie rzeczy dzieją się w złych domach, jest już dawno nie prawdziwy. Dzieci z tzw. "dobrych domów" coraz częściej sięgają po narkotyki, nie chcą być gorsze od swoich rówieśników, którzy już spróbowali i opowiadają jak to jest cudownie.

Często ci, którzy jeszcze nie spróbowali są ośmieszani. Warto z swoim dzieckiem porozmawiać na temat narkotyków, czy jego rówieśnicy biorą, czy na dyskotece, na którą chodzi można kupić narkotyki, czy tam się zażywa narkotyki, czy twoja koleżanka, kolega, pali marihuanę, co wiesz o narkotykach?. Z tych pytań i odpowiedzi można dużo się dowiedzieć o swoim dziecku. Sposób odpowiadania, reakcje naszego dziecka dużo nam powiedzą o doświadczeniach naszego dziecka. Oczywiście można też wprost zapytać, czy ty już próbowałeś narkotyków? Większość młodych ludzi wyjeżdżających do Holandii do pracy w czasie wakacji, próbuje narkotyków, najczęściej Marihuany, którą tam łatwo nabyć.

Także osoby dorosłe często korzystają z tych substancji, zmieniając swoje przeżycia, świadomość i często życie - oczywiście na gorsze. Coraz częściej przybywa nam pacjentów w ośrodku leczenia uzależnień, którzy stali się alkoholikami i narkomanami pracując za granicą, zwłaszcza w Holandii. Warto zapobiegać nieszczęściom i dramatom, ponieważ leczenie to długa i kosztowna droga, a nim do niego dojdzie, człowiek wiele straci. Miesiąc sierpień, w kościele katolickim to czas modlitwy o trzeźwość naszego narodu, warto podjąć ten wysiłek. Żyjemy w czasach ogromnego pośpiechu, nie mamy czasu na głębszą refleksję nad naszym życiem, relacje z ludźmi, jakie mamy mają coraz częściej charakter interesowny, brakuje nam bliskich i głębokich więzi, nierzadko ludzie w tłumie czują się samotni. Każdemu człowiekowi potrzeba trzeźwego stylu życia. Żyć trzeźwo, to pracować nad swoją wolnością, to uczyć się wybierać to, co służy naszemu życiu, co je rozwija i uszlachetnia. Być trzeźwym to podejmować odpowiedzialność za swoje wybory, ale umieć je także przewidzieć. Dzisiaj przybywa nam coraz więcej niewolników, własnych zmysłów, pragnień, pieniądza, władzy, używek, posiadanych rzeczy. Współczesny człowiek zatraca się w posiadani rzeczy materialnych, staje się coraz częściej konsumentem życia, klientem, rezygnując z swojej niepowtarzalnej godności osoby ludzkiej, zapominając o tym, że wszystko ma swoją cenę. Trzeźwość to budowanie ludzkiej godności a to wymaga ofiar i ascezy, a bez nich nie ma ani zdrowego ani wolnego życia.

Duszpasterz trzeźwości diecezji opolskiej
Specjalista Psychoterapii Uzależnień
Ks. Marcin Marsollek


          Dlaczego jedni idą drogą a inni na skróty ?


Po dwudziestu latach wsłuchiwania się w tęsknoty ludzkich serc nie mam wątpliwości, że wszyscy przynosimy ze sobą na świat pragnienie Boga. Niezależnie od tego, czy ktoś jest religijny, czy nie, pragnienie to jest najgłębszą tęsknotą i najdrogocenniejszym skarbem każdego człowieka. Nadaje ono sens i znaczenie ludzkiemu istnieniu. Niektórzy to pragnienie tłumią, chowając je pod tyloma rozmaitymi zainteresowaniami, że przestają je dostrzegać. Możemy więc być zupełnie nieświadomi tego pragnienia. Możemy też przezywać je w innej formie niż szukanie Boga ? jako tęsknotę za pełnią, dopełnieniem, spełnieniem. Jakkolwiek byśmy je opisywali, jest to zawsze tęsknota za miłością. Jest to głód miłości, pragnienie bycia kochanym i zbliżenia do źródła miłości. Tęsknota ta jest istotą ludzkiego ducha; jest źródłem naszych najgłębszych nadziei i najszlachetniejszych marzeń.

Niektórzy alkoholicy przed piciem nie podjęli rozwoju duchowego a przez to ich dojrzałość życiowa była minimalna, albo nie było jej wcale. Niedojrzałość, nie pozwoliła rozwinąć sztuki życia i osiągnąć taką jakość życia aby mieć z niego satysfakcję. W niedojrzałości człowiek skoncentrowany jest na swoim ego, chce brać, doznawać, czuć, zaspakajać swoje głody nową porcją wrażeń. Doświadczanie duchowości umożliwia człowiekowi wejście na taki etap rozwoju na którym człowiek jest zdolny się dzielić, dawać, wspierać, przekraczać własne ego. Ci którzy mieli kontakt z swoją duchowością, choćby w małym stopniu, częściej i szybciej do niej wracają, widzą w niej szansę dla swojego zdrowienia.

Duchowość to wrażliwość na wartości.

Duchowość to Dobro, którego warto pragnąć i o nie się starać, część ludzi nie została nauczona wrażliwości na to Dobro, ale niewiedza nie zwalania z odpowiedzialności za swój rozwój. Jednym alkoholikom brakuje umiejętności, innym wiedzy, a niektórym woli podjęcia decyzji rozwoju duchowego. Część alkoholików jest skoncentrowana na "doznawaniu" dobrego nastroju, co jest często kontynuacją uzależnienia. Uważają, że życie wtedy jest dobre, kiedy się dobrze czują. Mocno są skoncentrowani na tym aby poszukiwać" dobrego czucia", samopoczucia. Ci są jak skała "nie przemakalni" dla Dobra, wszystko w ich życiu ślizga się po powierzchni, skoncentrowani tylko na własnych przeżyciach, to co istotne w ich życiu po nich spływa. Kiedyś kupowali energię w puszkach i butelkach, tak załatwiali sobie dobre samopoczucie. Dziś domagają się tego od grup, ludzi, spotkań religijnych. To wielka pułapka być przywiązanym do przeżyć i tak chcieć czuć energię życia. Ci ludzi nie chcą zmiany, bo zmiana często boli, jest procesem, który trwa. Są nastawieni na szybki efekt. To wymaga decyzji, a decyzja wymaga udziału woli ? a ta u alkoholików kuleje albo jej wcale nie ma. Wolę trzeba wyćwiczyć przez dyscyplinę, która uporządkuje życie, trzeba nauczyć się pokory, podejmowania wysiłku wewnętrznego, pewnej stałości, bez chwilowych zrywów, które są oparte na magicznym myśleniu. Życie jest trudnym wysiłkiem i wymaga wielu sprawności i umiejętności życiowych. Niektórzy alkoholicy oceniają swoje życie po przez "czucie", wartościowanie u nich dokonuje się, nie przez zmianę jakości życia ale przez siłę doznań. Taka koncepcja życia alkoholików, jest nadal infantylna. To czy alkoholicy podejmą rozwój duchowy czy nie, zależy oczywiście od nich samych, od zmiany koncepcji życia z "brać" na "dać" z "mieć" na "być", z "czuć" na "przeżywać"(doświadczać). To na skutek zmiany, przemiany, uporządkowania życia, odzyskania sensu życia, znalezienia odpowiedzi na pytanie po co żyję, odzyskuje się wpływ na to jak się żyje, czyli podejmuje się rozwój człowieka. Obserwuję alkoholików, którzy przyjeżdżają na spotkanie modlitewne, są szczęśliwi i mówią o swoim szczęściu, że się świetnie czują, tylko nie kontynuują tego "szczęścia" po przez podejmowanie dobrych decyzji ,nie podejmują rozwoju religijnego, nie włączają się w wspólnoty religijne, społeczne. Naładowali baterię na jakiś czas, mają dobre samopoczucie i to niektórym wystarczy, zostali poklepani, (zmiśowani), czują się fajnie. A Jak się inni z nimi czują?, oni zrobili sobie dobrze, czy są w stanie innym dać "Dobro" ? Czy znowu weszli w stare buty, choć lekko odświeżone. Część alkoholików jest znudzona monotonią trzeźwienia, szukają czegoś ekstra, wrażeń. Na jednym z spotkań, terapeuta alkoholik zaproponował zgromadzonym aby zrobić sobie "urlop od trzeźwości", duża liczba uzależnionych podjęła z entuzjazmem propozycję, były oklaski, świetny nastrój. Byłem zaskoczony jak łatwo ulegli czarowi, magicznego myślenia. Zachęcenie do urlopu od trzeźwości, to zachęcenie do urlopu od życia, od odpowiedzialności za proces własnego rozwoju, wiemy czym się to kończy. Trzeźwość to przecież zająć się życiem, uczyć się życia. Na szczęście później zdystansowano się od takiego pomysłu.

Rozwój człowieka to ciężka praca, aby żyć godnie ? to podjąć pracę polegająca na zmaganiu z sobą, swoimi słabościami ale i rozwijaniem swojej potencjalności, talentów, które wcześniej trzeba odkryć. To kształtowanie wrażliwości swojego sumienia. Miarą dojrzałego człowieka, jest prawidłowo ukształtowane sumienie. Nie wystarczy wegetować, takie życie jest niegodne człowieka. Człowieka stać na świadome życie, jest istotą zdolną do refleksji, decyzji i działania. Minimalizm w życiu, jest groźny dla człowieka, bo może doprowadzić, do bolesnych konsekwencji. W trakcie picia alkoholik nauczył się wszystko minimalizować. Człowiek potrzebuje ideałów, wymagań, wysoko postawionej poprzeczki, aby nie stracić godności, siebie. Raz zdradzone ideały zostawiają w nas zawstydzenie, niektórych ono mobilizuje, przypomina im o bolesnej przeszłości, przestrzega aby nie bylin tylko konsumentami życia. Inni swoje zawstydzenie omijają z daleka, bo jest nie wygodne i trzeba coś z nimi zrobić, jakoś uśmierzyć. Terapeutycznie pozbywają się wszystkiego co sprawia im przykrość; wstydu, poczucia winy, wyrzutów sumienia, a wraz z nimi czasem najbardziej podstawowej wrażliwości moralnej. Komunikaty otrzymywane w czasie procesu terapii nie zawsze są właściwie rozumiane, "zadbaj o siebie" niejednokrotnie jest zamieniane na "czuj się dobrze". "Mi się teraz wszystko należy, przecież tak długo i ciężko cierpiałem." Czy można się dobrze czuć kiedy prawda o własnym życiu zawstydza, kiedy jest się winnym wielu cierpień, kiedy człowiek nie rozumie własnej przeszłości i aktualnego życia. To przecież nie czucie tu jest najważniejsze i pierwsze, ale prawda i to co z tej prawdy wyniknie dla dalszego losu człowieka. Trzeźwość często boli, kiedy podejmuje się porządkowanie swojego życia. Wystarczy spojrzeć na 12 kroków AA, tam jest odpowiedź, zawarta w krokach drabina rozwoju duchowego musi zaowocować nowym życiem, jeśli się ją konsekwentnie podejmie, ilu alkoholików ją podjęło? ........


Zadośćuczynienie, wdzięczność jest owocem zdrowienia, jest postawą normalizowania swoich stosunków z ludźmi i otaczającym światem. Ilu ludzi uzależnionych podejmuje to wyzwanie. Postawa roszczeniowa wobec świata i próba podporządkowania sobie innych, niejednokrotnie dzieli alkoholików między sobą, to "rogate" ego chce ciągle być pierwsze, bo inaczej czuje się gorsze i ostatnie. Pragnąć Dobra to Być dobrym, stać się (być) dobrym człowiekiem jest ważniejszym zadaniem od tego aby się dobrze czuć. Być Dobrym to uczestniczyć w Dobru , to nie tylko podziwiać wartości, zachwycać się, odkrywać je, mieć o nich wiedzę, ale zacząć je wprowadzać w życie, stosować je w życiu, liczyć się z nimi podejmując kolejne decyzje. Nie skazywać się na niewolnictwo od nastroju "robienia sobie dobrze", ale być w dobrym, a to wymaga ascezy, wysiłku, pokory, prawdy, wyrzeczeń.

Uzależnienie powoduje niezdolność do przeżywania siebie jako całości, uzależnionemu towarzyszy poczucie pustki wewnętrznej, stan wewnętrznej niepewności, wrażenie że czegoś brakuje. Uzależnienie popycha ludzi do ślepego przywiązania się do siebie, nie dając szans miłości dojrzałej, która mogłaby coś z siebie dać innym, chce nieustannie brać, jest infantylny, nie ma miejsca na rozwój duchowy. Ludzie uzależnieni interesują się wspieraniem samych siebie, pragną dopełnienia, marzą o szczęściu, ale nie chcą się rozwijać, nie mają ochoty znosić cierpień związanych z rozwojem, nie dbają o rozwój drugiego człowieka, zależy im aby był i służył ich zaspokojeniu.
W alkoholizmie jest obecny pierwiastek magiczny, po przez który, dąży się do kontroli i manipulacji to jest codzienność alkoholika. Przeciwieństwem magii jest duchowość, która przynosi uzdrowienie po przez otwarcie się na tajemnicę życia, na prawdę o nim. Praca nad sobą prowadzą do odkrycia doświadczenia nieograniczoności która wynika z rozwoju. Postawy duchowego życia można się nauczyć, tak jak można nauczyć się rozumienia duchowości........

Ks. Marcin Marsollek


 Rodzina z problemem alkoholowym

 

Kiedy boli ząb, to tak naprawdę cali jesteśmy ?do niczego. Trudno nam jeść, pracować, skupić się na jakiejkolwiek czynności. Podobnie jest z rodziną. Jeżeli jeden z członków danej rodziny poważnie choruje, to cały system ulega destabilizacji.

Co to jest rodzina? Prawdopodobnie ile jest specjalności, tyle definicji. Ja zaproponuje dwie takie definicje rodziny:

*Rodzina jest miejscem spotkania różnych pokoleń, które pomagają sobie wzajemnie w osiąganiu pełniejszej mądrości życiowej oraz w godzeniu praw poszczególnych osób z wymaganiami życia społecznego (Karta Praw Rodziny).


* Rodzina stanowi wspólnotę miłości i solidarności, jedyną pod względem nauczania i przekazywania wartości kulturalnych, etycznych, społecznych, duchowych i religijnych, istotnych dla rozwoju i powodzenia własnych członków oraz społeczeństwa (Karta Praw Rodziny przedłożona przez Stolicę Apostolską)

Rodzina ze względu na wyjątkową siłę istniejących więzi może stanowić środowisko szczęścia i bezpieczeństwa, ale również z tej samej przyczyny może być miejscem silnych psychicznych doświadczeń i urazów. Aby zrozumieć ogrom problemów jakie dotykają rodzinę z problemem alkoholowym przyjrzyjmy się czym jest zdrowa rodzina.

Rodzina jest zdrowa wtedy gdy jej członkowie mają pozytywny stosunek do życia i innych ludzi, są dla innych dobrzy serdeczni, życzliwi, uczynni. Jednocześnie kiedy mają niezbędne granice zewnętrzne i wewnętrzne, potrafią chronić siebie przed zagrożeniami świata, jak i dbają, aby wewnątrz rodziny nie przekraczać wzajemnie swoich granic. Kiedy w rodzinie ustalona jest jasna hierarchia przywództwa rodzinnego i jedność i łatwość komunikacji, ta rodzina po prostu ze sobą rozmawia- choćby przy niedzielnym obiedzie.

Zdrowa rodzina ma zdolność do radzenia sobie ze zmianami oraz posiada transcendentne i duchowe źródła oparcia. Zdrowa rodzina ma uporządkowane życie rodziców fizyczne, moralne i duchowe, ma swoją wiarę, wartości i priorytety. Rodzina taka wspólnie spędza czas, ma wspólne sprawy, miejsca, zainteresowania, uroczystości, rytuały i tradycje rodzinne.

W zdrowej rodzinie jest sprawiedliwy podział odpowiedzialności za różne obowiązki oraz wzajemne docenianie innych i siebie.
To wszystko wydaje się banalnie proste a jednocześnie tak trudne do realizacji.

Tak łatwo zdeformować te zasady i wprowadzać nowe rytuały, nowe ?niby wartości. Dawniej mówiono o tym obrzędy świeckie (patrz film ?Miś itp.). Dzisiaj jest się ?trendy, ?cool, ?na topie kiedy rodzina idzie na tradycyjne zakupy w galeriach, obowiązkowego grilla, je obiad przy włączonym TV itp.

Dla funkcjonowania zdrowej rodziny niezbędne są korzystne postawy rodzicielskie, a najważniejsze z nich to akceptacja dziecka, która oznacza przyjęcie go takim jakie ono jest, zarówno jego cech fizycznych, usposobienia, jego intelektualnych możliwości, ale i wszelkich ograniczeń. To współdziałanie z dzieckiem świadczące o właściwym zaangażowaniu i zainteresowaniu rodziców zabawą i pracą dziecka polega na angażowaniu go w zajęcia i sprawy związane z domem i rodziną, które są odpowiednio dostosowane do jego możliwości. Dawanie dziecku odpowiedniej dla jego wieku rozumnej swobody bowiem dziecko w miarę dorastania i przechodzenia przez nowe fazy rozwoju stopniowo oddala się od swoich rodziców, ale równocześnie rozbudowuje świadomą więź psychiczną. Zdrowa postawa rodzicielska oznacza także uznanie praw dziecka jako równych wszystkim ludziom, bez przeceniania i niedoceniania jego roli. Dobrzy rodzice dostosowują się do poziomu fazy rozwojowej, w jakiej znajduje się dziecko oraz do jego aktywności.

Kiedy w rodzinie pojawia się alkohol lub inne zagrożenie to zaczyna tego wszystkiego brakować. Rodzina zaczyna źle funkcjonować i możemy wtedy mówić o Rodzinie dysfunkcjonalnej. Jej członkowie najczęściej zaprzeczają swoim problemom, brak im intymności w wzajemnych relacjach. Często wstydzą się swojej rodziny, mają utrwalone role, zaplątane granice pomiędzy sobą. Głównie komunikują się poprzez konflikt albo tuszowanie problemu. Jednostka istnieje dla rodziny, a zasady działania są sztywne i nie zmieniają się.

Rodzina z problemem alkoholowym idealnie wpisuje się w powyższą listę. Zachowanie alkoholika zakłóca ustalony w rodzinie porządek. Kolejni członkowie zostają wytrąceni ze stanu równowagi. Poszukiwane są role, które pomogą tą równowagę przywrócić.

Rodzina dysfunkcjonalna jest stworzona przez dysfunkcjonalne małżeństwo, takie małżeństwa zaś tworzą dysfunkcjonalne osoby, które odnajdują się wzajemnie. Jednym z tragicznych faktów jest to, że osoby dysfunkcjonalne prawie zawsze znajdują inną osobę, która działa albo na tym samym, albo na większym poziomie dysfunkcji (Bradshaw). Taka rodzina jest fragmentem wielopokoleniowego procesu i porusza się w swego rodzaju błędnym kole.

Jak Rodzina przystosowuje się do życia z problemem alkoholowym.

Faza1: W rodzinie pojawiają się incydenty nadmiernego picia i chociaż są sporadyczne, tworzą napięcia w układzie małżeńskim. Rodzina (najczęściej żona) podejmuje próby interwencji, lecz nie odgrywają one większej roli. Ze strony osoby pijącej rozwija się system wymówek, usprawiedliwień oraz obietnic, które są coraz częściej naruszane. Dominującą postawą w rodzinie jest zaprzeczanie obecności problemu alkoholowego. Członkowie rodziny gotowi są poszukiwać źródeł sprawczych tego stanu rzeczy w czynnikach sytuacyjnych i nieporozumieniach rodzinnych, traktując je jako źródło picia, a nie jako jego skutek.

Faza2: Wraz z nasilaniem się incydentów alkoholowych rośnie izolacja rodziny. Rodzina zamyka drzwi przed sąsiadami, przyjaciółmi, a nawet najbliższymi (matką, ojcem). Przekazuje komunikat: Nic złego się nie dzieje, u nas wszystko w porządku. Coraz więcej aktywności i energii jej członków koncentruje się wokół picia (co zrobić, by on się dziś nie upił, jak bezboleśnie ją spacyfikować, by poszła spać, jak naprawić budżet, wyciszyć emocje dziecka, przekonać rodziców, że nie jest taki najgorszy, jak ostrzegali). Wzrastają pretensje i napięcie, pogarszają się relacje małżeńskie. Pojawiają się zaburzenia nerwicowe i zachowania u dzieci. Nadal podejmowane są usilne próby utrzymania dotychczasowej struktury życia rodzinnego w nie zmienionej postaci. Trwa ukrywanie negatywnych skutków picia i zaprzeczanie problemowi alkoholowemu. W jego miejsce pojawiają się czasem wyszukane interpretacje psychologiczne, analizowanie własnej winy za cudze picie, chronienie alkoholika przed skutkami jego picia, potwierdzanie tego, że nie on (ona) są za nie odpowiedzialni. Rodzina rozwija własny system kontroli nad piciem alkoholika, poszerzając repertuar środków w odpowiedzi na pytanie ?co jeszcze możemy zrobić, żeby on (ona) nie pił(a)?.

Faza3: Utrudzona rodzina zaczyna rezygnować ze sprawowania kontroli nad piciem osoby uzależnionej. W tej sprawie następują po sobie: faza rezygnacji z kontroli na przemian z fazą podejmowania jeszcze nowych prób lub powrotu do starych, niegdyś efektywnych. Jednak członkowie rodziny zajmują się przede wszystkim doraźnym zmniejszaniem kosztów picia. Trwają zaburzenia u dzieci: snu, łaknienia i jedzenia, psychosomatyczne (bóle brzucha), zaburzenia życia emocjonalnego w postaci zahamowania lub nadpobudliwości emocjonalnej, rozwija się nieprzystosowanie społeczne w postaci samotności lub agresji czy manipulowania innymi, a także wagary, ucieczki z domu, przemoc, kradzieże. Mogą się utrwalić patologiczne wzory przystosowania (wycofanie, nadmierna układność, branie odpowiedzialności za picie alkoholika). W rodzinie kończą się złudzenia co do naprawy sytuacji, w związku z czym przeżywa ona chaos i dezorganizację.

Faza4: żona (lub ktoś inny z rodziny) całkowicie przejmuje kierowanie życiem rodzinnym traktując alkoholika jak duże, krnąbrne dziecko. To interesująca faza z odmianą atmosfery emocjonalnej w rodzinie, ponieważ w miejsce pretensji i złości pojawia się litość i opiekuńczość wyrażana wobec osoby chorej i nieszczęśliwej. Rodzina staje się przez to bardziej wyciszona, stabilna i lepiej zorganizowana wobec różnych zadań.

Faza5: Rodzina odseparowuje się od nadal pijącego alkoholika. Następuje fizyczne i/lub prawne rozstanie. Może ono też nastąpić na skutek opuszczenia domu przez alkoholika. Dokonuje się nowa reorganizacja rodziny. Zmieniają się unie i koalicje. Nie ma powodu zwierać szeregów przeciw niepewności, krzywdzie ani przy próbie zapanowania nad piciem alkoholika. Stan ten może sprzyjać rekonstrukcji psychicznej członków rodziny, w tym wybaczeniu i poszukiwaniu nowej jakości życia. Może też stanowić okazję do bezpiecznego (bez poczucia winy) opuszczenia rodziny przez dorosłe dzieci, w poczuciu, że sprawa została zakończona. Rodzina staje się inną rodziną.

Faza6: Jeżeli alkoholik podejmie abstynencję i pracę nad przeobrażeniem swego życia, może się pojawić faza włączenia go z powrotem do rodziny. Oznacza to nowe wyzwanie dla przemian osobistych i poszukiwań nowych wzorców życiowych dla wszystkich aktualnych członków rodziny. Rozpoznanie specyficznej atmosfery w rodzinie ciała i twarze ukazują zaburzenia rodziny bezradność, samotność, brak nadziei i reakcja mojego ciała.

Omawiając fazy przystosowania do życia w rodzinie alkoholowej, wspomniałem o zaburzeniach u dzieci, ich proteście w postaci nieprzystosowania lub patologicznych wzorach przystosowania. Trudno zresztą rozdzielić tu jedno od drugiego. Z punktu widzenia społecznego ucieczka z domu jest nieprzystosowawczym wzorem zachowania, jednak z punktu widzenia bezpieczeństwa dla zdrowia i usprawiedliwionego lęku, czyż nie może być najlepszym wyjściem? Czasem najmądrzej jest uciec. Jak inaczej wyrazić protest, gdy ma się 10 lat, zaś cały dom zajęty jest piciem przez alkoholika, trzeźwieniem alkoholika i naprawianiem szkód wynikłych z picia?

 

Role dzieci w rodzinie z problemem alkoholowym.

Dzieci w rodzinach z problemem alkoholowym są zakładnikami alkoholizmu, który zmusza je do życia w nieszczęściu i rozpaczy. Są zakładnikami jednego lub obojga rodziców, którzy sami nie wiedzą, że są alkoholikami lub to negują. I co gorsza- są zakładnikami społeczeństwa, które oferuje im bardzo niewiele szans. Podczas gdy odpowiedzialni dorośli odwracają wzrok, mali zakładnicy spędzają młodość w walce na psychologicznym polu bitwy, jakim są ich własne rodziny. Jest rzeczą zupełnie niemożliwą, by dziecko wyszło z rodziny uzależnionej od substancji chemicznej nie ponosząc szwanku.

Dzieci- zakładnicy wyznaczają własne linie frontu, wznoszą barykady i walczą, by przeżyć w niewiarygodnie nierównych zmaganiach z potężnym światem dorosłych. Dzieci często wpadają w zasadzkę nagłych zmian nastrojów, typowych dla alkoholika, wtedy, gdy się tego najmniej spodziewają. Wychodzą okaleczone z wojny psychologicznej, na którą składają się sprzeczne komunikaty, niekonsekwencja, nieprzewidywalność, zdrada i oszustwo. Są pod względem emocjonalnym poturbowane i zmaltretowane przez przemoc, której są świadkami, a wiele z nich nosi również ślady bicia i wykorzystywania seksualnego.

Praktycznie wszystkie cierpią wskutek ran zadanych ich psychice, zupełnie jak żołnierze ogłuszeni hukiem armat i wyczerpani bitwą Dzieci cierpią- zupełnie jak dorośli- na zespół stresu pourazowego taki sam, jak żołnierze, którzy brali udział w wojnie.

STATYSTYKA: W Polsce na 38,6 mln obywateli żyje ok. 4% populacji Dzieci wychowujących się w rodzinach alkoholików = daje to ok. 1,5 mln dzieci walczących o swoje przetrwanie. W mieście na 25 tys. mieszkańców żyje ok. 1.000 dzieci z rodzin z problemem alkoholowym!

Dzieci z rodzin z problemem alkoholowym zaczynają stosować postawy obronne. Wzory te dotyczą także dzieci z wszelkich innych rodzin dysfunkcyjnych. Dzieci w rodzinie z problemem alkoholowym często wcielają się w pewne role, które chociaż niewygodne, pozwalają unikać kontaktu z bolesną rzeczywistością.

Opisuje się często pięć obronnych wzorów funkcjonowania dzieci z rodzin dysfunkcjonalnych o problemie alkoholowym:

?Bohater rodzinny ? podpora rodziny. Pełni ją zwykle najstarsze dziecko. Jego zadaniem jest dostarczanie rodzinie poczucia wartości. Stąd nie sprawia żadnych kłopotów, dobrze się uczy, wykonuje część obowiązków pijącego ojca. Jest nad wiek dorosłe oraz nadmiernie obowiązkowe i odpowiedzialne. Często zaniedbuje własne potrzeby. Dzieci te mają zwykle trudności z wypoczynkiem i odprężeniem się, czego następstwem mogą być schorzenia psychosomatyczne. W przyszłości wybierają często zawody polegające na pomaganiu innym.

?Wspomagacz to dziecko przyjmujące postawę opiekuńczą wobec osoby pijącej. Jego głównym zadaniem jest chronić alkoholika przed przykrymi skutkami picia, przez co nieświadomie sprzyja rozwojowi choroby a nie otrzeźwieniu człowieka. To on wylewa alkohol do zlewu, albo przynosi go do domu, by alkoholik nie ?dopił się poza domem. Angażuje się w poszukiwanie powodów picia i środków, które sprawią, że alkoholik będzie pił mniej. Picie alkoholika angażuje naprawdę wiele jego energii życiowej. Nie pozwala sobie na ?bycie obok?, co wobec osoby uzależnionej byłoby konstruktywną wersją życia. Gdy dorośnie, prawdopodobnie zostanie żoną lub mężem osoby uzależnionej.

?Kozioł ofiarny ? rolę tę pełni na ogół dziecko nieco młodsze od ?bohatera?. Nie jest ono w stanie z nim konkurować, czuje się odsunięte i szuka wsparcia poza domem. Stwarza kłopoty w szkole i wiele problemów wychowawczych, bardzo często popada wcześnie w konflikty z prawem, niejednokrotnie uzależnia się od alkoholu lub narkotyków. Nierzadko dzieci te są pierwszymi członkami rodziny alkoholika zgłaszającymi się po pomoc. Często zapadają na schorzenia wymagające pomocy psychiatrycznej.

?Rodzinna maskotka ? jest w centrum uwagi i zainteresowania rodziny. Po to, aby przetrwać dostarcza jej tematów do zabawy oraz dba o to, aby jak najczęściej było w domu wesoło. Zawsze stara się, aby zwracano na nie uwagę. Ta cecha utrzymuje się na ogół w życiu dorosłym. Dzieci te charakteryzują się małą odpornością na stres, a stając przed trudnymi do rozwiązania problemami ? nierzadko sięgają po alkohol lub narkotyki.

?Zagubione dziecko ? jest samotne i zamknięte w sobie. Przed chaosem i awanturami w domu ucieka w świat marzeń. Niewiele wymaga od rodziny i minimalnie korzysta z jej wsparcia. Ma trudności w nawiązywaniu kontaktów z innymi ludźmi. W dorosłym życiu nie potrafi mieć satysfakcjonujących związków uczuciowych. Często popada w uzależnienie od substancji psychoaktywnych lub staje się nadmiernie otyłe.

Po przeczytaniu tego opisu warto  się zastanowić: Co z nich wyrośnie?

Autor : Mgr Kasprzak Jacek ? Psycholog, Psychoterapeuta, Dyrektor  Zakładu Lecznictwa Odwykowego dla Osób Uzależnionych od Alkoholu w Czarnym Borze

http://trzezwosc.diecezja.legnica.pl/o-rodzinie-mgr-jacek-telesfor-kasprzak/